Kreml oskarża Polskę o eskalację napięcia. "Białoruś wie, co robić"
Rozmieszczenie batalionu czołgów w Polsce w pobliżu granicy z Białorusią to kolejny krok w kierunku eskalacji napięcia - stwierdził rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow. - Nasi białoruscy przyjaciele wiedzą, co robić - dodał.
W niedzielę szef MON Mariusz Błaszczak wziął udział w symbolicznym otwarciu jednostki wojskowej w Czartajewie koło Siemiatycz. Ma w niej docelowo służyć 500-600 polskich żołnierzy z nowo utworzonej 1. Dywizji Piechoty Legionów.
- Mamy świadomość zagrożeń, doskonale zdajemy sobie sprawę, że władcy Kremla rozpętali wojnę dlatego, że chcą odbudować imperium rosyjskie, które zawsze było groźne dla narodów, które zamieszkiwały w sąsiedztwie. W związku z tym, żeby nie dopuścić do zaatakowania naszej ojczyzny, wzmacniamy wojsko polskie, powołujemy do życia nowe jednostki wojskowe - mówił minister.
W Czartajewie ma stacjonować batalion czołgów, który - jak przekazał Błaszczak - ma być wyposażony w nowoczesne czołgi K2. Będą tam też stacjonowały moździerze Rak i zestawy przeciwlotnicze Poprad.
"Białoruscy przyjaciele wiedzą, co robić"
O zapowiedź polskiego ministra obrony został zapytany podczas konferencji prasowej rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow.
Jego zdaniem decyzja podjęta przez polski resort obrony wpływa na wzrost napięcia w regionie i zwiększa zagrożenie dla bezpieczeństwa Białorusi.
- Oczywiście, to kolejny krok w kierunku eskalacji napięcia, nic więcej. W tym przypadku nasi białoruscy przyjaciele wiedzą, co robić. I w ogóle robią wszystko, co konieczne, aby zapewnić bezpieczeństwo - odgrażał się Pieskow.
Choć stoi to w sprzeczności z ostatnimi wypowiedziami Alaksandra Łukaszenki o Polsce. Przypomnijmy, białoruski dyktator pogratulował nawet Polakom 105. rocznicy święta niepodległości. Wyraził jednak nadzieję, że Polska wycofa się z "militaryzacji kraju i wyścigu zbrojeń". - Tylko razem, krok po kroku, możemy przyczynić się do przezwyciężenia konfrontacji w naszym regionie - przekonywał.
Źródło: ria.ru, PAP