Trzylatka: gdy wychodziła opiekunka, on mnie dotykał
34-letni Rafał W. odsiedział w całości siedmioletni wyrok za gwałt zbiorowy, a teraz będzie odpowiadał za seksualne wykorzystanie niespełna trzyletniej dziewczynki. Grozi mu za to do 15 lat więzienia, bo działał w warunkach recydywy.
02.01.2010 | aktual.: 04.01.2010 11:01
Mężczyzna nie przyznaje się do winy. Jego sprawa z aktem oskarżenia trafiła właśnie do krakowskiego sądu. - Podejrzany w lipcu 2009 roku został tymczasowo aresztowany, miesiąc wcześniej sprawa wyszła na jaw, gdy matka dziewczynki zauważyła niepokojące symptomy, związane ze sferą seksualną swojego dziecka - mówi prokurator Mariusz Boroń, zastępca szefa Prokuratury Rejonowej dla Krakowa Krowodrzy.
Okazało się, że od stycznia 2008 r. do czerwca 2009 r. dziecko było seksualnie wykorzystywane przez Rafała W. Mężczyzna był konkubentem kobiety, która co pewien czas miała opiekować się dzieckiem znajomej. Do molestowania dochodziło pod nieobecność opiekunki.
- Tej kobiety już nie możemy przesłuchać, bo zmarła. Natomiast w specjalnych warunkach, z udziałem psychologa i sędzi już przesłuchano dziecko. Z opinii biegłego psychologa wynika jednoznacznie, że trzylatka nie zmyśla, gdy swoimi słowami opisuje seksualne zachowania Rafała W. wobec niej.
Rzadko się zdarza, by tak małe dziecko było w stanie tak dokładnie opowiedzieć, co ją złego spotkało - mówi prokurator Boroń. 34-latek nie przyznaje się do winy, nie neguje, że był związany z tymczasową opiekunką dziecka, ale jednocześnie zaprzecza, by je molestował.
Mężczyzna w 2007 r. opuścił zakład karny, gdzie odsiadywał wyrok siedmiu lat więzienia za gwałt zbiorowy na 50-letniej mieszkance Lwowa, pochodzenia polskiego, która czasowo przebywała w Krakowie. Miał ją napaść z dwoma wspólnikami w kwietniu 2000 r. w okolicach ulicy Jerzmanowskiego.
Kobieta została dotkliwie pobita, okradziona z pierścionków, zegarka, pieniędzy, kurtki, a potem wielokrotnie zgwałcona. Patrolujący okolicę policjanci zatrzymali wtedy nietrzeźwego Rafała W. i towarzyszących mu dwóch kolegów, odwieźli ich do aresztu, ale funkcjonariusze wrócili na miejsce interwencji po kilku godzinach, bo Rafał W. twierdził, że tam zostawił kurtkę. Jednak zamiast niej, policjanci znaleźli zmasakrowaną kobietę, którą przewieziono do szpitala.
Ranna mówiła tylko o dokonanym na niej rozboju, dopiero później przyznała się, że padła ofiarą gwałtu. Rafał W. zaprzeczył, by go dokonał, początkowo twierdził nawet, że udzielił pomocy rannej i nagiej kobiecie, którą przypadkowo zauważył na działkach i miał ją wtedy okryć swoją kurtką. Na policji i przed sądem nigdy nie wydał pozostałych wspólników gwałtu, a 50-latka nie rozpoznała innych sprawców, chociaż okazywano jej kilku młodych mężczyzn.