Libia
"U południowych granic Europy nabrzmiewa problem, który już niedługo może przerodzić się w poważny kryzys zarówno w aspekcie bezpieczeństwa (...), jak też humanitarnym" - pisał dla Wirtualnej Polski ekspert ds. Bliskiego Wschodu Tomasz Otłowski. Tym problemem jest zamęt i bezprawie w Libii. W 2011 r. doszło tam do zbrojnego konfliktu, w wyniku którego władzę (i życie) stracił autorytarny przywódca tego kraju, Muammar Kadafi.
Trzy lata po obaleniu tyrana w kraju nadal nie ma spokoju. O władzę w Libii walczą islamiści z antyislamistami, a obie strony są wspierane przez rozmaite armie i milicje, na które składają się m.in. dawni rebelianci. W połowie maja tego roku doszło do ataku na parlament w Trypolisie. Stał za nim zbuntowany gen. Chalifa Haftar, który chciał aresztowania radykalnych parlamentarzystów. Co więcej, broń, jaką zrabowano w czasie walki z siłami Kadafiego z rządowych magazynów, zasiliła zapasy zbrojnych bojówek w całym regionie.
Libijski kocioł, nad którym nikt nie ma całkowitej kontroli, staje się idealną "przystanią" dla terrorystów. Nie dziwi więc, że gdy Amerykanie namierzyli w ubiegłym roku w Libii Abu Anasę al-Libiego, terrorystę oskarżanego o ataki na ambasady USA w Kenii i Tanzanii z 1998 r., podjęli operację jego schwytania, nawet nie pytając o zdanie Trypolisu.
Na zdjęciu: protest po śmierci Meftaha Bouzidiego - zamordowanego wydawcy tygodnika, który krytykował libijskich dżihadystów; maj 2014 r.