Koziej: przegląd bezpieczeństwa uwzględniał zagrożenie ekstremizmem
Prace nad Strategicznym Przeglądem Bezpieczeństwa Narodowego uwzględniły zagrożenia ze strony ekstremistów - powiedział szef BBN Stanisław Koziej.
21.11.2012 | aktual.: 21.11.2012 16:29
- Wątek zagrożeń ze strony ekstremistów był uwzględniony w ocenie bezpieczeństwa społecznego. Dosyć istotnym impulsem był przypadek Breivika, który pokazał, że już nie tylko klasyczny terroryzm, ale i terroryzm samotnych wilków jest problemem - powiedział Koziej podczas spotkania z dziennikarzami w Warszawie.
Strategiczny Przegląd Bezpieczeństwa Narodowego (SPBN) przeprowadzono na polecenie prezydenta Bronisława Komorowskiego. Celem zakończonego w maju przeglądu była całościowa ocena bezpieczeństwa, wykraczająca poza aspekt militarny, uwzględniająca problemy społeczne, demograficzne, ekonomiczne, bezpieczeństwo energetyczne i cybernetyczne oraz sprawy zagraniczne. SPBN ma być podstawą nowej strategii bezpieczeństwa państwa.
Koziej pytany, czy zaskoczyła go informacja o zatrzymaniu mężczyzny podejrzanego o przygotowanie zamachu na najwyższe władze, odpowiedział, że nie spodziewał się tego akurat w tym momencie, ale - jak dodał - analizy wskazywały na ryzyko takich działań.
- Nastąpiła kumulacja kilku czynników. Obserwujemy wyraźną anarchizację życia publicznego, utratę postrzegania państwowości jako ważnej wartości narodowej, tu następuje degradacja. Drugi czynnik to ogromne emocje społeczno-polityczne, podgrzewanie do walki politycznej wedle reguł, powiedziałbym, bolszewickich - cel uświęca środki, wszystko, co szkodzi mojemu przeciwnikowi, jest dozwolone. Po trzecie pojawił się zaraźliwy efekt Breivika - wyliczał Koziej. Jego zdaniem rozprzestrzenianiu się tego przykładu sprzyja rozwój internetu.
Kolejny czynnik wskazany przez szefa BBN to ten, że "pojawił się człowiek niezbyt zrównoważony emocjonalnie, gotów do czynów skrajnych, z powodu własnych emocji, ideologicznego zacietrzewienia". - W dodatku ten człowiek okazał się fachowcem w sprawach materiałów niebezpiecznych - mówił Koziej.
Na pytanie, czy są podstawy, by przypuszczać, że poczynania niedoszłego zamachowcy były inspirowane z zewnątrz, Koziej odpowiedział, że nie ma dowodów na celowe i świadome działania tego typu. Jednak - jak podkreślił - nie można wykluczyć wpływania na nastroje, tego, że ktoś może je podgrzewać.
Koziej przyznał, że informację o działaniach wobec niedoszłego zamachowca Brunona K. otrzymał później niż prezydent i premier, ale - zaznaczył - była to właściwa kolejność. - Gdyby przyjąć zasadę, że o wszystkich działaniach maksymalnie informujemy wszystkich, którzy się interesują sprawami bezpieczeństwa, na drugi dzień wiedzieliby o nich wszyscy - powiedział.
Odnosząc się do planowanej reformy ABW i przekształcenia jej w instytucję analityczno-obserwacyjną bez uprawnień śledczych, Koziej ocenił, że "nie chodzi o ograniczenie kompetencji ABW, lecz o właściwe rozłożenie odpowiedzialności wszystkich służb, które w Polsce funkcjonują".
Podkreślił, że impulsem dla reformy uruchomionej przez premiera były także wskazania SPBN, a "chodzi o zoptymalizowanie kompetencji różnych służb, aby one się nie pokrywały, by służby nie konkurowały ze sobą i by były bardziej wyspecjalizowane w swoich funkcjach". Koziej wskazał na rozpoznanie, zbieranie informacji i informowanie o zagrożeniach, przeciwdziałanie im, działania uprzedzające oraz strategiczne analizy.
- System bezpieczeństwa jest uresortowiony, trzeba go zintegrować. Służby są rozproszone, trzeba je funkcjonalnie, a być może także organizacyjnie, zintegrować - powiedział Koziej.
Zgodził się, że rozpracowując Brunona K. ABW "pokazała, że ma dobry aparat śledczy". - Ale to nie znaczy, że gdyby kto inny prowadził śledztwo, byłoby ono gorzej prowadzone. System zadziałał, to nie ulega wątpliwości, ale to nie jest dowód na to, że funkcje śledcza i analityczna nie powinny być rozdzielone - podkreślił. Dodał, że wiele służb ma kompetencje śledcze, a "nie jest najlepiej, jeśli każda służba wykrywa, rozpoznaje, śledzi, naprawia, zwalcza, łapie".
Zdaniem szefa BBN prokurator, który na konferencji na temat niedoszłego zamachowca mówił o uprawnieniach ABW, "popełnił błąd". - Każdy ma prawo mieć swoje zdanie na temat reform służb specjalnych, ale to nie było miejsce i czas, nie ta forma, by to zdanie wyrazić - ocenił. O niewprowadzanie zmian w uprawnieniach ABW zaapelował do decydentów we wtorek szef Prokuratury Apelacyjnej w Krakowie Artur Wrona.
Koziej z rezerwą odniósł się do pomysłu oddzielenia siedzib najwyższych władz fizycznymi barierami. "Trzeba zachować równowagę między otwartością organów władzy publicznej na kontakty ze społeczeństwem, a zapewnieniem bezpieczeństwa. Źle bym się czuł, gdybym podchodził do Sejmu, a tu mur - powiedział. - Być może trzeba udoskonalić warty, ale budowanie płotów, murów, ogrodzeń to metoda nawet nie dwudziestowieczna, lecz jeszcze dawniejsza. Trudno sobie wyobrazić, że władza zamknie się, jak kiedyś król czy książę, w warowni". Jego zdaniem obecne rozwiązania są właściwe, a aby zwiększyć skuteczność ochrony tego typu obiektów, należy raczej rozwijać techniczne systemy środki ochrony, np. systemy elektroniczne wykrywających zagrożenia.
We wtorek prokuratura i ABW poinformowały o zatrzymaniu pod zarzutem przygotowywania zamachu bombowego w budynku Sejmu 45-letniego pracownika naukowego Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie Brunona K. Według prokuratury powodowały nim motywy nacjonalistyczne, ksenofobiczne i antysemickie. Mężczyznę aresztowano na trzy miesiące.