Kosztowna batalia. Morawiecki wydał fortunę na autopromocję i kampanię
Od 2020 r. za reklamę prywatnych wpisów na Facebooku Mateusz Morawiecki zapłacił ponad pół miliona złotych. W 2023 r. na promocję na Facebooku i kampanię PiS wydał prawie wszystko lub wszystko, co zarobił do wyborów jako premier i poseł. Co ciekawe - mimo że w oświadczeniu majątkowym nie wykazał innych dochodów - zdołał jeszcze sporo oszczędzić.
26.10.2023 06:19
"Rządy Prawo i Sprawiedliwość to po prostu dobre rządy! Niech przemówią liczby!" – pisał Mateusz Morawiecki na Facebooku w ostatnim przedwyborczym wpisie, którego promocja została opłacona z jego prywatnych pieniędzy.
Dziś liczby, które wówczas przedstawiał premier, nie mają większego znaczenia. Bardzo ciekawe są natomiast dane dotyczące kosztów jego autopromocji na Facebooku i wydatków na kampanię PiS.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pół miliona na autopromocję na Facebooku
Pierwsze wpisy na prywatnym koncie Mateusza Morawieckiego na Facebooku pojawiły się przed wyborami parlamentarnymi w 2019 r. Od tego czasu jego profil zaczęło obserwować blisko 315 tys. osób. Niektóre wpisy dotarły do ponad miliona internautów. Ale wszystko to sporym nakładem kosztów.
Dzięki jawności finansowania reklam politycznych na Facebooku wiemy, że dla 2 tysięcy postów zamieszczonych na koncie Morawieckiego wykupiono promocję. Koszt? Prawie 765 tys. zł.
Jak na reklamę wpisów na prywatnym profilu polityka to gigantyczna kwota. Dla porównania: na założonym w 2014 roku oficjalnym koncie szefa Platformy Obywatelskiej Donalda Tuska promowano dotąd tylko 18 wpisów. PO zapłaciła za to w sumie 35 tys. zł.
Na prywatnym profilu Mateusza Morawieckiego pierwsze reklamy (z okresu kampanii w 2019 r.) i ostatnie (z września i października 2023 r.) finansował Komitet Wyborczy Prawa i Sprawiedliwości. Łącznie wyłożył na ten cel 245 tys. zł.
Jak potwierdziliśmy w kancelarii premiera i w jego biurze poselskim, za reklamę pozostałych postów zamieszczonych na profilu Morawieckiego płacił on sam, z własnej kieszeni.
Od lutego 2020 roku do sierpnia 2023 r. zapłacił firmie Meta (właściciel Facebooka) ponad 520 tys. zł, czyli równowartość kawalerki w Warszawie albo większego mieszkania w małych miejscowościach.
Najdroższa była promocja jednego z postów z 2020 r., w którym premier zachęcał do obserwowania jego profilu. Kosztowało to minimum 30 tys. zł (Facebook nie podaje dokładnych cen poszczególnych reklam, lecz przedziały cenowe, w jakich mieszczą się konkretne reklamy).
W tym roku premier zapłacił najwięcej (10 do 15 tys. zł) za promocję wpisu: "Dotrzymujemy słowa! Bronimy polskich rodzin i budujemy państwo, które troszczy się o ich przyszłość".
Eksplozja wydatków w 2023
Jak widać, Mateusz Morawiecki nie ograniczał się w wydatkach na autopromocję w sieci. W miarę zbliżania się tegorocznych wyborów, przeznaczał na ten cel coraz wyższe kwoty. Według naszych wyliczeń, od stycznia do sierpnia 2023 roku wykupił promocję aż 357 postów, płacąc za to co najmniej 183 tys. zł.
Nie były to jednak jedyne tegoroczne wydatki Morawieckiego, związane z polityką. Jak wynika z internetowego rejestru wpłat na Prawo i Sprawiedliwość, 6 października premier przelał na konto tej partii ponad 52 tys. zł, z przeznaczeniem na kampanię wyborczą.
Zapytaliśmy Morawieckiego, czy płacił również bieżące składki na działalność PiS (w ubiegłych latach wpłacał po 999 zł miesięcznie). Premier nie udzielił nam jednak odpowiedzi. Nie odpowiedział też, czy finansował z własnych pieniędzy promocję na innych portalach społecznościowych niż Facebook i w mediach.
Ale i bez dodatkowych kosztów już na samą promocję na Facebooku i kampanię PiS Morawiecki wydał w tym roku niemal wszystko lub wszystko, co zarobił w tym samym czasie.
Z oświadczenia majątkowego, które złożył na koniec kadencji Sejmu, wynika, że od stycznia do sierpnia 2023 r. jako premier i poseł zarobił łącznie 220,5 tys. zł, czyli średnio 27,5 tys. zł miesięcznie. Zakładając, że we wrześniu zarobił podobną kwotę – od początku roku do wyborów otrzymał łącznie około 248 tys. zł wynagrodzenia.
Poza wynagrodzeniem z Sejmu i rządu premier nie wymienia w oświadczeniu żadnych innych dochodów.
Finansowe cuda
W swoich oświadczeniach majątkowych premier Morawiecki nie precyzuje, czy podaje dochody netto czy brutto. Zakładając, że podaje kwoty, które dostaje "na rękę" (czyli netto), po opłaceniu rachunków za promocję na Facebooku i przelaniu darowizny na PiS (łącznie prawie 236 tys. zł), z zarobionych pieniędzy zostało mu "na życie" około 12 tys. zł.
Jeśli premier wpisuje w oświadczeniach wynagrodzenie brutto – dochody uzyskane przez niego do dnia wyborów nie mogły starczyć na pokrycie kosztów reklamy na Facebooku i kampanii. I wydatki te musiały być częściowo finansowane również z innych pieniędzy.
Z oświadczeń majątkowych Morawieckiego wynika jednak, że w tym roku nie zaciągał żadnych zobowiązań finansowych. Mało tego: od stycznia do sierpnia 2023 r. wzrosły jego oszczędności - o prawie 54 tys. zł (premier podaje je łącznie z środkami zgromadzonymi w PPK). Wzrosła też w tym czasie wartość posiadanych przez niego obligacji (o 67 tys. zł).
Ponieważ premier nie ujawnia liczby posiadanych obligacji i ich rodzaju, nie wiadomo, czy wzrost ich wartości wynika z tego, że dokupił nowe papiery, czy z tego, że aktualizował wycenę papierów wartościowych posiadanych przed 2023 r.
Zapytaliśmy Morawieckiego, ile pieniędzy zaoszczędził w 2023 r., bez doliczania składek na koncie PPK i czy kupił w tym roku nowe obligacje.
Pytaliśmy też, jak to możliwe, że wydał na promocję prawie tyle ile zarobił (a być może nawet więcej), a równocześnie zdołał jeszcze w tym roku coś oszczędzić. Ale i na te pytania Morawiecki nie udzielił nam odpowiedzi.
Warto dodać, że premier ma rozdzielność majątkową z żoną, co oznacza, że na swoich kontach gromadzi wyłącznie swoje oszczędności i papiery wartościowe.
Zdegustowani działacze PiS
Podkreślmy: wszystkie wspomniane wyżej wydatki na promocję w mediach społecznościowych dotyczą wyłącznie prywatnego profilu premiera Morawieckiego.
Niezależnie od nich kancelaria premiera od 2019 roku wydała na reklamowanie postów na Facebooku prawie 3,8 mln zł, a na promocję w Google – ponad 175 tys. zł. Tak jak w postach na profilu Mateusza Morawieckiego, na koncie KPRM zachwalano działania rządu i samego premiera.
Działania premiera i rządu były promowane także przez inne państwowe instytucje. Jak obliczył portal Konkret24, tylko w 2020 i 2021 r. rządowe kampanie kosztowały co najmniej 172 mln zł. W kolejnych latach wydano na ten cel kolejne miliony złotych. Równolegle, od początku rządów PiS działania rządu były nieustannie relacjonowane i zachwalane przez państwowe media.
Zapytaliśmy polityków PiS, jak oceniają to, że - mimo tak szerokiej promocji działań rządu finansowanej z budżetu państwa - Mateusz Morawiecki organizował jeszcze autopromocję na własną rękę.
- To było źle odbierane w partii. To było takie pokazywanie: zobaczcie, stać mnie na to, żeby całą pensję wydać na promowanie samego siebie. Wcześniej media opisywały też, że w 2019 r. na kampanię premiera i innych czołowych polityków PiS ogromne kwoty wpłacali ludzie z państwowych spółek. To był sygnał, że w naszej partii są "wyrobnicy", którzy tak jak ja w kampanii mają ściśle wyliczone pieniądze i mają biegać po ulicach z ulotkami - i są "oligarchowie", którzy mają nieograniczone środki i promują się na okrągło. To bardzo zniechęcało mnie i innych do działania w kampanii. Przez to odechciewało się cokolwiek robić, bo mieliśmy takie poczucie, że nie mamy szans z "oligarchami" – mówi działacz PiS, który w ostatnich wyborach kandydował do parlamentu w Łodzi.
Zdegustowana jest też jego partyjna koleżanka z Warszawy: - Pracuję od lat w budżetówce i to, że premier w kilka miesięcy wydaje na promowanie samego siebie więcej, niż ja zarobię przez dwa lata, jest dla mnie oburzające. Zwłaszcza, że członkowie rządu, ze względu na swoje stanowiska, mają ogromne możliwości zareklamowania się. I Mateusz Morawiecki z tych możliwości korzystał w znacznie większym stopniu niż jego poprzednicy. Myślę, że takie oderwanie się rządu od ludzi było jedną z przyczyn tego, że wyborcy odwracali się od PiS - podsumowuje.
Bianka Mikołajewska, dziennikarka Wirtualnej Polski
Napisz do autorki: bianka.mikolajewska@grupawp.pl