"Zero spontaniczności"
Niemal każdy korzystający z publicznego transportu, musiał spotkać pasażera, który za wszelką cenę próbuje zwrócić na siebie uwagę wszystkich podróżujących. Człowieka, który konieczne chciał być w centrum uwagi spotkała w Warszawie Internautka Monika.
- Do tramwaju na przystanku Dworzec Centralny wchodzi chłopak - spieczony na solarium, ogolona głowa, duże okulary przeciwsłoneczne z lustrzanymi szkłami, obcisła czarna koszulka na styk z rurkami-jeansami. I obowiązkowo - słuchawki w uszach. Pasażer staje na schodkach starego tramwaju. Mimo że to centrum Warszawy - w pojeździe jest całkiem luźno. Chłopak zaczyna się powoli ruszać w rytm muzyki. Najpierw się lekko giba: trochę w prawo, trochę w lewo. Po chwili dołącza nogi: kic, kic w kolanach, prawa - lewa - dostaw. Przyszła kolej na biodra - kręci ósemeczki stojąc przy rurce do trzymania. I właśnie ten przedmiot włączył do swojej choreografii. Przytrzymuje się jedną ręką i zaczyna, kręcąc biodrami, schodzić coraz bardziej w dół, kręci w górę i znowu w dół... Cały jego taniec wygląda nieapetycznie, jak tani pokaz w barze go-go. Tramwaj dojeżdża na przystanek z palmą - Foksal. Chłopak odwraca się do pasażerów, kłania w pas i chyba widząc miny widzów jego występ(k)u, dłonią uniesioną "na śledzika" rezygnuje z
owacji i bisów komentując: "zero spontaniczności w życiu, co?" - opowiada w zgłoszeniu do Wirtualnej Polski Internautka Monika.
Przeczytaj też: Horor w polskich autobusach - relacja pasażerów
Byłeś świadkiem niecodziennej sytuacji w komunikacji miejskiej? Opublikujemy Twój materiał!