Panie Tomaszu, powiedział pan o tym, że zbliżają się trzy najważniejsze dni dla każdego wierzącego i Wielkanoc. To
chciałem poruszyć jeszcze jeden wątek, gorąco dyskutowany - obostrzenia w kościołach. Albo
nawet zamykanie kościołów na ten czas i poproszenie wiernych, żeby jednak w tym roku pozostali w domach.
No ostatecznie mamy rozporządzenie takie, które nie zamyka kościołów, tylko ogranicza do
nich dostępność, w taki sposób, żeby one były bezpieczne. Część z ekspertów...
Ale może to za mało.
Część z ekspertów, nawet profesor Horban, który bardzo surowo w tym momencie wypowiadał się o otwartych kościołach, mówi, że wydaje
się, że jeśli te obostrzenia będą przestrzegane, to to powinno wystarczyć. Pamiętajmy, kościoły mają ogromną kubaturę,
duże kościoły mogą pomieścić naprawdę dużo wiernych, jeśli odstęp dwumetrowy, dystans,
maseczki będą zachowywane. To oczywiście przy świadomości, że wszystkie osoby,
które mają jakiekolwiek objawy chorób, obawiają się, mają bliskich, którzy są chorzy albo
po prostu wiedzą, że mogą się zarazić, to te osoby są zwolnione
z obowiązku uczestnictwa we mszy świętej - oczywiście wielkanocnej, bo Triduum Paschalne w ogóle nie jest czasem
obowiązkowym. Nie mamy obowiązku być wtedy w kościele. Tak naprawdę dopiero Wielkanoc jest tym dniem, kiedy
trzeba być. Natomiast wszystkie te dyspensy są już udzielone. Natomiast trudno wymagać od
ludzi wierzących, żeby jeżeli mogą, jeżeli są zdrowi, jeżeli nie stanowią zagrożenia,
jeżeli zachowują wszystkie zalecenia sanitarne i duchowni, którzy opiekują
się świątyniami, także, żeby przynajmniej nie próbowali być
na tych najważniejszych dniach i modlić się w świątyni.
Panie Tomaszu, ale na pewno sam
pan widział, bo przecież media społecznościowe dosłownie dzień, dwa temu obiegły nagrania z transmisji z jednej
ze świątyń, gdzie mieliśmy troszkę poprzykrywane te ławy, tak żeby nie było widać, że tam są ludzie.
W ten sposób, no to jest oczywiście kwestia odpowiedzialności. Ale powiedzmy też tak, od
tego są władze świeckie, żeby wydane przez siebie polecenie egzekwować.
W mojej parafialnej świątyni policja była, sprawdzała. Tam akurat nikt nie naruszał tych
kwot, tych limitów, które były. Ale policja przyjeżdżała, sprawdzała. Bardzo przyjemnie,
kulturalnie. No jeśli ktoś uważa, że nie obowiązują go decyzje państwa w sprawie, która
jest sprawą administracyjną, a nie
religijną, o tak powiedzmy, no to są środki, żeby go zdyscyplinować, powiedziałbym w ten sposób. To znaczy jest
policja, jest prokuratura, jest sąd - jeśli trzeba pociągnąć do odpowiedzialności, to
po prostu trzeba to zrobić. To już jest pytanie o działanie państwa i o odpowiedzialność osób, o których pan mówi.
Ale trochę dostaliśmy już odpowiedź na to pytanie, panie Tomaszu, bo minister zdrowia sam powiedział, że liczy na to, że te wszystkie miejsca same
się skontrolują.
To jest nieco bardziej skomplikowane, bo ja powtórzę jeszcze raz: w mojej warszawskiej parafii policja była w
czasie każdej mszy świętej i sprawdzała. Więc to nie jest tak, że
minister zdrowia ma władzę nad policją i że ona nie
sprawdza.
Ale rozumie, że gdyby tak się działo, to nikt nie może powiedzieć, że to jest skandal, że
to jest zakłócanie nabożeństwa - że to wszystko jednak można zrobić rozsądne i
z klasą.
Można to zrobić rozsądnie i z klasą. Powtórzę jeszcze raz, znaczy biskupi nie są ekspertami
w sprawie epidemiologii. Księża
również nie. W związku z tym nie ma powodów, żeby uważać, że ich opinię na ten temat są wiążące.
Są specjalistami od kultu i od teologii, ale nie od przenoszenia wirusa, nie od obostrzeń epidemicznych. W związku z
tym w tej sprawie akurat bardzo
jednoznacznie trzeba powiedzieć, że autorytet i władzę
ma państwo, a nie Kościół, i z tej perspektywy państwo ma prawo wyciągać
konsekwencje wobec tych, którzy obostrzenia, prawo złamali. Oczywiście
księża, którzy zostaną pociągnięci do odpowiedzialności, będą mieli pełne prawo pójść z tą sprawą do sądu i się sądzić.
Zobaczymy jakie będą efekty. Ale podkreślę jeszcze raz, od egzekwowania prawa w takiej sprawie jest państwo.