"Korwin-Mikke był wśród zamaskowanych - mamy zdjęcia"
Sprawcami aktów przemocy podczas obchodów święta niepodległości w Warszawie byli uczestnicy Marszu Niepodległości, którzy utożsamiają się ze skrajną, prawicową i faszystowską polityką - oceniła koalicja Porozumienie 11 listopada. Jej zdaniem, wśród zamaskowanych osób, które uczestniczyły w zamieszkach był znany prawicowiec Janusz Korwin-Mikke, który w jednym z czatów internetowych powiedział, że "należy bić lewaków w Warszawie".
12.11.2011 | aktual.: 12.11.2011 19:14
Porozumienia 11 listopada, organizowało wiec "Kolorowa Niepodległa", który w piątek stanął na trasie "Marszu Niepodległości". W wyniku zamieszek zatrzymano 210 osób, w tym 95 obcokrajowców. 40 policjantów zostało lekko rannych. Do szpitali przewieziono 29 osób, które odniosły obrażenia.
Prócz starć narodowców uczestniczących w "Marszu Niepodległości" z policją na pl. Konstytucji i pl. Na Rozdrożu, w stolicy doszło też do bójki przedstawicieli organizacji lewicowych z grupą narodowców na Nowym Świecie. Uczestnicy defilady historycznej relacjonowali, że zostali zaatakowani przez przedstawicieli organizacji lewicowych z Niemiec.
- Widzimy zdemolowany Plac Konstytucji, widzimy akty przemocy wobec policji, wobec zwykłych warszawiaków, widzimy spalone wozy telewizyjne, atakowanych dziennikarzy, widzimy ogromne zdewastowanie miasta - mówiła na konferencji prasowej w Warszawie Ellisiv Rognlien z koalicji 11 listopada.
Jak podkreślała, podczas piątkowych rozrób zdemolowano bary, kawiarnie, sterroryzowano też zwykłych mieszkańców Warszawy. Zwróciła uwagę, że ludzie musieli się kryć w obronie przed skrajnymi prawicowymi bojówkami.
Według niej, wszystko to jest skutkiem działania uczestników "Marszu Niepodległości" organizowanego przez Obóz Narodowo Radykalny i Młodzież Wszechpolską. Zdaniem Rognlien, do Warszawy na zaproszenie ONR i MW przyjechały skrajne grupy, dlatego, że ludzie je tworzący utożsamiają się z przekazem politycznym Marszu.
- Utożsamiają się ze skrajną, prawicową polityką, rasistowską i faszystowską. To są uczestnicy marszu, którzy byli sprawcami tych aktów przemocy - oświadczyła.
Jej zdaniem, gdyby "Kolorowa Niepodległa" nie zablokowała "Marszu Niepodległości" to ofiarami ich agresji mogłoby się stać jeszcze wiele więcej ludzi, lokali i organizacji zrzeszających różne mniejszości. - Blokada była pokojowa i stanowiła wyraźny przekaz, że nie ma akceptacji dla faszyzmu i dla przemocy wobec warszawiaków - mówiła Rognlien.
Jak podkreśliła, dla organizatorów kontrmanifestacji nie jest zaskoczeniem, że doszło do zamieszek w stolicy. Według niej, przed 11 listopada w internecie pojawiały się różne wypowiedzi, które wskazywały na to, że coś takiego będzie się dziać.
Przytoczyła fragment czatu internetowego Janusza Korwin-Mikkego, w którym - odpowiadając na pytanie - zgodził się z opinią, że "należy bić lewaków w Warszawie", ale oszczędzać kobiety i dzieci. Zwróciła uwagę, że polityk był w komitecie poparcia Marszu Niepodległości, a także był obecny podczas samych zamieszek. - Mamy zdjęcia Janusza Korwina-Mikkego wśród osób zamaskowanych - mówiła.
Z kolei inny działacz Porozumienia 11 listopada, Jacek Fenderson tłumaczył udział w ich wiecu przedstawicieli organizacji antyfaszystowskich z Niemiec oraz Czech i Białorusi. Jak mówił, przyjechali oni do Warszawy, by wesprzeć Porozumienie w zablokowaniu marszu skrajnej prawicy. - Obserwujemy jednak demonizowanie gości z Niemiec, którzy byli już w warszawskich komisariatach, kiedy nacjonaliści i neofaszyści nie tylko z Polski demolowali miasto i siali terror wśród warszawiaków - powiedział.
Jak ocenił, zarówno organizatorzy "Marszu Niepodległości", jak i policja "potrzebują kozłów ofiarnych, na których zrzucają odpowiedzialność za wszystko co się wydarzyło". - Prawda jest taka, że ktoś musi tą odpowiedzialność ponieść, ale nie mogą to być ci, którzy zostali zatrzymani prewencyjnie na kilka godzin przed zajściami. Za wczorajszy terror w mieście odpowiadają neofaszystowskie organizacje ONR i Młodzież Wszechpolska, które zaprosiły skrajnie prawicowy tłum do Warszawy. Ruch antyfaszystowski nie da się skryminalizować.
Podczas konferencji odczytano także oświadczenie grupy niemieckich antyfaszystów, w którym tłumaczą oni, że są grupą ludzi zrzeszających różne środowiska antyfaszystowskie i przyjechali do Warszawy tylko po to, by wesprzeć "Kolorową Niepodległą". Wyrazili także oburzenia, że policja wciąż przetrzymuje blisko sto osób z tej grupy bez postawienia im konkretnych zarzutów.
"Zdecydowanie sprzeciwiamy się tym represjom. Antyfaszyzm nie jest zbrodnią lecz konieczną odpowiedzią w obliczu rosnącej siły faszyzujących grup w całej Europie" - napisano w oświadczeniu.