Koronawirus we Włoszech. Liczba zakażeń rośnie jak w Polsce. "Plaże zatłoczone"
Koronawirus nie ustępuje. Liczba zakażeń we Włoszech znowu rośnie i waha się w okolicach tysiąca nowych przypadków dziennie. - Ludzie nie boją się już tak, jak na początku epidemii. Turystów jest dużo, plaże są zatłoczone - mówi nam Justyna, mieszkanka Rzymu. - Pandemia się nie cofa, a liczba zakażeń cały czas rośnie, podobnie jak w Polsce - komentuje wirusolog.
25.08.2020 22:33
Liczba zakażeń koronawriusem we Włoszech jest najwyższa od maja, kiedy cały kraj objęty był kwarantanną. Ministerstwo Zdrowia poinformowało w poniedziałek o 1210 odnotowanych nowych przypadkach zakażeń, we wtorek było ich 953, wcześniej w trakcie weekendu dobowa liczba dziennych zakażeń utrzymywała się w okolicach tysiąca.
Koronawirus we Włoszech. "Ludzie nie boją się tak, jak na początku pandemii"
Do tej pory we Włoszech potwierdzono ponad 260 tys. przypadków zakażenia COVID-19. Wyleczonych zostało ponad 205 tys. osób, zmarło ponad 35 tys. osób.
Najwięcej zakażeń przybyło w Lombardii (110), Wenecji Euganejskiej (116) i w regionie Emilia Romana na północy kraju (116). Mimo rosnącej liczby zakażeń restrykcje we Włoszech nie są tak zaostrzone, jak na początku pandemii.
- Od godziny 6 do 18 musimy nosić obowiązkowo maseczki. Zamknięte zostały wszystkie kluby taneczne, bo pojawiały się w nich przypadki zakażeń koronawirusem i stawały się ogniskami epidemii - opowiada WP Malwina, mieszkanka Florencji. - Maseczki nie trzeba mieć obowiązkowo na plaży, ale ważne jest zachowanie dystansu. Nos i usta musimy zakrywać zawsze wtedy, kiedy wchodzimy się do zamkniętych pomieszczeń - dodaje.
Koronawirus. Polska tuż za Włochami pod względem liczby zakażeń
- Mimo tego, że liczba zakażeń rośnie, na ulicach, w barach czy na plaży przebywa bardzo dużo ludzi - opowiada nam mieszkanka Rzymu, która od kilku dni jest na wakacjach na Sycylii. - Do restauracji nie można wchodzić bez wcześniejszej rezerwacji stolika. Ludzie nie boją się już tak, jak na początku, kiedy we Włoszech wybuchła epidemia. Obawiam się jednak, że po powrocie z wakacji zakażeń będzie więcej - dodaje.
- Na całym świecie trend jest taki, że po okresie ewentualnego spadku, liczba zakażeń rośnie - mówi nam Ryszard Łukoś, jeden z głównych analityków firmy ExMetrix, która monitoruje dane o epidemii w Polsce. Według najnowszych prognoz w Polsce już we wrześniu liczba dobowych zakażeń będzie wahała się w okolicach tysiąca, co oznacza, że sytuacja będzie podobna do tej we Włoszech.
Wirusolog: "Pandemia nie ustępuje. Chodzi nie tylko o Polskę czy Włochy"
- Sytuację Polski można porównać do włoskiej, ale trudno tu o jednoznaczne prognozy. Liczba zakażeń w kraju przez ostatnie dni była niższa, ale powodem było mniej wykonanych testów. Teraz ponownie wzrosła - mówi wirusolog dr Tomasz Dzieciątkowski. - Jedno jest pewne. Nie możemy powiedzieć, że pandemia koronawirusa się cofa, dotyczy to zarówno Polski, Włoszech, jak i reszty Europy. Pandemia nie ustępuje, a zakażeń jest coraz więcej - dodaje.
Jak tłumaczy Dzieciątkowski, większość prób powrotu do "normalności", poluzowania restrykcji, planów powrotu uczniów do szkół sprawia, że obserwujemy wzrost zakażeń. - Chodzi tu m.in. o Francję, Polskę, Włochy czy Niemcy. Wyjątkiem są odizolowane społeczności, chociażby Nowa Zelandia, która ma bardzo rygorystyczne przepisy, jeżeli chodzi o wjazd do kraju - mówi wirusolog.
Dzieciątkowski podkreśla, że państwa nie zdecydują się na tak drastyczny ponowny lock down, jak na samym początku. - Tego typu sytuacje są wskazane z punktu widzenia epidemiologicznego, ale nie są możliwe z powodu sytuacji gospodarczej - wyjaśnia ekspert.
"Prawdziwe wyzwanie dla organizmu jesienią, czyli superinfekcja"
Według Dzieciątkowskiego prawdziwe wyzwanie zacznie się w Polsce w listopadzie. - Jeżeli u jednego pacjenta spotka się grypa i koronawirus SARS-CoV-2, to dojdzie do tak zwanej superinfekcji, czyli nałożenia się dwóch zakażeń na siebie w tym samym czasie - tłumaczy wirusolog. - Każda superinfekcja sprawia, że jedna z chorób będzie przebiegała ciężej, a organizm zamiast z jednym patogenem, będzie musiał walczyć z dwoma. To będzie prawdziwe wyzywanie dla służby zdrowia - dodaje.