Koronawirus w Polsce. Lekarz z podejrzeniem zakażenia zmuszony do pracy
Dyrektor jednego ze szpitali na Mazowszu wezwał chirurga do pracy po 3 dniach od momentu przeprowadzenia testu na obecność koronawirusa. Na wynik czeka się 7 dni. Do Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie dziennie zgłaszanych jest kilkadziesiąt nadużyć.
Szef szpitala w woj. mazowieckim wezwał chirurga na dyżur. Lekarz miał przez 7 dni czekać na wynik testu na obecność koronawirusa po tym, jak miał kontakt z zakażony pacjentem. W pracy musiał stawić się jednak po 3 dniach. - Polecił mi włożyć pełen zestaw ochronny i dyżurować, bo nie ma z kim zostawić pacjentów - mówi medyk w rozmowie z "Rzeczpospolitą".
Mężczyzna posłuchał w obawie przed utratą pracy. Martwi się jednak, czy nie zarazi pacjentów. Zaskoczony prośbą dyrektora jest doktor Piotr Watoła, wiceszef Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Lekarzy (OZZL). Przyznaje, że na specjalnej infolinii dziennie otrzymuje od lekarzy kilkadziesiąt telefonów związanych z łamaniem prawa podczas epidemii koronawirusa.
Przeczytaj: Wybory prezydenckie 2020. Były dyrektor w rządzie PiS: błagam o rozwagę ws. głosowania korespondencyjnego
Również do Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie codziennie zgłaszanych jest kilkadziesiąt nadużyć. Eksperci podkreślają, że wydawanie medykom poleceń odbywania dyżurów i udzielania świadczeń zdrowotnych, mimo bezpośredniego kontaktu z zakażonym, może naruszać prawo. W grę wchodzą nawet dwa lata więzienia. Prawnik Sebastian Stykowski nie wyklucza wniosków do ministra zdrowia o zawieszenie kierowników łamiących przepisy.
Zapisz się na nasz specjalny newsletter o koronawirusie.
Źródło: rp.pl