Koronawirus. Nowa luka w danych Ministerstwa Zdrowia? Brakuje tysięcy wyników testów
Jak ustaliła Wirtualna Polska, w statystykach Ministerstwa Zdrowia pojawiła się kolejna niewyjaśniona luka. W raportach brakuje tysięcy wyników testów. Zdarzyło się, że lekarze i sanepid zlecali 110 tys. testów na COVID-19 na dobę, a ministerstwo informowało o wykonaniu 66 tys.
Minister Zdrowia Adam Niedzielski musi się ostatnio zmagać z podejrzeniami o ręczne sterowanie danymi na temat epidemii koronawirusa. Chodzi o zaskakująco małą liczbę wykonywanych testów i w związku z tym "dobre" dane na temat dziennej liczby stwierdzanych zakażeń.
- O tym, ile mamy wykonywanych w Polsce testów, w przeważającej mierze decyduje liczba zleceń wystawianych przez lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej. Im więcej pacjentów objawowych zgłasza się do przychodni czy na teleporadę, tym więcej testów. Skoro do lekarzy idzie mniej osób z objawami, to robi się mniej testów. To absurdalny zarzut, który wynika z nieznajomości systemu - broni się minister Adam Niedzielski w rozmowie z Dziennikiem Gazeta Prawna.
Tymczasem Ministerstwo Zdrowia opublikowało grafikę, z której wynika, że istnieje różnica pomiędzy liczbą testów zlecanych przez lekarzy i sanepid a liczbą faktycznie przeprowadzonych badań.
W rządowym dokumencie "Strategia walki z pandemią COVID-19" czytamy, że 26 października liczba zleceń testów na koronawirusa doszła do około 110 tys. dziennie. Ponad 73 tys. zleceń pochodziło od lekarzy pierwszego kontaktu, około 30 tys. zleceń z tzw. innych źródeł (sanepid, szpitale).
Ile badań wykonano? 27 października informowano, że "w ciągu doby wykonano ponad 66 tys. testów na koronawirusa".
Koronawirus. Zlecono 390 testów. Brakowało 33 tys. wyników
Rzecz jasna laboratoria nie wykonują wszystkich zleconych testów w 24 godziny. O problemie przeciążenia próbkami, informowała w rozmowach z dziennikarzami Matylda Kłudkowska, wiceprezes Krajowej Izby Diagnostów Laboratoryjnych. - Laboratoria coraz częściej nie nadążają z przerobieniem wymazów, dlatego nie chcą przyjmować więcej próbek - mówiła. Wyjaśniła, że z tego powodu pacjenci czekają na wynik nawet 7 dni.
Grafika z ministerstwa potwierdza, że część badań odkładanych jest z dnia na dzień, a zaległe wyniki były ogłaszane w soboty i niedziele. Problem w tym, że nie zgadzają się również liczby testów z podsumowań całego tygodnia.
W dniach 19-25 października łączna liczba zleceń do testów wyniosła 390 tys. W tym czasie MZ poinformowało na Twitterze o wykonaniu 356 tys. testów. Brakuje 33 tys. wyników.
Ministerstwo Zdrowia nie potrafi odpowiedzieć na pytanie Wirtualnej Polski, skąd biorą się takie różnice. W biurze prasowym usłyszeliśmy, że opracowywana jest analiza danych na ten temat.
Ostatnie możliwe wytłumaczenie to tzw. wyniki "niediagnostyczne", przed którymi ostrzegał w zaleceniach dla laboratoriów PZH Narodowy Instytut Zdrowia Publicznego. To przypadki, gdy diagnosta stwierdzi błędy przy pobraniu próbki i uznaje ją za niezdatną do badań. Nie podano jednak jakiej liczby pobieranych próbek może dotyczyć ten problem.
Koronawirus. Dziurawe dane ministerstwa. "Natłok pracy"
To kolejna niewyjaśniona luka w danych o epidemii publikowanych przez Ministerstwo Zdrowia. Ostatnio Michał Rogalski, twórca bazy danych o epidemii koronawirusa w Polsce wychwycił błąd w danych o zakażeniach w województwach: mazowieckim i śląskim. PSSE w Warszawie informuje, że zakażonych było więcej o 14,2 tys. niż w raportach ministerialnych. Z kolei na łączach pomiędzy Śląskiem a ministerstwem zgubiło się 4 tys. zakażonych.
Jak się okazuje, taka liczba ma spore znaczenie. Według wyliczeń Piotra Tarnowskiego niezależnego analityka, gdyby uwzględnić różnice w statystykach, już 12 listopada Polska otarłaby się o próg wprowadzenia narodowej kwarantanny. Wskaźnik wynosiłby 69,8, a przy 70 rząd zapowiadał lockdown.
Według ministra zdrowia takie błędy zdarzają się w natłoku pracy. Zazwyczaj są wychwytywane i korygowane, zanim fakt ujrzy światło dzienne. Sprawę ma wyjaśnić Główny Inspektor Sanitarny.
Przypomnimy, że w sprawie liczby testów na koronawirusa zdarzały się kuriozalne pomyłki. WSSE w Kielcach błędnie raportowało o przeprowadzeniu 230 tys. testów. Ten błąd został wychwycony na początku sierpnia. Ministerstwo odjęło niewykonane testy ze statystyk.