Korea Północna. Udało się uciec Kimowi. Ale wolności nie odzyskali
Koreańczycy z Północy uciekają z kraju. Kolejna grupa uchodźców, w tym dzieci, przybyła na łodzi rybackiej do Korei Południowej. Jak podała w środę agencja informacyjna Yonhap, trwają właśnie ich przesłuchania w Seulu.
Jak podaje agencja prasowa Yonhap, 6 maja wojsko Korei Południowej zauważyło łódź rybacką, zbliżającą się do linii granicznej na Morzu Żółtym. Gdy wpłynęła na południowe wody, łódź z migrantami została zatrzymana.
Przechwyceni przez żołnierzy z Południa to kilkuosobowa grupa uciekinierów z komunistycznej Północy, wśród nich byli nieletni. Uchodźcy, jak podaje Yonhap, przyznali się do ucieczki z kraju i chęci osiedlenia w kapitalistycznej Korei Płd.
Ponieważ oba kraje formalnie pozostają w stanie wojny, uciekinierzy z rządzonego przez Kima kraju zostali przetransportowani do bazy wojskowej w Seulu. Zgodnie z protokołem są przesłuchiwani przez władze, w tym Narodową Służbę Wywiadu.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Uciekają spod rządów Kima
Granicę pomiędzy dwoma państwami koreańskimi dzieli zaminowana strefa zdemilitaryzowana o szerokości 4 km, dlatego ta droga ucieczki jest dla Koreańczyków z Północy praktycznie zamknięta.
"Dezercje przez granicę morską lub lądową między dwoma krajami są rzadkie ze względu na poziom nadzoru wojskowego wzdłuż wspólnej granicy, dlatego większość mieszkańców Korei Północnej, którzy decydują się na opuszczenie swojego kraju, ucieka do Chin" - pisze agencja Yonhap.
Dokładna liczba uciekinierów nie jest znana. Według szacunków organizacji pozarządowych mowa jednak o dziesiątkach, jeśli nie setkach tysięcy osób. Większość osiedla się w Chinach, niektórzy ubiegają się o azyl w Korei Płd., Tajlandii czy Mongolii.
Pekin, który chce zapobiec masowym ucieczkom z kraju Kim Dzong Una, nie uważa ich za uchodźców. Dla Chin to "migranci ekonomiczni", dlatego deportują ich do kraju, gdzie - jak wskazuje ONZ - uciekinierów czekają więzienie i tortury.