Kopalnia "Brzeszcze": walka z pożarem trwa
Ratownicy, trzeci tydzień prowadzący akcję pożarową w kopalni "Brzeszcze", gdzie 1 kwietnia zapalił się metan, nie przerywają pracy na święta. Jednak panujące w zagrożonym rejonie - 640 metrów pod ziemią - warunki wykluczają szybkie dotarcie do zaginionego tam górnika.
Dyrektor Centralnej Stacji Ratownictwa Górniczego w Bytomiu Zygmunt Kajdasz powiedział PAP, że akcja ratownicza polega obecnie głównie na tłoczeniu w rejon pożaru azotu, który ma wychłodzić pole pożarowe i zmienić skład atmosfery. Jednocześnie odprowadzane są stamtąd niebezpieczne gazy. Czujniki na bieżąco monitorują sytuację.
Zdaniem Kajdasza obecnie pozostaje czekać aż akcja ta przyniesie efekty, a temperatura w chodniku zmniejszy się. Dopiero wówczas możliwe będzie bezpieczne wprowadzenie tam ratowników i dotarcie do ciała zaginionego 38-letniego górnika. Kajdasz szacuje, że może to potrwać nawet trzy miesiące.
Metan, który zapalił się 1 kwietnia w chodniku wentylacyjnym przy ścianie wydobywczej kopalni "Brzeszcze" poparzył 11 górników, w tym kilku ciężko. Większość poszkodowanych trafiła do Centrum Leczenia Opatrzeń w Siemianowicach Śląskich. Część z nich opuściła już szpital.