PublicystykaKonstytucja dosięgła Dudę na drugim końcu świata. Polonia przestała być azylem dla prawicy

Konstytucja dosięgła Dudę na drugim końcu świata. Polonia przestała być azylem dla prawicy

Polonia przestała być bezpieczną przystanią dla polityków prawicy. A zwłaszcza dla tego, który w takie podróże – z racji stanowiska – jeździ najczęściej. Dla prezydenta Andrzeja Dudy.

Konstytucja dosięgła Dudę na drugim końcu świata. Polonia przestała być azylem dla prawicy
Źródło zdjęć: © PAP/AFP
Michał Gostkiewicz

23.08.2018 | aktual.: 23.08.2018 14:51

Nie ma lepszego sposobu dla prawicowego polityka na poprawę notowań, jak wyjazd za granicę. Do Polonii. Wiadomo, zawsze tam go dobrze przyjmą, chlebem i solą powitają, prezenty z Polski jak relikwie przyjmą, krew dawnych bohaterów przy pomnikach kwiatami uczczą, wiarę polską katolicką wspólnie wyznają, o Ojczyznę wypytają, za wywiad w rozgłośni ojca Tadeusza albo w prawicowym tygodniku pochwalą, młodzież w strojach ludowych niczym poczet sztandarowy wystawią. Zdjęcia pójdą w świat – i do Polski, elektorat zobaczy: no, światowy ten nasz prezydent, światowy, z innymi przywódcami jak równy z równymi rozmawia.

Z pozoru polska para prezydencka powinna być po prostu ulubieńcami Polonii w takiej Australii. Reprezentują młodą, prężną, konserwatywną Polskę, przywiązaną do religii, tradycji i patriotyzmu. Tyle że ostatnie lata pokazały, że Polonia nie jest tak jednorodnie narodowa i prawicowa, jak polscy politycy myśleli. O czym właśnie polski prezydent i jego małżonka się przekonują.

Obraz
© PAP/AFP

W Australii w wyborach w 2015 r. wygrał PiS. Ale te około 40 proc. poparcia to nie to samo, co prawie 70 w USA. Nic dziwnego, że na antypodach znalazło się trochę przeciwników obecnej władzy. Małe grupki demonstrantów są z parą prezydencką od początku. Ich protesty były niewielkie, ale głośne. W Melbourne były to „aż” 44 osoby,w Sydney - około 100. Ale zdjęcia poszły w świat. Trzy kolejne osoby nagrały wideo, w którym mówią: „Wy sobie w Polsce śpicie, ale my protestujemy. Będziemy za was protestować tutaj w Sydney. Chcemy pokazać, jak bardzo jesteście dla nas ważni. Sydney z wami! Konstytucja!”

Rzeczywiście, jak widać na niedawno założonym profilu „Polish Community in Australia” na Twitterze, ludzie ubrani w koszulki z napisem „KonsTYtucJA”, które KOD ostatnio zakładał na pomniki w Polsce, towarzyszą prezydenckiej parze wszędzie. Można oczywiście zapytać, skąd nagle wziął się ten profil. Ale można zapytać, co spowodowało nagłą aktywizację przeciwników władzy PiS. Przecież gdyby żyjącym tysiące kilometrów od Polski emigrantom się nie chciało, to nic by ich nie zmusiło do wyjścia na ulice.

Ale to, co najbardziej dziwi, to reakcja Agaty Dudy, która odwraca się w kierunku protestujących. I wygląda, jakby rytmicznie biła brawo do okrzyków „Kon-sty-tucja!”. Jeśli rzeczywistość wygląda tak, jak na powyższym filmie, to jest to pokaz ogromnej arogancji i buty. Nie przystoi, po prostu nie przystoi. Mądry polityk – a czy pani prezydentowa chce, czy nie, jest obecnie politykiem, choćby nie wiem jak milczącym – nie ma prawa kpić ze zwykłego człowieka, który przeciw niemu protestuje.

Tak, są głosy, że może być zupełnie odwrotnie. "(...) A może był to przejaw sympatii z tym, co krzyczą manifestanci? Naprawdę można to dwojako odczytać, zważywszy, że nigdy w kraju nie demonstrowała poparcia dla tego, co robi PiS. Wiem, nie było też sprzeciwu, ale być może nie o to jej chodziło, o co ją teraz się oskarża?" - zauważył jeden z użytkowników Twittera.

Parze prezydenckiej moga jednak puszczać nerwy, bo podróż, która miała być propagandowym sukcesem, absolutnie nim nie jest. Duda leciał do Australii w chórze szumnych zapowiedzi o dobiciu targu na dwie stare fregaty dla polskiej marynarki. W dniu wylotu prezydenta wybuchła bomba – fregat nie będzie, bo nie chce ich premier Morawiecki. A potem zamiast premiera Australii na rozmowy z głową polskiego państwa wydelegowana została szefowa MSZ Julie Bishop (odbyło się spotkanie Duda-Turnbull, jednak dalsze spotkania były już bez Australijczyka, który ma większy problem na głowie: może stracić przywództwo w partii i fotel premiera - przyp. red.). „Początkowo planowano, że rozmowy bilateralne odbędą się między prezydentem Dudą a premierem Malcolmem Turnbullem” – nie zdołała ukryć zdziwienia Polska Agencja Prasowa.

Dalej nie było lepiej. Miejscem spotkania z Polonią w Australii nie była placówka dyplomatyczna, tylko kościół. Duda spotkał się z Polakami zaraz po mszy w Kościele Matki Bożej Częstochowskiej Królowej Polski na przedmieściach Sydney. Nie bronię prezydentowi uczestnictwa w celebracji kultu religijnego, którego jest wyznawcą. Ale musi pamiętać, że nie wszyscy Polacy są katolikami. Placówka dyplomatyczna jest miejscem neutralnym światopoglądowo – kościół nie. Głowa państwa nie zaprezentowała się zresztą jako prezydent wszystkich Polaków, ale raczej jako ten, co dzieli. Bo czym innym, jak nie dzieleniem, są słowa, które wypowiedział.

Tyle lat komunizmu i popadania w biedę. Z mozołem, ciężko, bo już prawie 30 lat minęło, udaje nam się to jakoś odkręcić, a nie jest to łatwe. (...) Są instytucje, które jeszcze cały czas trzeba naprawiać i wyganiać z nich komunistów. Ale póki co udaje nam się Polskę odbudowywać.
Prezydent Andrzej Duda

Pan prezydent najwyraźniej zapomniał, że szukanie komunistów można byłoby uskutecznić także w jego byłej, macierzystej partii.

Zanim Duda w ogóle przyleciał do Australii, do najwyższych władz tego kraju trafiły listy protestacyjne, w których miejscowa Polonia wzywa rząd w Canberrze do poruszenia w rozmowach z polskim prezydentem kwestii łamania praworządności w Polsce.

A jakby tego było jeszcze mało, to sam prezydent nie ustrzegł się wpadek. Zamiast dziękować władzom i społeczeństwu Nowej Zelandii (to drugi etap wizyty), dziękował…Irlandii i Irlandczykom. Owszem, niejeden Nowozelandczyk ma korzenie na Zielonej Wyspie, ale to już chyba przesada:

Wniosek? Prawicowi politycy nie mogą już czuć się bezpiecznie, gdy jadą do rodaków za granicą. Zamiast królewskiego przyjęcia i honorów może ich czekać krytyka i protesty, które z lubością podadzą w eter tak znienawidzone przez nich „liberalne media” z całego świata. I to nawet w największej rzekomej twierdzy prawicy – w Stanach Zjednoczonych.

- W organizacjach polonijnych siedzą głównie ludzie najsilniej emocjonalnie związani ze starym krajem. I to właśnie oni głosują w polskich wyborach. Ale w terenie jest inaczej. Poza głównymi ogniskami Polonii Ameryka jest zasiedlona przez naukowców, lekarzy, prawników, biznesmenów, nie zrzeszonych w organizacjach polonijnych, którzy (…) sercem pozostają z Polską, ale głosują w wyborach w USA, bo mówią tak: głosować trzeba tam, gdzie się płaci podatki
b. amb. RP w USA Ryszard Schnepf

Około pół miliona Polonusów ma polskie prawa wyborcze, a w wyborach prezydenckich w 2015 r. głosowało mniej niż 30 tysięcy. Na Dudę. I stąd fałszywy obraz prawicowej, konserwatywnej Polonii.

Niedawno poinformowaliśmy jako pierwsi, że w drugiej połowie września prezydent Duda leci do USA. Już raz został w USA oprotestowany - i to zarówno przez przeciwników PiS, jak i przez środowisko "Gazety Polskiej" - za utrącenie z rządu Antoniego Macierewicza. Istnieje ryzyko, że jesienią oprócz chleba i soli prezydenta powitają transparenty z napisem „Konstytucja”.

I będzie wstyd.

Źródło artykułu:WP Opinie
Andrzej Dudadudaaustralia i oceania
Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)