Komu potrzebne szkolenia obronne? "Wystarczy wyłączyć Polakom prąd i mielibyśmy wojnę domową"
Szkolenia obronne promowane przez wojsko to nie pokaz siły, lecz konieczność - uważa Paweł Szlendak, instruktor survivalu i twórca serwisu "Partyzanci Lubelszczyzny". Jak podkreśla, polskie społeczeństwo jest dramatycznie nieprzygotowane do sytuacji kryzysowych. I wcale nie chodzi o wizję wojny. Wystarczy zwykła awaria prądu, brak wody czy chwilowy paraliż transportu.
- Powiem w krótkich, żołnierskich słowach: jesteśmy w czarnej d..., wystarczy, żeby padł prąd. Trzy dni bez energii i mamy na ulicach zamieszki, wojnę o zapasy, o wodę itd. - mówi bez ogródek ekspert. Jego zdaniem, współczesny komfort życia Polaków i zaufanie do technologii rozleniwiły ludzi i pozbawiły podstawowych umiejętności radzenia sobie.
Dlatego rozmówca WP uważa, że szkolenia obronne, które zaproponowali w czwartek szefowie MON oraz szef Sztabu Generalnego gen. Wiesław Kukuła, są bardzo potrzebne. Momentalnie znaleźli się też chętni. Jak dowiaduje się WP - już kilka godzin po konferencji generała na szkolenie zapisało się ponad 1200 osób. W pilotażu szkoleń obronnych przygotowano ponad 25 tys. miejsc na zajęciach.
Zdaniem instruktora survivalu, inicjatywa wojska to jedna z nielicznych okazji, by w praktyce uświadomić sobie, jak kruche jest nasze poczucie bezpieczeństwa. - Większość dorosłych nie potrafi rozpalić ogniska ani zdobyć wody spoza wodociągu. Nie ma zapasów w domu, auta tankują kiedy świeci się rezerwa. Nie wiedzą, jak reagować, gdy zawiedzie system. Polacy nie są przygotowani do żadnego działania kryzysowego. To nie brak siły, tylko brak wiedzy i nawyków - ocenia.
Wieś 20 min od Zakopanego. Tu każdy dom to dzieło sztuki
Pierwsze szkolenia zaplanowane są na 22 listopada i obejmują cztery typy ośmiogodzinnych kursów - bezpieczeństwa, przetrwania, medyczny i cyberhigieny. Uczestnicy mają nauczyć się, jak przygotować siebie i dom na sytuacje kryzysowe, jak udzielić pierwszej pomocy, jak reagować na realne zagrożenia oraz jak chronić dane i tożsamość w sieci. Zapisywać można się przez formularz internetowy i aplikację mObywatel.
Zdaniem rozmówcy, jednodniowe szkolenie, trwające osiem godzin, potrafi otworzyć oczy i "pokazać, co się dzieje między linijkami codziennego komfortu". I nawet jeśli ktoś nie wiąże swojej przyszłości z armią, to sam fakt zobaczenia takich prostych technik może skłonić go do przygotowania zapasów i alternatywnych źródeł energii.
- Po całym takim dniu szkolenia z wojskiem, na którym są różne elementy praktyczne, ludziom po prostu otwierają się oczy. Bo reszta to kwestia tylko treningu – mówi Szlendak. Jako przykład podaje brak umiejętności posługiwania się kompasem czy rozpalania ognia bez użycia zapalniczki. - Dorośli nie potrafią nawet trzymać kompasu płasko, trzymają go jak telefon komórkowy. A rozpalenie ognia krzesiwem to już jest gigantyczny problem - zauważa. Podkreśla, że to obserwacje z prowadzonych przez niego zajęć.
Instruktor wskazuje, że szkolenia obronne są potrzebne, bo część osób już za późno uświadamia sobie własne braki. Jego zdaniem, szkolenia mogą stanowić impuls do samodzielnej nauki i przygotowania podstawowych zapasów na nieprzewidziane okoliczności.
Szlendak przyznaje, że współczesny komfort życia rozleniwił społeczeństwo. - Żyjemy bardzo wygodnie. Tak ufamy technologii i cyfryzacji, że zatracamy podstawowe zmysły - ocenia. Jako przykład podaje umiejętność rozpalania ognia, która - choć kojarzy się z czymś banalnym - w praktyce dla większości osób jest barierą nie do przejścia.
- 90 proc. ludzi nie ma pojęcia, że istnieją różne typy ognisk, dopasowane do warunków i celu: czy to sytuacja kryzysowa, czy piknik z rodziną, czy grill na działce. Dziś, nawet mając zapalniczkę, w lekko wilgotnym środowisku 80 procent dorosłych nie jest w stanie utrzymać ogniska przez 10 minut - mówi instruktor.
Kryzysem na miarę wojny może być brak prądu lub wody
Szlendak ostrzega przy tym, że potencjalny kryzys nie musi mieć nic wspólnego z wojną. - Chodzi o zwykłą awarię prądu. Przez to, że ludzie są tak wygodni i w ogóle nieprzygotowani do jakiegokolwiek działania krytycznego, w trzy dni mielibyśmy wojnę domową - utrzymuje. - Ludzie nie mają zapasów, nie wiedzą, jak pozyskać wodę spoza wodociągu, nie mają pojęcia nawet, jak ognisko rozpalić - dodaje.
Przywołuje przykład awarii wodociągu w Otwocku. - Do wsparcia tego miasta musiały przyjeżdżać cysterny z mniejszych miejscowości, nawet z Lubelszczyzny. Chełm wysłał trzy, Kraśnik dwie. Miasto pod Warszawą nie było w stanie samodzielnie zabezpieczyć swoich mieszkańców. To pokazuje skalę problemu - mówi. - A jeszcze mieszkańcy mieli pretensje, że nikt im nie powiedział, że nastąpi awaria. Zostali poinformowani alertem RCB - dodaje.
Dlatego, jego zdaniem, edukacja - w każdej formie - jest zasadna. Choćby po to, by część społeczeństwa "obudziła się" i zawczasu przygotowała choć minimalne zapasy lub alternatywę dla energii elektrycznej. - Wtedy w sytuacji krytycznej taka osoba nie będzie tą, która po dwóch dniach chodzi głodna, zaczyna kraść i tworzyć konflikty na ulicy - podkreśla Szlendak.
Setki tysięcy przeszkolonych. Armia szuka rezerw
Dodajmy, że gen. Wiesław Kukuła oraz liczni eksperci wojskowi wyraźnie rozgraniczają szkolenia obronne dla cywili od systemu budowy realnej rezerwy armii. Wariant powszechnych szkoleń ma być realizowany w trybie jednodniowym i bliżej mu do pikniku z wojskiem. Jednak gen. Kukuła ogłosił też przygotowanie ochotniczych szkoleń dla studentów (dwa dni na miesiąc i pełny miesiąc raz w roku). Osoba, kończąca to szkolenie uzyska stopień oficerski na koniec studiów oraz po zdaniu egzaminu.
Zapowiedzi dotyczące szkoleń "dla każdego dorosłego mężczyzny" pojawiały się ostatnio zarówno u premiera Donalda Tuska, jak i szefa MON Władysława Kosiniaka-Kamysza. Według premiera, w 2027 r. Polska miałaby osiągnąć zdolność do przeszkolenia 100 tys. ochotników rocznie. Eksperci, jak ppłk rez. Piotr Lewandowski podkreślali niedawno, iż to nadal jedynie deklaracje polityczne.
Warto przypomnieć, że w Polsce już teraz funkcjonuje "dobrowolna zasadnicza służba wojskowa". To miesięczne szkolenie ogólne i trwające do 11 miesięcy szkolenie specjalistyczne, za które miesięcznie otrzymuje się 6300 zł. Zakończone jest przysięgą żołnierską. Wprowadziła je Ustawa o Obronie Ojczyzny z 2022 r.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski