Komu potrzebne referendum migracyjne? Ekspert: na tej histerii korzysta prawica
Polska potrzebuje pilnie przemyślanej strategii migracyjnej w obliczu kryzysu demograficznego, który zagraża wypłatom emerytur w przyszłości i rozwojowi gospodarczemu - podkreśla prof. Adam Leszczyński. Referendum w sprawie migracji uważa za przejaw histerii i działanie oderwane od rzeczywistości, gdyż - jak podkreśla - skala nielegalnej imigracji jest niewielka.
70 proc. Polaków deklaruje chęć udziału w referendum migracyjnym - wynika z najnowszego sondażu agencji SW Research dla "Rzeczpospolitej". To znaczący wzrost zainteresowania obywateli, zwłaszcza w porównaniu z porażką frekwencyjną podobnej inicjatywy z 2023 r. Wówczas referendum zbojkotowało większość wyborców. Dziś już ponad 50 proc. ankietowanych deklaruje, że "zdecydowanie" poszłoby do urn, by odpowiedzieć na pytanie o sprzeciw wobec przymusowego przyjmowania migrantów, co - jak głosi treść pytania - "skutkuje ryzykiem spadku bezpieczeństwa osobistego i ekonomicznego".
Według prof. Adama Leszczyńskiego z Uniwersytetu SWPS w Warszawie, taka forma debaty o migracji jest nie tylko nieskuteczna, ale i szkodliwa. - To, co obserwujemy, to zbiorowa histeria, która ma niewiele wspólnego z rzeczywistością. Skala nielegalnej migracji do Polski jest dziś bardzo mała, a problem został wyolbrzymiony i wykorzystany politycznie - mówi w rozmowie z WP socjolog i historyk.
- Zyskuje na tym nie tyle PiS, co skrajna prawica, która świadomie podsyca społeczne lęki - podkreśla ekspert.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pakt senacki z Konfederacją i Braunem? Dworczyk: Warto rozmawiać
Nielegalni migranci w Polsce. Co mówią dane?
W I kwartale 2025 r. podczas kontroli legalności pobytu Straż Graniczna ujawniła 3252 cudzoziemców, którzy przebywali w kraju nielegalnie (wzrost o 14 proc. w porównaniu do zeszłego roku). Zarazem 2,3 tys. cudzoziemców złamało przepisy, podejmując nielegalnie pracę (wzrost o 6 proc.).
Jednocześnie 2164 osoby musiały opuścić terytorium RP dobrowolnie i pod przymusem na podstawie decyzji o zobowiązaniu cudzoziemca do powrotu.
Histeria migracyjna
Zdaniem socjologa, histeria migracyjna utrudnia poważną debatę o tym, jakiej polityki migracyjnej Polska realnie potrzebuje. - Jako państwo i społeczeństwo nie potrafimy dziś ustalić sensownych reguł, kto i na jakich warunkach może osiedlać się w naszym kraju. A to pilnie potrzebna rozmowa, zwłaszcza w kontekście nieubłaganego kryzysu demograficznego - tłumaczy prof. Leszczyński.
- Polki i Polacy mają coraz mniej dzieci. Sam mam troje, ale wielu moich rodaków nie ma żadnego. To ich decyzja, którą trzeba uszanować, ale zarazem ma ona swoje konsekwencje. Bez migracji nasza gospodarka nie będzie miała siły roboczej, a emerytury nie będą miały z czego być wypłacane - mówi dalej ekspert.
Nasz rozmówca podkreśla, że Polska już dziś masowo sprowadza pracowników z zagranicy, często bez jasnych zasad i bez systemu kontroli. - A przecież trzeba zdefiniować, kogo chcemy zapraszać, skąd, na jakich warunkach i co im oferujemy. Strategia migracyjna to nie slogan. To narzędzie państwowe, którego dziś nam dramatycznie brakuje - komentuje.
Przypomnijmy, że w październiku 2024 r. rząd przyjął oficjalny dokument wyznaczający kierunki polityki migracyjnej do 2030 r. Przewiduje on m.in. utrzymanie uproszczonego instrumentu zatrudniania cudzoziemców na podstawie oświadczeń - obecnie stosowanego wobec obywateli Ukrainy, Białorusi, Mołdawii, Gruzji i Armenii. Lista ta ma zostać poddana przeglądowi do końca 2025 r. Strategia zakłada także wykorzystanie systemu monitorowania zawodów deficytowych i nadwyżkowych jako narzędzia do racjonalnego uzupełniania braków na rynku pracy. Problem w tym, że politycy zwalczających się obozów skaczą sobie do gardeł.
Zgodnie ze strategią migracyjną, priorytetowo mają być traktowani cudzoziemcy posiadający obywatelstwo państw należących do OECD lub krajów, z którymi Polska bądź Unia Europejska mają podpisane i skutecznie realizowane umowy o readmisji.
Drugim kluczowym kryterium ma być posiadanie unikatowych, wysokospecjalistycznych umiejętności, zwłaszcza w sytuacjach, gdy brakuje możliwości zatrudnienia pracownika o podobnych kwalifikacjach na krajowym rynku pracy.
Założenia strategii rozjeżdżają się jednak z realiami rynku pracy. Problematyczny przykład to m.in. Kolumbijczycy. Polskie firmy zatrudniają legalnie 16 tys. osób z tego kraju (dane agencji pracy Gremi). Zarazem Kolumbijczycy stali się drugą grupą narodowością w Polsce podejmującą się nielegalnej pracy. Ponad 1000 przypadków zostało ujawnionych przez Straż Graniczną w 2024 r. W 2025 r. liczba ta wzrosła o 69 proc.
Z kolei na początku roku informowaliśmy w Wirtualnej Polsce o skandalu związanym z wizami i zezwoleniami na pracę dla Filipińczyków. Oszuści żerowali na naiwności uczciwych ludzi poszukujących możliwości dorobienia w Polsce.
Kreml już wykorzystuje kwestię migracji
Prof. Leszczyński zwraca też uwagę na szerszy kontekst geopolityczny. - Antymigracyjna histeria jest nie tylko podsycana przez polityków i media społecznościowe, ale także przez rosyjską dezinformację. Mówię to jako członek komisji badającej wpływy rosyjskie. Mamy na to twarde dowody - zaznacza.
- Dla Kremla to sposób na pokazanie Polski jako bezradnej i podzielonej. To osłabia zaufanie do państwa, pogłębia konflikty społeczne i oddala nas od Europy - ocenia socjolog.
Referendum migracyjne. Polityczna burza wokół obywatelskiej inicjatywy
Wynik sondażu, w którym ponad 70 proc. Polaków deklaruje chęć udziału w referendum dotyczącym nielegalnej migracji, świadczy o dużej zmianie poglądów Polaków. W referendum podczas wyborów parlamentarnych z 2023 r. (zadano m.in. pytanie o przyjmowanie nielegalnych migrantów) frekwencja wyniosła zaledwie 40,9 proc. Oznaczało to, że wynik głosowania nie był wiążący. W głosowaniu wzięło udział nieco ponad 12 mln z blisko 29 mln uprawnionych obywateli.
Przypomnijmy, że wielu wyborców z premedytacją odmawiało pobrania karty referendalnej, protestując w ten sposób przeciwko pytaniom sformułowanym w sposób tendencyjny i sugerujący odpowiedź.
Tymczasem trwa zbieranie podpisów pod nową obywatelską inicjatywą referendalną. Hasło "Stop nielegalnej migracji" podchwycili politycy partii Prawo i Sprawiedliwość. Prezes PiS Jarosław Kaczyński poinformował, że zebrano już wymagane pół miliona podpisów, ale akcja będzie kontynuowana.
- To, można powiedzieć, idzie. To idzie, tych podpisów jest coraz więcej. Referendum jest potrzebne. Obywatele powinni się w tej sprawie wypowiedzieć - mówił niedawno lider ugrupowania.
Wkrótce wniosek o przeprowadzenie referendum ma trafić do Sejmu. Pomysł budzi jednak sprzeciw większości ugrupowań parlamentarnych. Lewica i Koalicja Obywatelska wskazują, że granice państwa są obecnie dobrze chronione, a system migracyjny w porównaniu do lat wcześniejszych funkcjonuje stabilnie.
Sceptycznie do inicjatywy odniósł się m.in szef MSWiA Tomasz Siemoniak. - Nie wiem, kto jest w stanie powiedzieć, że jest za nielegalną migracją, więc nie potrzeba referendum - stwierdził minister.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski