Komisja sejmowa ws. śmierci Bartosza S. Ojciec 34‑latka: To było zwykle morderstwo
W czwartek o godz. 12 sejmowa komisja administracji zajęła się śmiercią Bartosza S. z Lubina. Mężczyzna zginął podczas interwencji policji. - To było zwykle morderstwo - powiedział obecny na posiedzeniu komisji ojciec tragicznie zmarłego 34-latka. Komendant główny policji Jarosław Szymczyk obiecał, że dołoży wszelkich starań, aby wyjaśnić tę sprawę "jak najbardziej obiektywnie".
Posiedzenie Komisji Administracji i Spraw Wewnętrznych zwołano na wniosek posłów trzech klubów - Koalicji Obywatelskiej, Lewicy i PSL-Koalicji Polskiej. W posiedzeniu wziął udział m.in. poseł PO Piotr Borys.
- To, co widzieliśmy na zdjęciach, to zdarzenie i czynności wzbudzające wiele wątpliwości, czy to było adekwatne do sytuacji? Czy to musiało się zdarzyć? Czy policja jest wystarczająco przeszkolona do reagowania w takich sytuacjach? - pytał polityk.
Zaznaczył jednocześnie, że "komunikaty policji nie pokrywały się z rzeczywistością". - Według niej śmierć Bartosza nastąpiła w ciągu dwóch godzin po przewiezieniu do szpitala. Z kolei według informacji otrzymanych od szpitala wiemy, że 34-latka przewieziono do placówki już nieżywego - dodał Piotr Borys.
Zobacz też: Jakim ministrem jest Czarnek? Giertych nie przebierał w słowach
Śmierć 34-letniego Bartosza S. KGP obiecuje wyjaśnić sprawę
Oświadczenie w sprawie wygłosił następnie komendant główny policji Jarosław Szymczyk. - Chcę wyrazić ubolewanie i żal. Proszę przyjąć wyrazy współczucia - zwrócił się szef policji do obecnych na posiedzeniu rodziców zmarłego Bartosza.
- Niezwykle ważnym dzisiaj jest przeprowadzenie właściwych postępowań: przygotowawczego, (…) czynności wyjaśniających i ewentualnych postępowań dyscyplinarnych. Chcę zdecydowanie podkreślić, że zarówno jedno, jak i drugie postępowanie zostało wdrożone niezwłocznie po zaistnieniu tego zdarzenia. Zapewniam, że z mojej strony dołożę wszelkich starań, aby wyjaśnić tę sprawę i przebieg interwencji jak najbardziej obiektywnie - mówił Szymczyk.
Szef policji stwierdził też, że nie jest w stanie odpowiedzieć, kiedy dokładnie doszło do śmierci 34-latka z Lubina. - Nie potrafię odpowiedzieć na to pytanie. Wierzę w to, że obiektywnie niezależny organ, jakim jest prokuratura, w ramach prowadzonego postępowania, będzie w stanie na to odpowiedzieć - tłumaczył gen. Szymczyk.
Ojciec zmarłego Bartosza S. oskarża policję: To było morderstwo
Pytania komendantowi głównemu policji zadał następnie ojciec nieżyjącego 34-letniego mieszkańca Lubina. - Pan generał mówi to, co na filmie widział, jak Bartek kopał czy coś robił. Nic nie powiedział o tym, co robili policjanci. Jak ja ten film widziałem, to dla mnie to było zwykle morderstwo. Syn raz był nieprzytomny, cuciło się go, znowu na niego siadano, charczał. W tym momencie kiedy był pierwszy raz nieprzytomny, można było go skuć i zabezpieczyć. Z tego co na filmie widać, tak było 2-3 razy. Jeszcze raz powiem: to było zwykle morderstwo - mówił ojciec Bartosza S.
Mężczyzna podkreślił, że żaden z policjantów biorących udział w interwencji nie podjął reanimacji. - Na filmie też widać, jak Bartek praktycznie się nie ruszał, policjant tylko mu głową przerzucał w jedną i drugą stronę - dodał ojciec. Relację policji podważają również pełnomocnicy rodziny zmarłego. - Zaprzeczamy rzetelności tych ustaleń przedstawionych przez policję - mówiła adwokat.
Ojciec zwrócił też uwagę na to, w jaki sposób rodzina dowiedziała się o śmierci Bartosza. - Żona zaczęła szukać syna po ok. dwóch godzinach, najpierw do szpitala zadzwoniła, w końcu na policje. Policjant powiedział: "przykra wiadomości, syn nie żyje". Nie wiem, to już wiadomo było, że w karetce umarł? Dla mnie to jest też dziwne - oznajmił ojciec.
Zastrzeżenia w opinii rodziców zmarłego 34-latka budzi też wizyta funkcjonariuszy w ich domu. - Dyżurny powiedział, że przyjdzie pani zaraz do mojej żony. Żona zadzwoniła, myślałem, że przyjdzie jakiś psycholog, ale to był dla mnie jakiś napad bandycki. Tak się nie wchodzi do matki, która przed godziną straciła syna. Policjantka ani się nie przedstawiła, ani nie wyciągnęła legitymacji. Weszła i powiedziała: "Przyszłam panią przesłuchać" - relacjonował na komisji ojciec. - Co się okazało, policjantka nie przyszła przesłuchać, tylko zabrać telefon. (…) To jest chore. Ja się wstydzę za policję -zaznaczył.
Lubin. Śmierć 34-latka. Schetyna przypomina sprawę Igora Stachowiaka
Głos zabrał też były szef MSWiA Grzegorz Schetyna. Poseł KO wyraził zdumienie, że na posiedzeniu komisji nieobecny jest żaden przedstawiciel Ministerstwa Spraw Wewnętrznych i Administracji. - To nie jest norma, że taka rzecz zostawiana jest komendantowi głównemu policji i innym policjantom - podkreślił.
Nawiązał też do tragicznej śmierci Igora Stachowiaka, który w maju 2016 roku zmarł rażony prądem z paralizatora na wrocławskim komisariacie. - Chciałem zapytać gen. Szymczyka, jakie wnioski wyciągnął wobec tego, co się zdarzyło we Wrocławiu, kiedy rzecz dotyczyła Igora Stachowiaka - mówił Schetyna. - Sytuacja Bartosza Sokołowskiego to jest następna śmierć, ale dziś już czytamy o obywatelu Ukrainy, który w bardzo podobny sposób zginął we Wrocławiu tydzień po Sokołowskim - dodał poseł KO. Więcej o śmierci 25-letniego Dmytra pisaliśmy w WP.
- Gdzie są pańskie obietnice na temat szkoleń na Dolnym Śląsku. Przecież to, co widzieliśmy na tych filmach, pokazuje kompletną kompromitację i brak elementarnej umiejętności do obezwładnienia osoby, która po prostu powinna zostać skuta - powiedział Schetyna w kierunku komendanta głównego policji.
Szef policji: najszczersze wyrazy współczucia
- Dziś nikt nie jest w stanie powiedzieć, co było faktyczną przyczyną śmierci. Wszystkie moje wypowiedzi opierają się o informacje zebrane przez funkcjonariuszy. Twierdzili oni, że był wyczuwalny oddech, że mężczyzna nie tracił funkcji życiowych - odpowiadał na komisji sejmowej Komendant Główny Policji.
Gen. Szymczyk wspominał, że zatrzymany rozerwał kajdanki zespolone, czym uzasadniał konieczność agresywnej interwencji.
- Z wielkim bólem wysłuchałem słów taty pana Bartosza. Proszę przyjąć moje najszczersze wyrazy współczucia jako szefa polskiej policji, ale przede wszystkim jako człowieka i jako ojca - zwrócił się do Sokołowskiego. Szef policji apelował też po raz kolejny, aby powstrzymać się z osądem.
- Naprawdę nie róbmy tego na tej sali, bo to nie czas i miejsce - powiedział Szymczyk. Zapowiedział też, że wyjaśni "tryb zabezpieczenia telefonu komórkowego".