PolskaPoruszające słowa ojca Igora Stachowiaka. Mówi rodzicom Bartka, co teraz robić. "Ważna jest siła przebicia"

Poruszające słowa ojca Igora Stachowiaka. Mówi rodzicom Bartka, co teraz robić. "Ważna jest siła przebicia"

Śmiercią 34-latka z Lubina żyje w ostatnich dniach cała Polska. Teraz głos w sprawie zgonu Bartka zabrał ojciec Igora Stachowiaka - młodego chłopaka, który w 2016 zmarł na komendzie we Wrocławiu. Mężczyzna od tego czasu walczy o sprawiedliwość po stracie syna.

Poruszające słowa ojca Igora Stachowiaka do rodziców zmarłego Bartka
Poruszające słowa ojca Igora Stachowiaka do rodziców zmarłego Bartka
Źródło zdjęć: © PAP, YouTube | Maciej Kulczyński

Śmierć Igora Stachowiaka wywołała ogromne poruszenie w całej Polsce. Do tragedii doszło 15 maja 2016 r. na komisariacie Wrocław-Stare Miasto przy ul. Trzemeskiej 12. 25-latek był wielokrotnie rażony paralizatorem przez policjantów. Rodzina walczy o surowy wyrok dla funkcjonariuszy, którzy są odpowiedzialni za śmierć Igora.

Lubin. Rady ojca Igora Stachowiaka

Teraz Maciej Stachowiak skomentował ostatnie wydarzenia, które miały miejsce w Lubinie. Ojciec Igora zdecydował się podpowiedzieć rodzinie tragicznie zmarłego Bartka S., co zrobić, by sprawa nie została zamieciona pod dywan. Mężczyzna zwrócił uwagę, że bardzo duże znaczenie ma tutaj nacisk mediów.

- Bierność jest na rękę policji i prokuraturze w takich sytuacjach. Trzeba być aktywnym. Już chwilę po zabójstwie Igora dzwoniłem do mediów. Ważna jest siła przebicia - mówi Maciej Stachowiak w rozmowie z "Faktem".

- Rodzina powinna mówić o wszystkim, nagłaśniać - podkreśla ojciec Igora.

Zobacz także: Policja zatrzymała pirata drogowego. Pędził 250 km/h

"Przede wszystkim nagrania"

Maciej Stachowiak wskazuje również, jak trzeba się zabezpieczać w kontaktach ze służbami. - Pierwsze rzeczy, o których należy pamiętać, to zabezpieczenie billingów, zbadanie policjantów na zawartość alkoholu, narkotyków, ewentualnie leków. Zabezpieczenie mundurów, obuwia, wszystkiego, na czym może być materiał biologiczny - wylicza ojciec, który również stracił dziecko.

- Wszystkie rozmowy z prokuraturą czy policją trzeba mieć nagrane albo w formie oficjalnych pism - dodaje.

Maciej Stachowiak zaznacza także, że należy zadbać o zabezpieczenie wszelkich możliwych nagrań z monitoringu. - Ja niestety miałem takiego pecha, że mojego syna zabito na komendzie i monitoring zniknął. Założyłem stronę internetową, żeby ludzie mogli anonimowo podsyłać materiały. Warto to zrobić. W tydzień dotarliśmy do wszystkich świadków i daliśmy prokuraturze gotowca. Trzeba żądać protokołów wszelkich zdarzeń - mówi ojciec Igora.

Lubin. Odmienne wersje tragedii

W poniedziałek 9 sierpnia odbyła się sekcja zwłok 34-latka. Przeprowadzono ją w Zakładzie Medycyny Sądowej we Wrocławiu.

- Biegli lekarze nie stwierdzili obrażeń, które wskazywałyby na wywieranie nacisku na szyję ani żadnych innych obrażeń, które mogłyby skutkować zgonem mężczyzny - powiedział prok. Arkadiusz Kuli z Prokuratura Okręgowej w Legnicy.

Zupełnie inną wersję wydarzeń przedstawia jednak rodzina zmarłego mężczyzny, która zwraca uwagę, że nie otrzymała oficjalnych dokumentów z sekcji zwłok Bartka. - Doszło do złamania krtani. Na skutek tego syn moich klientów się udusił. Czekamy jeszcze na opinię biegłych medyków, którzy to potwierdzą. Ja już wiem to ze środowiska medycznego, że jest to pewna informacja. Jest to po prostu zabójstwo - powiedział Radiu Wrocław Wojciech Kasprzyk, pełnomocnik rodziny 34-latka.

"Parametry były niewyczuwalne"

W poniedziałek poseł KO z Lubina Piotr Borys opublikował w mediach społecznościowych fragmenty pisma prokuratury ws. zgonu 34-latka w Lubinie. Wynika z niego, że śmierć zatrzymanego przez policję mężczyzny nastąpiła jeszcze na ulicy, a nie - jak podawano pierwotnie - w szpitalu. Stoi to też w sprzeczności ze stanowiskiem policji, która zapewnia, że gdy przekazywała zatrzymanego pod opiekę ratowników medycznych, to miał on jeszcze zachowane funkcje życiowe.

Do tweeta załączył zdjęcia pisma. "Według oświadczeń ratowników, po tym, jak przyjechali na ul. Traugutta na zgłoszenie do Bartosza (...) dokonali sprawdzenia tętna i ciśnienia, lecz parametry te były niewyczuwalne. Według ratownika zgon pokrzywdzonego stwierdzono już na ul. Traugutta. Stwierdził także, że z tego powodu nie podejmowali żadnych czynności resuscytacyjnych" - czytamy w opublikowanym fragmencie dokumentu.

Źródło: Fakt

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (238)