Lubin. Ojciec zmarłego 34‑latka: Nie mam już do nikogo tutaj zaufania
- To jest kłamstwo, że syn później miał jeszcze jakikolwiek puls. Proszę rzecznika policji wojewódzkiej, by sprostował te informacje i przeprosił - mówi ojciec zmarłego 34-latka z Lubina, który "nie ma już do nikogo zaufania". Jest przekonany, że do śmierci syna doszło zaraz po interwencji policji.
10.08.2021 12:10
W Zakładzie Medycyny Sądowej we Wrocławiu przeprowadzona została sekcja zwłok zmarłego 34-latka. Chociaż Prokuratura Rejonowa w Lubinie nie chce komentować jej wyników, to przedstawiciele rodziny zdradzili, że do śmierci mężczyzny doprowadziło złamanie krtani.
- Jest to po prostu zabójstwo - stwierdził w rozmowie z Radiem Wrocław Wojciech Kasprzyk, pełnomocnik zmarłego lubinianina. Do sprawy odniósł się też ojciec Bartka.
Lubin. Ojciec zmarłego 34-latka: Nie mam już do nikogo tutaj zaufania
- Bartek nie żył już na ul. Traugutta. To jest kłamstwo, że syn później miał jeszcze jakikolwiek puls. Proszę rzecznika policji wojewódzkiej we Wrocławiu, by sprostował te informacje i przeprosił. Nie spałem całą noc przez to. Nie mam już do nikogo tutaj zaufania - powiedział ojciec 34-latka na specjalnie zwołanej konferencji prasowej.
Izba dyscyplinarna do likwidacji? Posłanka z prawicy stawia sprawę jasno
Mężczyzna odniósł się też do nagrań z interwencji policji, jakie trafiły do internetu. Widać na nich, że jego syn szarpie się z mundurowymi, krzyczy, woła o pomoc. Gdy traci przytomność, funkcjonariusze nie udzielają mu pierwszej pomocy.
- Spotykam świadków, rozmawiam z nimi prywatnie. Oni mówią mi jeszcze gorsze rzeczy niż to, co widać na filmie. Bartek już ponoć na ulicy miał plamy opadowe, a oni cały czas kłamią i mówią, że żył. Policja go trzy razy dusiła, trzy razy cucili, polewali wodą z kałuży i na koniec rzucili na nosze. Wyszła pani z karetki, popatrzyła i żadnej reakcji - dodał lubinianin.
Wersję ojca Bartosza S. ma potwierdzać pismo, które jego bliscy otrzymali z Prokuratury Rejonowej w Lubinie. Znajduje się w nim informacja o wydaniu decyzji ws. przeprowadzenia sekcji zwłok. W dokumencie napisano, że "według oświadczeń ratowników po tym jak przyjechali na ul. Traugutta w Lubinie na zgłoszenie do Bartosza S., dokonali sprawdzenia tętna, lecz parametry te nie były wyczuwalne".
"Według ratownika zgon pokrzywdzonego stwierdzono już na ul. Traugutta. Stwierdził także, że z tego powodu nie podejmowali żadnych czynności resuscytacyjnych" - czytamy w piśmie prokuratury skierowanym do rodziny 34-latka.
Rodzina od momentu piątkowej tragedii nie mogła zobaczyć ciała syna. Zabrano im również telefony komórkowe, którymi nagrywali interwencję mundurowych na ul. Traugutta.
- Tego wszystkiego zbiera się za dużo. My jeszcze nie widzieliśmy dziecka. Nie chcą nam go pokazać. To wszystko, co się dzieje, to skandal. Chcieli przeszukać moją żonę, siostrze powykręcali ręce, by jej zabrać telefon. Rozmawiam z ludźmi co to widzieli i się boją. Wiem, że nie każdy policjant jest zły, ale ja dziś widzę niestety więcej tych złych niż dobrych - skomentował ojciec zmarłego 34-latka.
W pomoc rodzinie z Lubina zaangażował się poseł Koalicji Obywatelskiej - Piotr Borys. To on opublikował w social mediach pismo z prokuratury i zorganizował spotkanie z mediami pod Komendą Powiatową Policji w Lubinie. - Tylko kontrola społeczna i medialna tej sprawy może wymusić rzetelność w prowadzeniu tej sprawy - stwierdził poseł KO.
- Chodzi nie tylko o wyjaśnienie przyczyn śmierci Bartka, ale również o to, by uniknąć w przyszłości takich zdarzeń. Sytuacji, w których ktoś jest pobudzony czy pod wpływem substancji jest wiele, ale to też jest choroba. Policja musi wiedzieć jak reagować, jakich metod używać, by nie doprowadzić do tragedii - dodał Piotr Borys.
Lubin. Śledztwo prokuratury ws. śmierci 34-latka
Śledztwo ws. piątkowych wydarzeń prowadzi Prokuratura Rejonowa w Lubinie. Jak wyjaśniła PAP prokurator Magdalena Serafin, działania śledczych prowadzone są pod kątem przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy policji oraz nieumyślnego spowodowania śmierci pokrzywdzonego w związku z interwencją.
- W śledztwie prokuratorzy tutejszej jednostki przesłuchali funkcjonariuszy biorących udział w interwencji, zabezpieczono monitoringi oraz nagrania m.in. z komendy, SOR-u, oraz te wykonane przez świadków zdarzenia. Przesłuchano również ratowników medycznych biorących udział w czynnościach, a także zabezpieczono dokumentację medyczną, dowody rzeczowe i dokonano oględzin miejsca zdarzenia - powiedziała PAP prokurator Serafin z Prokurator Rejonowej w Lubinie.
Lubin. Zamieszki pod komisariatem po śmierci 34-latka
Śmierć 34-letniego Bartka doprowadziła do manifestacji. W niedzielę pod Komendą Powiatową Policji w Lubinie doszło do zamieszek. W kierunku budynku rzucano jajkami, cegłami, kamieniami. Spalono też kontenery na śmieci. Funkcjonariusze musieli odpowiedzieć użyciem gazu łzawiącego oraz armatki wodnej.
Po niedzielnych zamieszkach w Lubinie zatrzymano 57 osób. Niewykluczone są przy tym kolejne zatrzymania, bo policja analizuje nagrania z monitoringu.
"Agresywny tłum skandował obraźliwe i wulgarne hasła oraz uszkodził mienie, w tym budynek jednostki policji. W zajściu rannych zostało 6 policjantów. W dotychczasowych wydarzeniach zatrzymano 57 osób, które odpowiedzą m.in. za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariuszy, znieważenie policjantów, czynną napaść na funkcjonariusza czy uszkodzenie mienia. Policja wystąpi do prokuratury z wnioskiem o zastosowanie tymczasowego aresztowania wobec najbardziej agresywnych uczestników wydarzeń" - podano w komunikacie KWP we Wrocławiu.
Wyjaśnieniem śmierci 34-latka zajmuje się prokuratura oraz komórka kontrolna Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. Interwencję poselską w tej sprawie wszczął też parlamentarzysta Piotr Borys. To właśnie polityk Koalicji Obywatelskiej jako pierwszy zgłaszał, że komunikat policji wprowadza w błąd, a 34-latek zmarł jeszcze przed przyjazdem do szpitala.
"W interesie policji jest jak najszybsze wyjaśnienie wszystkich okoliczności zdarzenia. Na wniosek policji przyspieszono przeprowadzenie sekcji zwłok mężczyzny uwzględniającej badanie toksykologiczne. Pozwoli ona wyjaśnić bezpośrednią przyczynę śmierci zatrzymanego" - komentuje sytuację w poniedziałkowym komunikacie KWP we Wrocławiu.
Lubin. Matka zmarłego 34-latka: Taką pomoc otrzymałam od policji
W poniedziałek pod budynkiem lubińskiej prokuratury pojawili się bliscy zatrzymanych po niedzielnej manifestacji. Podkreślali, że nie wiedzą, co dzieje się z ich krewnymi. - Moja córka ma 18 lat, a brat prawie 30. Wiem, że zostali zatrzymani i od wczoraj nie mam na ich temat żadnych informacji. Nie wiem, co dzieje się na komendzie. Boję się o życie swojego dziecka - powiedziała Radiu Elka pani Renata, mieszkanka Lubina.
Głos zabrała też matka zmarłego 34-latka. To ona w piątkowy poranek zawiadomiła policję, po tym jak jej syn rzucał kamieniami w okna budynku i zachowywał się nerwowo. Kobieta od początku podkreślała, że Bartek ma problemy z narkotykami. - Zadzwoniłam po pomoc. I taką pomoc uzyskałam od policji - stwierdziła kobieta w rozmowie z TVN24.
źródło: Radio Elka, PAP, WP Wrocław