Lubin. Są wyniki sekcji zwłok 34‑latka. Znana przyczyna śmierci mężczyzny
W Zakładzie Medycyny Sądowej we Wrocławiu przeprowadzono sekcję zwłok 34-latka z Lubina, który zmarł w ostatni piątek, tuż po interwencji policji. Prokuratura nie ujawnia jednak wyników sekcji i odmawia komentarza. Wypowiedział się za to pełnomocnik rodziny, który przedstawił nowe fakty.
10.08.2021 11:16
Do śmierci 34-latka doszło w piątkowy poranek w Lubinie. Mężczyzna najprawdopodobniej był pod wpływem narkotyków, rzucał kamieniami w okna budynków. Pomoc wezwała jego matka. Policjanci zjawili się na miejscu po kilku minutach i mieli problemy z obezwładnieniem mężczyzny, który zaczął im się wyrywać, krzyczeć i wołać o pomoc.
W pewnym momencie lubinianin stracił przytomność. Na miejsce wezwano pogotowie ratunkowe, po czym przewieziono 34-latka do szpitala. Policja twierdzi, że zmarł on na SOR. Lubińska lecznica temu zaprzecza i podkreśla, że do zgonu pacjenta doszło już wcześniej.
Lubin. Są wyniki sekcji zwłok 34-latka. Prokuratura nie ujawnia
W poniedziałek w Zakładzie Medycyny Sądowej we Wrocławiu odbyła się sekcja zwłok zmarłego. Prokuratura odmawia komentowania jej wyników i nie chce zdradzać jej szczegółów. Jednak, jak ustaliło Radio Wrocław, do śmierci młodego mężczyzny miało dojść poprzez złamanie krtani. Takie informacje lokalnej rozgłośni przekazał pełnomocnik rodziny zmarłego mężczyzny - Wojciech Kasprzyk.
Izba dyscyplinarna do likwidacji? Posłanka z prawicy stawia sprawę jasno
- Doszło do złamania krtani. Na skutek tego syn moich klientów się udusił. Czekamy jeszcze na opinię biegłych medyków, którzy to potwierdzą. Ja już wiem to ze środowiska medycznego, że jest to pewna informacja. Jest to po prostu zabójstwo - mówi Radiu Wrocław Wojciech Kasprzyk.
Komenda Wojewódzka Policji we Wrocławiu odmówiła komentowania sprawy i w sprawie wyników sekcji zwłok odesłała do Prokuratury Rejonowej w Lubinie. Ta jednak również nie chce na razie zabierać oficjalnie głosu.
Z kolei Radio Zet cytuje zastępcę prokuratura okręgowego w Legnicy Arkadiusza Kulika, który tak odpowiada na zarzuty pełnomocnika rodziny 34-latka: - Biegli nie stwierdzili żadnych urazów, które bezpośrednio przyczyniłyby się do zgonu.
Na nieoficjalne informacje po sekcji zwłok zareagował też wiceszef MSWiA Maciej Wąsik. Jego zdaniem to "fejk". "Po to, by podburzyć nastroje" - napisał na Twitterze.
Pełnomocnik rodziny zmarłego 34-latka zapowiedział, że złoży skargę na działanie prokuratorów. Jego zdaniem, utrudniają oni rodzinie i jej pełnomocnikom dotarcie do informacji ws. śmierci mężczyzny.
Już wcześniej rodzina zmarłego mężczyzny informowała, że chciała zobaczyć jego ciało. Prokuratura to jednak uniemożliwiła. - Prokurator dał papier, który stwierdza jednoznacznie, że widzenia nie będzie. Żona bardzo chciałaby zobaczyć dziecko, ja też. Cały czas nam się to uniemożliwia. To skandaliczne zachowanie, bo nikt z nami nie rozmawia, nikt nas o niczym nie informuje - mówi ojciec zmarłego Bartka.
Lubin. Śledztwo prokuratury ws. śmierci 34-latka. Możliwe przekroczenie uprawnień przez policjantów
Śledztwo ws. piątkowych wydarzeń prowadzi Prokuratura Rejonowa w Lubinie. Jak wyjaśniła PAP prokurator Magdalena Serafin, działania śledczych prowadzone są pod kątem przekroczenia uprawnień i niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy policji oraz nieumyślnego spowodowania śmierci pokrzywdzonego w związku z interwencją.
- W śledztwie prokuratorzy tutejszej jednostki przesłuchali funkcjonariuszy biorących udział w interwencji, zabezpieczono monitoringi oraz nagrania m.in. z komendy, SOR-u, oraz te wykonane przez świadków zdarzenia. Przesłuchano również ratowników medycznych biorących udział w czynnościach, a także zabezpieczono dokumentację medyczną, dowody rzeczowe i dokonano oględzin miejsca zdarzenia - mówi PAP prokurator Serafin z Prokurator Rejonowej w Lubinie.
Lubin. Zamieszki pod komisariatem po śmierci 34-latka
Śmierć 34-letniego Bartka doprowadziła do manifestacji. W niedzielę pod Komendą Powiatową Policji w Lubinie doszło do zamieszek. W kierunku budynku rzucano jajkami, cegłami, kamieniami. Spalono też kontenery na śmieci. Funkcjonariusze musieli odpowiedzieć użyciem gazu łzawiącego oraz armatki wodnej.
Po niedzielnych zamieszkach w Lubinie zatrzymano 57 osób. Niewykluczone są przy tym kolejne zatrzymania, bo policja analizuje nagrania z monitoringu.
"Agresywny tłum skandował obraźliwe i wulgarne hasła oraz uszkodził mienie, w tym budynek jednostki policji. W zajściu rannych zostało 6 policjantów. W dotychczasowych wydarzeniach zatrzymano 57 osób, które odpowiedzą m.in. za naruszenie nietykalności cielesnej funkcjonariuszy, znieważenie policjantów, czynną napaść na funkcjonariusza czy uszkodzenie mienia. Policja wystąpi do prokuratury z wnioskiem o zastosowanie tymczasowego aresztowania wobec najbardziej agresywnych uczestników wydarzeń" - podano w komunikacie KWP we Wrocławiu.
Wyjaśnieniem śmierci 34-latka zajmuje się prokuratura oraz komórka kontrolna Komendy Wojewódzkiej Policji we Wrocławiu. Interwencję poselską w tej sprawie wszczął też parlamentarzysta Piotr Borys. To właśnie polityk Koalicji Obywatelskiej jako pierwszy zgłaszał, że komunikat policji wprowadza w błąd, a 34-latek zmarł jeszcze przed przyjazdem do szpitala.
"W interesie policji jest jak najszybsze wyjaśnienie wszystkich okoliczności zdarzenia. Na wniosek policji przyspieszono przeprowadzenie sekcji zwłok mężczyzny uwzględniającej badanie toksykologiczne. Pozwoli ona wyjaśnić bezpośrednią przyczynę śmierci zatrzymanego" - komentuje sytuację w poniedziałkowym komunikacie KWP we Wrocławiu.
Lubin. Matka zmarłego 34-latka: Taką pomoc otrzymałam od policji
W poniedziałek pod budynkiem lubińskiej prokuratury pojawili się bliscy zatrzymanych po niedzielnej manifestacji. Podkreślali, że nie wiedzą, co dzieje się z ich krewnymi. - Moja córka ma 18 lat, a brat prawie 30. Wiem, że zostali zatrzymani i od wczoraj nie mam na ich temat żadnych informacji. Nie wiem, co dzieje się na komendzie. Boję się o życie swojego dziecka - mówi Radiu Elka pani Renata, mieszkanka Lubina.
Głos zabrała też matka zmarłego 34-latka. To ona w piątkowy poranek zawiadomiła policję, po tym jak jej syn rzucał kamieniami w okna budynku i zachowywał się nerwowo. Kobieta od początku podkreślała, że Bartek ma problemy z narkotykami. - Zadzwoniłam po pomoc. I taką pomoc uzyskałam od policji - stwierdza kobieta w rozmowie z TVN24.
źródło: Radio Wrocław, PAP, TVN24