Rachunki wzrosną o 80 proc.? Tu słono zapłacą za ogrzewanie
Ceny ogrzewania w Polsce gwałtownie rosną, co staje się poważnym problemem dla wielu mieszkańców. Eksperci - w rozmowie z "Gazetą Wyborczą" - wyjaśniają, dlaczego tak się dzieje i przewidują, że koszty mogą być jeszcze większe. Zmiany mają m.in. związek z wygaśnięciem wraz z początkiem lipca rządowych dopłat.
W całej Polsce odbiorcy, ogrzewający swoje mieszkania z miejskich elektrociepłowni, dostają nowe rozliczenia, z których wynika, że za ciepło od jesiennego sezonu zapłacą średnio o 30 proc. więcej niż w latach ubiegłych.
Są też o wiele droższe wyjątki, np. w Rudzie Śląskiej ceny poszły o ponad 80 proc. w górę. Zimą może być to ogromne obciążenie dla naszych portfeli i domowego budżetu. Eksperci oceniają, że dla emerytów z niskimi świadczeniami ceny mogą być wręcz nie do udźwignięcia.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Propagandowe nagrania Zapad. Ćwiczenia wojskowe Rosji i Białorusi
Cieplej znaczy drożej
Jako przykład "Gazeta Wyborcza" podaje jedną z krakowskich dzielnic. Pani Magdalena, mieszkająca w 15-letnim bloku na Bieżanowie, zauważyła, że jej rachunki za ogrzewanie wzrosły o ponad tysiąc złotych w porównaniu do zeszłego roku. Kiedy się wprowadzała, czynsz wynosił nieco ponad 400 zł, teraz, z powodu rosnących kosztów wody, śmieci i ogrzewania, sięga już 1100 zł miesięcznie. W przypadku rocznego rozliczenia za ciepło, kwota ta wzrasta z 2,5 tys. zł do 3,5 tys. zł.
Jak zaznacza "Gazeta Wyborcza", wspólnota mieszkaniowa, do której należy, od zawsze korzystała z miejskiej elektrociepłowni.
Porównanie z innymi miastami
Podwyżki cen ogrzewania nie ograniczają się tylko do Krakowa. Jak czytany, w Rudzie Śląskiej Węglokoks Energia ZCP zapowiedział wzrost kosztów zmiennych o 120,18 proc., a stałych o 41,16 proc., co przekłada się na 88,3 proc. wzrostu opłat za ciepło.
"Wyborcza" wskazuje, że podwyżki za tzw. ciepło systemowe będą wyższe w kilku miastach wojewódzkich:
- Zielona Góra - 50-65 proc.
- Lublin - 30 proc.
- Opole - 29 proc.
- Warszawa - 20-24 proc.
Przyczyny wzrostu cen
Renata Krężel z Miejskiego Przedsiębiorstwa Energetyki Cieplnej w Krakowie wyjaśnia, że zmiany cen wynikają z podwyżek u trzech producentów ciepła oraz MPEC. Wzrost dla odbiorców wyniósł 11,9 proc., z czego MPEC odpowiada za 2 proc. Rząd planuje wprowadzenie bonu ciepłowniczego jako rekompensaty dla najbardziej dotkniętych podwyżkami.
- Nie unikniemy tych podwyżek, choć dostawcy ciepła, czyli elektrociepłownie, będą się tłumaczyły, że przecież nie oni podnieśli stawki, ale przestały obowiązywać zamrożone ceny. W sensie prawnym mają oczywiście rację, co nie zmienia faktu, że dla zwykłego konsumenta oznacza to kolejne pieniądze wypływające z portfela - mówi w rozmowie z "Wyborczą" Sebastian Kolecki, specjalista od energetyki.
W jego ocenie, ceny są już tak wysokie, że dla osoby starszej z niską emeryturą mogą być nie do udźwignięcia. - Mam taką sytuację w swoim bloku. Emeryt przestaje grzać, bo nie stać go na opłacenie rachunków, ale tym samym w pewnym sensie pasożytuje na sąsiadach, którzy go ogrzewają. Pamiętajmy, że nieogrzewane mieszkanie szybciej się zagrzybia, wilgotnieje. Przykręcenie kaloryferów nam wszystkim szkodzi - komentuje.
Będzie jeszcze drożej?
Prof. Stanisław Nagy z Akademii Górniczo-Hutniczej w Krakowie podkreśla w rozmowie z "Wyborczą", że rosnące koszty paliw, emisji CO2 oraz wymogi unijne będą nadal wpływać na wzrost cen ciepła. Zaznacza, że transformacja energetyczna jest konieczna, ale wymaga czasu i inwestycji.
- Co będzie dalej? Czy energetyka odnawialna przyjdzie z pomocą? Na pewno będzie wsparciem, ale technologia jej wykorzystywania będzie uzależniona od lokalnych warunków. Spore nadzieje niektórzy pokładają np. w zastosowaniu dużych przemysłowych pomp ciepła czy w niskoentalpowej geotermii (pomp ciepła). Niestety te rozwiązania też mają swoje ograniczenia i nie stanowią rozwiązań kompleksowych dla dużych miast - ocenia rozmówca "GW".
Źródło: "Gazeta Wyborcza"