"Przeszły mnie ciarki". Grożą śmiercią Kołodziejczakowi i jego rodzinie
Michał Kołodziejczak od kilku dni dostaje groźby. Wiadomości przychodzą do niego zarówno przez media społecznościowe. Nieznany sprawca zadzwonił także do jego matki. Ujawnione mają zostać kompromitujące nagrania. - Mnie, jak dostałem te informacje, przeszły ciarki. Ale dzisiaj wiem, że się nie poddamy - powiedział lider Agrounii.
Na konferencji prasowej w Gnieźnie Michał Kołodziejczak zapowiedział, że stawi się w Przysusze, gdzie prezes PiS Jarosław Kaczyński ma spotkać się z wyborcami. Lider Agrounii chce mu zadać pięć pytań, m.in. o sytuację gospodarstw zajmujących się hodowlą trzody chlewnej.
Kołodziejczak i jego ludzie pojawili się z tablicami, na których były wypisane groźby, jakie od kilku dni dostaje.
- Te wszystkie groźby zostały wysłane w tamtym tygodniu, minuta po minucie, po tym, kiedy 4 dni wcześniej moja mama odebrała telefon, w którym usłyszała, że ma zanieść 50 tys. zł na pobliską stację benzynową, bo inaczej zostaną ujawnione nagrania, które mnie obciążą - mówił.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Spięcie o Ukrainę i zboże w debacie. Natychmiastowa odpowiedź Nowackiej
Jak wskazywał Kołodziejczak, nieznani sprawcy grożą śmiercią jemu i jego bliskim (np. "zabijemy ciebie i twoją żonę"), chyba że zdecyduje się wycofać swoją kandydaturę z wyborów. Lider Agrounii jest "jedynką" Koalicji Obywatelskiej w Koninie.
- Ja mam pytanie, co zrobić z takimi informacjami, kiedy je dostajemy od anonimów, wysłane minuta po minucie. Gdzie są służby? - pytał.
W innym przypadku zaoferowano mu 100 tysięcy euro, pod warunkiem, że wycofa się z wyborów. W innej groźbie sprawca powiedział, że doniesie na policję, że Kołodziejczak "zgwałcił i molestował" jego siostrę.
- Kiedy był telefon do mojej mamy, ten anonimowy człowiek z zastrzeżonego numeru powiedział: "obserwujemy ciągle wasz dom, wiemy o was wszystko" - mówił.
Grożą ujawnieniem nagrań z Kołodziejczakiem
Przekonywał, że cała kampania wyborcza jest bardzo agresywna, czego przykładem była sytuacja z debaty w Koninie. Dwóch zwolenników PiS miało się awanturować i wygrażać. - Trzeba z tym skończyć. Ale ludzie, którzy widzą to wszystko, niech zdają sobie sprawę z odpowiedzialności - mówił.
Trwa ładowanie wpisu: twitter
- Mnie, jak dostałem te informacje, przeszły ciarki. Ale dzisiaj wiem, że się nie poddamy, a ja nie cofnę się ani centymetra, mimo że każdego dnia do moich najbliższych współpracowników docierają informacje o tym, że byłem przez długi czas nagrywany, śledzony, szpiegowany. Że w Agrounii blisko mnie byli ludzie, którzy nagrywali moje rozmowy, które mają być ujawnione w najbliższą środę lub czwartek - mówił Kołodziejczak.
Czytaj więcej: