PolitykaKolizja limuzyny prezydenta Andrzeja Dudy. Kim jest kierowca?

Kolizja limuzyny prezydenta Andrzeja Dudy. Kim jest kierowca?

Jacek S. - to on prowadził limuzynę z prezydentem Andrzejem Dudą, kiedy doszło do kolizji. To ten sam kierowca, który w marcu 2016 roku towarzyszył głowie państwa w momencie eksplozji opony na A4 pod Opolem.

Kolizja limuzyny prezydenta Andrzeja Dudy. Kim jest kierowca?
Źródło zdjęć: © WP.PL | Maciej Kmita
Anna Kozińska

28.02.2018 | aktual.: 28.03.2022 10:23

Zalogowani mogą więcej

Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika

Okazuje się, że nie mieli racji ci, którzy sugerowali, że kierowca to prawdopodobnie młody, niedoświadczony człowiek. Mężczyźnie, który podobno przyznał, że najechał prezydencką limuzyną na separator oddzielający jezdnię od torów tramwajowych, nie można bowiem odmówić doświadczenia. Jak donosi "Rzeczpospolita", Jacek S. wozi najważniejsze osoby w państwie od 20 lat.

Najpierw był kierowcą w Biurze Ochrony Rządu, a obecnie w Służbie Ochrony Państwa.

Jak donosi RMF FM, prowadzący prezydencką limuzynę zagapił się w czasie jazdy. Powodem były złe warunki na drodze - słaba widoczność przez burzę śnieżną.

**Zobacz także: W Arktyce cieplej niż Polsce. „To nie jest dobra wiadomość”

Co się stało?

Do kolizji doszło we wtorek przed godz. 15 na moście Powstańców Śląskich w centrum Krakowa. Kierowca samochodu prezydenta najechał na betonowy separator oddzielający torowisko od jezdni i na nim zawisł. Auto miało zostać zabrane przez lawetę. Prezydent wraz z pierwszą damą przesiedli się do innego samochodu i pojechali na spotkanie do Bochni.

Jak dodała SOP, komputer pokładowy prezydenckiego auta wskazał na obniżony poziom powietrza w przedniej prawej oponie.

Policja ma prowadzić postępowanie w sprawie. Kierowcy grożą punkty karne i mandat.

- Sygnały świetlne i dźwiękowe było widać i słychać z daleka, więc przykuły uwagę. Moje biurko stoi tuż przy oknie, więc mogłem obserwować przejazd kolumny. Kiedy zjeżdżała z mostu, by ominąć korek, chciała wjechać na torowisko. Kierowca wiozący akurat parę prezydencką nie zauważył separatora i na niego najechał - powiedział w rozmowie z Wirtualną Polską świadek kolizji.

Jak dodał, "żadne inne auta w tym nie uczestniczyły. Powstało zamieszanie, ale trwało krótko, bo do pięciu minut. Samochód pary prezydenckiej był 'zawieszony' na separatorze raptem parę sekund, a prezydent szybko przesiadł się do innego auta i pojechał dalej".

Zarząd Infrastruktury Komunalnej i Transportu w Krakowie poinformował z kolei, że separator został zamontowany kilka lat temu i wcześniej nikt w niego nie wjechał.

Źródło: "Rzeczpospolita"/WP

Oceń jakość naszego artykułuTwoja opinia pozwala nam tworzyć lepsze treści.
Zobacz także
Komentarze (357)