Lawiny spadały dniami i nocami
"Lawina! - wielka chmura przetoczyła się w dół Toru Bobslejowego, wylewając się poza krawędzie żlebu. Spadając, robiła się coraz większa i większa - zmierzała prosto w naszą stronę. Jeszcze nie słyszałyśmy huku ani nie czułyśmy powiewu wiatru, ale wystarczyło jedno spojrzenie na chmurę, żeby wszyscy rozpierzchli się do swoich namiotów i zabarykadowali w nich. Kucaliśmy, próbując odegnać czarne myśli. W ciągu ostatnich pięciu dni zeszło bardzo dużo lawin spowodowanych burzą śnieżną. Do tej pory wydawało się, że obozowiska są bezpieczne, ale ta lawina była większa i przemieszczała się szybciej niż inne. W końcu usłyszałyśmy ryk, a ogromna masa kawałków lodu zatrzęsła obozowiskiem. Spadały na nas kule lodu, ale szczęśliwie chroniły nas namioty. Alison przykucnęła przy ścianie namiotu z otwartym scyzorykiem w ręku - gdyby zaczęło nas zasypywać, scyzoryk mógł być pomocny w szybkiej ucieczce. Przez minutę, która wydawała się wiecznością, czekałyśmy, aż bębnienie się skończy. Cisza. Lawina zatrzymała się nad nami.
Ostrożnie wyczołgałyśmy się z namiotów i zobaczyłyśmy, że jedynym śladem tego, że w okolicy przetoczyła się lawina, jest kilkucentymetrowa warstwa kulek zlodowaciałego śniegu na ziemi.
Lawiny spadały dniami i nocami - przejęły władzę nad naszym życiem tutaj. Metoda porannej wspinaczki, z której korzystaliśmy na Evereście, na Annapurnie się nie sprawdzała. Nie miałyśmy też stuprocentowej pewności, czy nasze obozowiska były bezpieczne. Tej nocy zerwałam się o drugiej nad ranem, obudzona przez najgłośniejszy jak dotąd huk. Nasze namioty trzęsły się przez kilka minut, szargane wiatrem i fruwającymi w powietrzu odłamkami - trwało to znacznie dłużej niż kiedykolwiek wcześniej. Potem ze strachu pół nocy nie mogłam zmrużyć oka. Od czasu do czasu przysypiałam, śniłam o lawinach i budziłam się tylko po to, żeby zorientować się, że koszmar wcale się nie skończył" - opisuje przerażające chwile Arlene Blum.
Na zdjęciu: himalaistki opuszczają obóz II i wśród schodzących lawin idą do obozu I.
Książkę kupisz tutaj.