Kłopotliwy raport UW. Jak Joanna Tyrowicz chciała zmienić uniwersytet

Dopasowywanie kryteriów rekrutacji pod konkretne osoby, naruszanie praw autorskich i pracowniczych, tworzenie problemów komunikacyjnych. Takie zastrzeżenia w 2021 r. sformułowała rzeczniczka akademicka na UW wraz ze swoim zespołem prof. Joannie Tyrowicz. Dokument do dziś był niejawny. Członkini Rady Polityki Pieniężnej w rozmowie z WP przekonuje, że opracowanie było nierzetelne.

Prof. Joanna Tyrowicz
Prof. Joanna Tyrowicz
Źródło zdjęć: © East News | Piotr Kamionka/REPORTER
Paweł FigurskiPatryk Słowik

  • Uniwersytecki raport powstał po zgłoszeniach trojga pracowników Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Warszawskiego. To na nim Joanna Tyrowicz kierowała Katedrą Metod Ilościowych.
  • Joanna Tyrowicz od 2022 r. jest członkinią Rady Polityki Pieniężnej. Została wybrana przez Senat, w którym większość miały Koalicja Obywatelska, Lewica, PSL i Polska 2050. Część senatorów wiedziała o uniwersyteckim raporcie, co potwierdziła nam sama profesor.
  • Uniwersytet Warszawski odmówił szerszego komentarza ze względu na "wewnętrzny charakter" sprawy.
  • Joanna Tyrowicz uważa, że część ustaleń w raporcie jest błędna, a część niewłaściwie zinterpretowana. Podkreśla, że chciała, aby nauczanie na wydziale było na wyższym poziomie.

Gwiazda ekonomii

Joanna Tyrowicz to znana ekonomistka. Habilitację na Uniwersytecie Warszawskim uzyskała w wieku zaledwie 33 lat, a profesurę sześć lat później. Od 2006 r. jest związana z UW - najpierw z Wydziałem Nauk Ekonomicznych, a od 2017 r. z Wydziałem Zarządzania. Jest też jedną z założycielek GRAPE, czyli niezależnego pozarządowego ośrodka badawczego specjalizującego się w ekonomii i analizie kwestii nierówności oraz systemów emerytalnych.

W 2022 r. głosami senatorów tworzących tzw. pakt senacki, profesor została wybrana w skład Rady Polityki Pieniężnej. Krótko po jej wyborze media żyły medialnymi przepychankami między prof. Tyrowicz a prezesem Narodowego Banku Polskiego prof. Adamem Glapińskim. Tyrowicz zwracała uwagę, że prezes Glapiński utrudnia pracę niektórym członkom rady, a także pomija w sprawozdaniach z posiedzeń RPP niektóre wypowiedzi jej członków.

Glapiński podczas swoich wystąpień dla mediów sugerował, że m.in. Joanna Tyrowicz nie rozumie podstawowych prawideł ekonomii.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

Kierowniczka z zewnątrz

W 2019 r. Joanna Tyrowicz została kierowniczką Katedry Badań Ilościowych na Wydziale Zarządzania UW. Katedra powstała z połączenia Zakładu Metod Matematycznych i Statystycznych oraz Zakładu Badań Operacyjnych Zarządzania.

Nie pracowała wcześniej w żadnym z tych zakładów. Była człowiekiem - jak sama przyznaje - z zewnątrz. W lutym 2021 r. dziekan Wydziału Zarządzania UW prof. Grzegorz Karasiewicz zwrócił się do rzeczniczki akademickiej ds. studenckich i pracowniczych dr Anny Cybulko z prośbą o zbadanie sytuacji w katedrze, którą kierowała profesor.

Do dziekana, a później do samej rzeczniczki, wpływały bowiem skargi dotyczące sposobu zarządzania katedrą, w szczególności sposobu traktowania pracowników.

Do samej rzeczniczki wpłynęły trzy takie skargi. Wirtualna Polska rozmawiała z pracownikami UW, którzy do dziś twierdzą, że praktyki stosowane przez prof. Tyrowicz były niedopuszczalne.

Tu wyjaśnijmy: zgodnie z procedurami na UW to rzeczniczka akademicka, wraz ze swoim zespołem, odpowiada za wspieranie jednostek organizacyjnych uczelni w rozwiązywaniu problemów. Jej zadaniem jest też przedstawianie rektorowi rekomendacji w zakresie niezbędnych zmian zmierzających do poprawy działania uczelni.

Rzeczniczka akademicka zarazem nie prowadzi postępowania dyscyplinarnego, czyli prowadzącego do formalnego ukarania kogokolwiek. Postępowanie prowadzone jest "w sprawie", a nie "przeciwko" komuś. Wobec prof. Joanny Tyrowicz nigdy nie było prowadzone postępowanie dyscyplinarne na UW.

Starcie starych i nowych

Raport w sprawie sytuacji w Katedrze Metod Ilościowych powstał na bazie rozmów z dwunastoma pracownikami katedry. Z wywiadów wynika, że w 2019 r. prof. Tyrowicz nie wprowadziła istotnych zmian. Te zaczęły się tuż przed rozpoczęciem roku akademickiego 2020/2021.

W raporcie wskazano, że wielu pracowników zgłosiła problem z organizacją zajęć - wcześniej przydział pracowników do danych przedmiotów oraz liczba godzin, które mieli do wypracowania, były przekazywane z wyprzedzeniem. Tu zadziałano na ostatnią chwilę.

"Niektórzy pracownicy zostali wyznaczeni do prowadzenia zajęć, których wcześniej nie prowadzili. Części osób odebrano zajęcia, które prowadziły wcześniej. Te trudne do akceptacji zmiany wprowadzone w ostatniej chwili wywołały duże niezadowolenie wśród pracowników" - czytamy w raporcie.

Sytuacja stała się napięta, bo część pracowników latami wyrabiała nadgodziny, co pozwalało im przyzwoicie zarabiać. Możliwość brania nadgodzin jednak ograniczono m.in. ze względu na zatrudnianie kolejnych osób do katedry.

To właśnie stało się kolejnym zarzutem do prof. Tyrowicz. Część pracowników stwierdziło, że "wszystkie nowe osoby, które pojawiły się w katedrze, w okresie kierowania nią przez prof. Tyrowicz, były z nią bliżej lub dalej związane". I wszystkie, gdy wiosną 2021 r. Tyrowicz przestała kierować katedrą, zrezygnowały w tym samym czasie z prowadzenia zajęć.

"Wskazywano, że ogłoszenia o konkursach były przygotowane pod konkretnych kandydatów np. w jednym z konkursów uznano za wystarczające posiadanie stopnia doktora w dziedzinie nauk o zarządzaniu, ekonomicznych lub pokrewnych uzyskanego na uczelni zagranicznej, bo kandydat promowany przez Panią Profesor na to stanowisko miał takie kwalifikacje" - cytuje rzeczniczka akademicka pracowników katedry.

Wytworzył się podział na "starych" i "nowych". Jeden z nowych, w ocenie części starych, był zupełnie nieprzygotowany do prowadzenia zajęć. Mimo to został wybrany na koordynatora przedmiotu, a prof. Tyrowicz - jak stwierdziła część pracowników - nakazała innym pracownikom przekazać swoje materiały dydaktyczne, by ten pracownik mógł z nich korzystać (gdy zaś korzystał, nie wskazywał autorstwa kolegów z katedry).

"Osoba uznawana przez kolegów za niekompetentną uczyła się na zajęciach i materiałach bardziej doświadczonych kolegów z Katedry, a następnie została koordynatorem przedmiotu, co budziło zdecydowany sprzeciw w zespole" - czytamy w raporcie.

Dalej wskazano, że nie podnoszono takich zarzutów co do drugiej z osób zatrudnionych w wyniku konkursów.

"Wręcz przeciwnie, materiały przygotowane na potrzeby zajęć prowadzonych przez tę osobę były ocenione jako przydatne i dobre merytorycznie" - wskazała rzeczniczka akademicka.

Na uczelni, nie na chorobowym

Większość pracowników katedry uważała, że Joanna Tyrowicz zarządza nią w sposób autorytarny, lekceważy opinie pracowników, odgórnie narzuca rozwiązania. A także kpi z niedyspozycji niektórych osób. Przykłady?

W korespondencji mailowej z zespołem profesor napisała: "M., jak twierdzi, zaniemógł", co zostało odebrane jako podważenie zasadności zwolnienia lekarskiego.

W odpowiedzi na jedną z wiadomości na temat zwolnienia lekarskiego Tyrowicz odpisała, że "nie jest dyrektorem podstawówki, który ślęczy od rana nad dziennikiem, kto weźmie którą klasę".

"W korespondencji znalazło się też stwierdzenie, że jedynie wypadek albo zawał zwalnia z wykonywania czynności pracowniczych. Dodatkowo informacja o chorobie pracownika pojawiła się na profilu katedry na Facebooku. Po zgłoszeniu przez pracownika zastrzeżeń ta informacja została następnie usunięta". Facebookowy profil osobiście prowadziła prof. Tyrowicz.

Część pracowników katedry zaczęła obawiać się negatywnych konsekwencji niestawienia się do pracy mimo choroby.

Szybka zmiana

Rzeczniczka akademicka dała wiarę osobom niezadowolonym z działalności prof. Tyrowicz. W sekcji "ocena przedstawionych ustaleń" wskazano, że w zespole ewidentnie pojawił się problem komunikacyjny. Przywołano też przepisy wewnętrzne UW, które obligują kierownika katedry do ogłoszenia rozkładu i obsady zajęć na co najmniej cztery miesiące przed rozpoczęciem semestru.

"Wydaje się, że ten przepis został naruszony przy organizowaniu zajęć w semestrze zimowym w roku akademickim 2020/2021 r. skoro w Katedrze takie decyzje zapadały dopiero we wrześniu 2020 r. Ponadto nieprzestrzeganie dobrej praktyki akademickiej planowania zmian z wyprzedzeniem i przekazanie do prowadzenia nowych zajęć w ostatniej chwili negatywnie wpływało na pracę poszczególnych osób i wywoływało problemy np. konieczność zmiany osoby prowadzącej zajęcia, stres, nadmierne obciążenie pracą".

- Gdy tylko stało się jasne, że nauczamy w trybie online i pilotaż trzeba będzie odłożyć, przystąpiliśmy do obsady zajęć. Każdy pracownik katedry otrzymał propozycję, w dialogu dostosowywaliśmy te propozycje do potrzeb i możliwości konkretnych osób. Faktem jest, że nie dochowałam czteromiesięcznego terminu, ale też uprzedzałam o tym współpracowników jeszcze latem. Opóźnienia były związane z planami modernizacji programów nauczania - tak by studenci mogli się więcej nauczyć. Wierzyłam w to, że możemy uczyć lepiej i bardziej tego, czego studentom naprawdę potrzeba - tłumaczy prof. Tyrowicz.

Konflikt interesów?

Rzeczniczka akademicka stwierdziła też, że "dopasowywanie kryteriów otwartych konkursów na potrzeby zatrudniania konkretnych osób należy jednoznacznie ocenić jako sprzeczne z zasadami obowiązującymi na Uniwersytecie". I przypomniała, że zarówno ustawa, statut UW, jak i zarządzenie rektora wymagają przeprowadzenia otwartego konkursu w celu wyłonienia jak najlepszego kandydata. W raporcie wskazano też, że "Nie można wykluczyć występowania konfliktu interesów pomiędzy zadaniami Pani Profesor w Katedrze i jej obowiązkami w GRAPE".

- Konkursy były rozpisywane i rozstrzygane zgodnie z regulaminem UW, a ja nie należałam do żadnej z komisji rekrutacyjnych. Nie miałam więc wpływu na wybór kandydatów - ripostuje prof. Joanna Tyrowicz. I wskazuje, że chodzi o zatrudnienie dwóch osób w dwóch konkursach. Co istotne, w obu zgłosiło się tylko po jednym kandydacie. Nie było więc wielu chętnych.

- Cała zmiana zasad rekrutacji polegała zaś na tym, że domyślnie kandydat powinien mieć doktorat uzyskany na polskiej uczelni. Zapytałam, czy nie warto dopisać, że może to być doktorat uzyskany na prestiżowej uczelni zagranicznej. Wydaje mi się to niekontrowersyjne, jeśli chcemy, aby na polskich uczelniach pracowali najlepsi specjaliści - wyjaśnia Joanna Tyrowicz.

Jeden z nowo zatrudnionych pracowników miał doktorat uzyskany w Stanach Zjednoczonych.

- Faktycznie trafił do GRAPE, ale miało to związek wyłącznie z jego kompetencjami. Druga ze zrekrutowanych osób nigdy nie miała nic wspólnego z GRAPE - zaznacza prof. Tyrowicz.

Materiały młodsze od studentów

Rzeczniczka akademicka dostrzegła też problem naruszania praw autorskich. W raporcie wskazano bowiem, że co prawda UW nabywa od pracowników autorskie prawa majątkowe do opracowań wykorzystywanych na potrzeby prowadzenia zajęć, ale autorskie prawa osobiste zostają przy autorach. Nie wolno więc było wykorzystywać materiałów bez wskazania autorstwa - czy to przez samą prof. Joannę Tyrowicz, czy przez inne osoby, którym na jej polecenie udostępniano materiały.

"Co więcej należałoby ustalić, czy Profesor Tyrowicz miała upoważnienie do dysponowania majątkowymi prawami autorskimi należącymi do Uniwersytetu Warszawskiego i tym samym żądania wydawania poszczególnych materiałów podlegających ochronie przez prowadzących zajęcia" - stwierdzono w raporcie.

Joanna Tyrowicz zaznacza, że w Katedrze nikt nigdy nie wykorzystywał niczyich materiałów jako własnych. Faktycznie natomiast chciała zobaczyć, z czego korzystają wykładowcy podczas zajęć ze studentami.

- Z całym szacunkiem, ale uczyć się powinno na materiałach przynajmniej trochę młodszych od studentów, którym mają służyć - zaznacza profesor i dodaje, że przypisywanie jej intencji przywłaszczania to "jakieś opary absurdu".

Zawał, ale tylko własny

W raporcie jednoznacznie negatywnie oceniono też opisywanie stanu zdrowia pracowników katedry na Facebooku oraz wywieranie presji do pracy na zwolnieniu lekarskim. Zdaniem Joanny Tyrowicz ten fragment jest zupełnym nieporozumieniem. Przekonuje, że gdy umieszczała informację o chorobie jednego z pracowników na Facebooku, w żadnym razie nie chciała ani go urazić, ani ośmieszyć przed studentami. Chodziło wyłącznie o to, by przekazać studentom informację, że danej osoby nie będzie.

- Normalnie wywiesza się dla studentów kartkę na drzwiach, ale była pandemia, zajęcia odbywały się zdalnie. Studenci rzadko wieczorami czytają pocztę uniwersytecką, więc dotarcie do nich z informacją było utrudnione, a czasu było dosłownie kilka godzin. Umieściłam na profilu Katedry krótką informację, że z powodu choroby wykładowcy będzie zastępstwo wraz z linkiem, pod który należało się włączyć i dodałam obrazek z chorym pluszowym miśkiem dla algorytmów. W ogóle nie przyszło mi do głowy, że to mogło kogokolwiek urazić. Gdy tylko się o tym dowiedziałam, skasowałam post - wskazuje Joanna Tyrowicz.

A czy nie chciała nikogo urazić, gdy pisała do pracowników, że tylko wypadek lub zawał zwalniają z obowiązku wykonywania pracy?

- To jedno z licznych istotnych przekłamań w raporcie. Chodziło nie o samo prowadzenie zajęć, a o komunikację w zespole, by zastępstwa miały sens i prowadzili je przygotowani wykładowcy. Z perspektywy czasu wiem, że moje słowa zostały odebrane nieproporcjonalnie i z pewnością drugi raz bym tak nie napisała - mówi Tyrowicz.

Dodaje, że nie uważa swoich ówczesnych wypowiedzi za agresywne czy kierowane niechęcią wobec konkretnej osoby czy grupy osób. Ale przyznaje, że nie każdemu odpowiada jej bezpośredni styl komunikacji.

Nieudana zmiana

Raport kończy się wnioskami, wśród których najważniejszy jest ten, że ciężko sobie wyobrazić dalszą współpracę kierowniczki katedry z pracownikami.

"W razie, gdyby Profesor Tyrowicz miała w dalszym ciągu pełnić funkcję kierownika zarządzającego zespołem to istotną pomocą mogłoby być zaproponowanie udziału w szkoleniach np. z zakresu zarządzania zespołem, efektywnej komunikacji (w tym pracy z emocjami), czy rozwiązywania konfliktów, lub umożliwienie skorzystania przez nią z coachingu menadżerskiego" - stwierdza rzeczniczka akademicka.

Tyrowicz nie zrezygnowała z posady, ani nie została zdymisjonowana. Kierowniczką katedry przestała być wraz z końcem kadencji. Z punktu widzenia uniwersytetu sprawa została zamknięta. Raport nie został nigdzie opublikowany, uczelnia nie chce się do niego odnosić.

- Ta sprawa wraca co pewien czas, od tych trzech lat. Pomimo szczerych przeprosin niektórzy noszą w sobie wiele urazy. Niewątpliwie próba wprowadzenia zmian w sposobie nauczania matematyki zakończyła się porażką. Łatwiej było mi wymyślić zmiany oraz zdobyć na nie finansowanie, niż przekonać współpracowników do ewolucji - podsumowuje prof. Tyrowicz.

Paweł Figurski i Patryk Słowik są dziennikarzami Wirtualnej Polski

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (290)