Kulisy działania matki Kamilka. Tak miała zwodzić urzędników
Matka 8-letniego Kamilka z Częstochowy miała przez lata zwodzić urzędników i instytucje. Formalnie rodzina od ośmiu lat była bezdomna, choć żyła w niewielkim mieszkaniu socjalnym siostry. Mogli zamieszkać w przytulisku, ale Magdalena B. odmówiła. Gdy chłopczyk mieszkał w szkolnym internacie matka go wypisała, by wrócił do domu.
"Fakt" ujawnia, jak działały poszczególne instytucje, które kontrolowały rodzinę zmarłego Kamilka. Tabloid przypomina, że matka Kamilka, 35-letnia Magdalena B., mieszkała wraz z mężem i szóstką dzieci w mieszkaniu socjalnym siostry przy ul. Kosynierskiej w Częstochowie, choć formalnie wcale nie byli tam zameldowani.
W świetle prawa rodzina była więc bezdomna i jak wskazuje tabloid, już ta okoliczność mogła stanowić podstawę do interwencji i ewentualnego odebrania dzieci. W dwupokojowym mieszkaniu żyło 12 osób, w tym ośmioro dzieci. "Fakt" ustalił, że rodzina zmarłego Kamila nigdy nie złożyła wniosku o przydział mieszkania do gminy, a pracownikom socjalnym przez lata wmawiała, że szuka mieszkania.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W 2015 roku Magdalena B. otrzymała propozycję zamieszkania wraz z rodziną w przytulisku i wsparcie asystenta rodziny. 35-latka, choć twierdziła, że znęca się nad nią ówczesny mąż, odmówiła wyprowadzki od siostry. Kobieta rozwiodła się i pozbawiła byłego męża praw do dzieci.
Cztery lata później matka Kamilka tłumaczyła się przed policją i sądem rodzinnym. Jej 4-letni wówczas syn Kamil został znaleziony na ulicy. Na podstawie wywiadu kuratora i zebranego materiału, stwierdzono wtedy, że był to "incydent", a chłopiec miał "po prostu "wyjść ze sklepu, gdy jego matka robiła zakupy.
Skatowany Kamilek zmarł
W tym samym roku kobieta trzeci raz wyszła za mąż. Jej wybrankiem był Dawid B. Mężczyzna zamieszkał z dziećmi swojej partnerki w ciasnym mieszkaniu jej siostry. "Fakt" przypomina, że rodziły się kolejne dzieci, ale do rodziny zaglądali pracownicy socjalni i kuratorzy sądowi.
Ten ostatni miał w 2020 roku ustalić, że "dzieci są zadbane, uśmiechnięte, rodzice nie nadużywają alkoholu". Magdalenie B. przydzielono asystenta rodziny, ale kobieta po pewnym czasie zrezygnowała z jego pomocy.
W czerwcu 2022 roku pojawił się wniosek o pozbawienie praw rodzicielskich. Sąd Rodzinny w Częstochowie w sierpniu nie uwzględnił wniosku pracowników socjalnych i umorzył wówczas postępowanie. Uznał, że nie ma podstaw do odebrania dzieci.
Rodzina wyjechała do Olkusza, gdzie po jakimś czasie zamieszkał z nimi także 8-letni Kamilek. Nie stało się to od razu, bo chłopiec przez jakiś czas mieszkał w szkolnym internacie. Ostatecznie matka zdecydowała przeprowadzić go do Olkusza.
Kamilek z Częstochowy uciekał od oprawców
W olkuskim mieszkaniu rodziny coraz częściej bywała policja. Magdalenie i Dawidowi B. założono niebieską kartę z powodu zaniedbywania dzieci, a mundurowi często interweniowali w związku ze zgłoszeniami ucieczek ośmiolatka.
Biologiczny ojciec chłopca twierdzi, że zawiadomił służby o przemocy wobec dziecka. Sprawa trafiła do sądu rodzinnego w Olkuszu, ale do rozprawy o pozbawienie praw rodzicielskich nie doszło, ze względu na fakt, że rodzina wyjechała z miasta.
Magdalena i Dawid B. wraz dziećmi wrócili do Częstochowy do mieszkania siostry. Tamtejszy pracownik socjalny miał przygotować dokumenty do sądu o odebranie praw rodzicielskich. Zareagować miała też wychowawczyni w szkole, gdy posiniaczony Kamil przyszedł na lekcje.
"Fakt" ustalił, że tuż przed tragedią rodzinę wizytował pracownik socjalny. Gdy chłopiec wrócił ze szkoły doszło do dramatu. Prokuratura Okręgowa w Częstochowie prowadzi śledztwo. Do aresztu trafił ojczym Kamilka i jego matka. Prokuratura zapowiada wnikliwą kontrolę działania wszystkich instytucji, które zajmowały się sprawą tej rodziny.
Źródło: Fakt/PAP/WP