Statek stał się podwodnym grobem
Część pasażerów "Wilhelma Gustloffa" zginęła podczas uderzenia torped, innym zniszczenia i grodzie zamknęły drogę ratunku. Ci, którzy mogli dostać się na pokład, starali się o miejsce w szalupach. Chaos i panika. Statek tonął przez 62 minuty. Heinza Schoen, jeden z ocalałych z katastrofy, który pracował na motorowcu jako młodszy księgowy, opisał ostatni "krzyk" niknącego w falach statku: "Jakby kierowane ręką ducha, wszystkie światła zapalają się jednocześnie na całym statku. Wygląda to jak zjawa. 'Gustloff' tonie w uroczystej iluminacji".*
Przez kilka kolejnych godzin trwała akcja ratunkowa. Rozbitkowie walczyli z lodowatą wodą. Wielu tę walkę przegrało, a morze przez kolejne dni wyrzucało ich ciała.
*Czytaj więcej w książce H. Schoene "Tragedia Gustloffa", Replika 2006.
Na zdjęciu: "Wilhelm Gustloff" w porcie w Norwegii, lipiec 1940 r.