Katastrofa smoleńska. Tak zapamiętaliśmy 10 kwietnia 2010
Tego dnia oglądałam Dzień Dobry TVN. Pamiętam, że gdy zaczęły dopływać pierwsze sygnały o katastrofie, na bieżąco zaczęli zmieniać scenariusz programu. Zaplanowana była rozmowa z kimś, kogo bliski był na pokładzie samolotu. Nie zostało to już wyemitowane.
Przełączyłam na TVN24, gdzie serwis prowadził Radosław Kuźniar. Pamiętam, że w trakcie programu zarówno on, jak i Beata Tadla, która czytała tego dnia wiadomości, przebierali się w ciemne ubrania. Gdy czytali listę osób, które były na pokładzie, nie mogli powstrzymać łez.
Pamiętam polityków, którzy byli w porannym paśmie gośćmi, m.in Wojciecha Olejniczaka. Poproszony o skomentowane sytuacji na gorąco także płakał w studio.
Agata Dolaniecka, zespół wsparcia
Mi też ten sobotni poranek został w pamięci.
Akurat dzień wcześniej w piątek wieczorem zorganizowałem "pępkowe" i oblewaliśmy narodziny mojego syna. Jak to na "pępkowym", nie oszczędzaliśmy alkoholu - wyszła jedna z grubszych imprez, jakie pamiętam, zresztą był solidny powód do świętowania i zabawy.
Następnego dnia z rana, ledwo żywy dostałem SMS od koleżanki, która również była na tej imprezie. Brzmiał on mniej więcej tak: "Hej słyszałeś? Prezydent nie żyje!". Potraktowałem to jako dowcip i odpisałem jej: "Ja też się słabo czuję".
I wtedy pamiętam że napisała mi kolejny SMS, że ona na poważnie i żebym włączył TVN24. Dopiero po tym dotarło do mnie, że to chyba nie jest dowcip. Wyskoczyłem z łóżka, pobiegłem do telewizora i z miejsca wytrzeźwiałem.
Tomasz Bączek, head of marketing B2C
10 kwietnia 2010 roku moja córka miała w przedszkolu imprezę urodzinową. Początek miał być chyba o godzinie 11. Nie mamy w domu telewizora, radia też nie włączaliśmy, zajęci przygotowaniami. Zawieźliśmy dzieci i cały majdan do przedszkola, gdzie panie przedszkolanki miały się wszystkim zająć - sprawić, żeby dzieciaki przeżyły ten dzień jak najradośniej.
I właśnie spojrzenie na zszarzałe twarze pań przedszkolanek było tym momentem, kiedy się dowiedzieliśmy. Że stało się coś bardzo poważnego, a szczegóły szybko do nas dotarły.
Panie przedszkolanki, część rodziców i my przez całą imprezę staraliśmy się robić dobrą minę do złej gry, zabawiać i animować dzieciaki, ale wiadomo, że myślami każdy był gdzie indziej. Było naprawdę trudno się w takiej sytuacji odnaleźć, tym bardziej, że każdy, na ile mógł, nasłuchiwał i sprawdzał newsy.
W takim rozdwojeniu jaźni upływały nam kolejne godziny.
Arkadiusz Szurman, koordynator ds. analiz produktowych