Katastrofa MiG-29. Zawinił pilot?
Po katastrofie samolotu MiG-29 z bazy w Mińsku Mazowieckim, zawieszono loty wszystkich samolotów tego typu należących do polskiej armii. Na początku stycznia loty jednak wznowiono. Zdaniem byłego inspektora sił powietrznych gen. Tomasza Drewniaka, może to świadczyć o tym, że przyczyna katastrofy był błąd pilota.
- 90 procent zdarzeń lotniczych jest błędem ludzkim - powiedział w rozmowie z Radiem ZET były inspektor sił powietrznych gen. Tomasz Drewniak. - Z mojego doświadczenia, jeśli po tak krótkim czasie samoloty MIG wróciły do służby, z dużym prawdopodobieństwem można powiedzieć, że nie dotyczyło to awarii samolotu czy jakiegoś systemowego błędu w samolocie - stwierdził.
Generał Drewniak zachwalał w rozmowie z Joanna Komolką w Radiu ZET skład komisji do badania tego wypadku. - To są ludzie, którzy wiedzą, co robią - mówi m.in. o byłym dowódcy bazy z Mińska Mazowieckiego i pilocie MIG-29. - Myślę, że z ogromną, fachową wiedzą zbadają sprawę i będziemy wiedzieli, co tam się wydarzyło - dodał.
Do wypadku Mig-29 doszło 18 grudnia ubiegłego roku. Myśliwiec miał podejść do lądowania w 23. Bazie Lotnictwa Taktycznego w Mińsku Mazowieckim. Samolot zniknął jednak z radarów około godz. 17. 28-letniego pilota i wrak samolotu znaleziono po kilku godzinach.
Po wypadku zawieszono loty wszystkich MiG-29 w polskiej armii. Jednak już w pierwszych dniach stycznia loty wznowiono. Dowódcy obu baz musieli jednak wprowadzić zalecenia komisji, która bada wypadek. Zalecenia te, jak tłumaczył IAR komandor Czesław Cichy z Dowództwa Generalnego Rodzajów Sił Zbrojnych, dotyczyły szkolenia pilotów.
Po katastrofie MiG-29 resort obrony podkreślał, że pilot rozbitego myśliwca był dobrze oceniany przez przełożonych: miał ponad 400 godzin nalotu, z czego ponad 200 na samolocie MiG-29. Był po aktualnych badaniach lotniczo-lekarskich oraz posiadał niezbędne uprawnienia i pozwolenia do odbycia lotu.