Katastrofa budowlana w Katowicach. Relacja WP.PL z miejsca zdarzenia
Do bardzo poważnego wybuchu gazu doszło nad ranem w kamienicy w centrum Katowic. Straż pożarna cały czas zabezpiecza budynek, w którym zawaliły się aż trzy kondygnacje. Pięć osób jest rannych i przebywa w szpitalu. Trzy osoby są cały czas poszukiwane. To reporter TVN i jego rodzina: żona oraz dziecko.
Zobacz galerię: Wybuch gazu w centrum Katowic
- Ratownicy w kompletnej ciszy dwa razy prowadzili nasłuch, czy ktoś jest pod gruzami - relacjonuje reporterka WP.PL. Nie przyniosło to jednak rezultatu. Do tego wykorzystywany jest geofon, który przetwarza drgania podłoża. W miejscu wypadku wprowadzono na ten czas ciszę poszukiwawczą. Strażacy co pewien czas podawali specjalne komendy: "Jeśli mnie słyszysz, daj jakiś znak", "Jeśli mnie słyszysz, przestań dawać sygnał". Niestety nadal nie ma pewnej informacji, czy pod gruzami znajdują jakieś osoby.
Do wybuchu gazu doszło o 4.50 w kamienicy na rogu ulic Chopina i Sokolskiej w Katowicach. Zawaliły się trzy kondygnacje kamienicy - 2 piętra i strych. Jak informuje nasza reporterka, większość zawaliła się do wewnątrz, na dziedziniec. Pozostały jedynie dwie ściany i niestabilny parter.
Jak przekazał rzecznik śląskiej straż pożarnej Jarosław Wojtasik, w akcję zaangażowano już ok. 200 strażaków. Do pomocy ściągnięto jednostki spoza woj. śląskiego, m.in. z Brzegu, Krakowa i Łodzi. W akcji będzie używany ciężki sprzęt i psy wyspecjalizowane w poszukiwaniu ludzi. - Wszystko wskazuje na to, że akcja będzie trwała bardzo długo, być może nawet do jutra - powiedział Wojtasik.
Kierujący akcją strażaków Jeremi Szczygłowski poinformował na konferencji prasowej, że pies ratowniczy nie wykrył obecności ludzi w gruzach. Jak tłumaczył, wiadomo o trzech osobach zameldowanych w zniszczonych mieszkaniach, ale z licznych doświadczeń wynika, że fakt zameldowania wcale nie oznacza, iż te osoby w budynku były. Poza tym na miejscu mogły być tak samo osoby niezameldowane.
Sztab kryzysowy uruchomił specjalną infolinię dla poszkodowanych i ich rodzin: 32 35 99 518
Paweł Frątczak, rzecznik Komendanta Głównego PSP, przedstawił bilans ofiar pożaru w Katowicach. - Możemy powiedzieć, że 22 osoby zostały z tego budynku, który uległ zniszczeniu i objęty pożarem, ewakuowane. My mamy dane o 5 osobach, które zostały hospitalizowane - powiedział w Polsat News. Przyznał, że wie, że inne źródła podają większą liczbę poszkodowanych. Zauważył przy tym, że liczba poszkodowanych, objętych opieką medyczną może wzrosnąć, gdy stres minie.
Nie wiadomo nic o trzech osobach. Mieszkały w zawalonej części budynku. Nie wiadomo, czy w czasie wybuchu były w kamienicy. Te osoby są cały czas poszukiwane. Wcześniej mówiono o pięciu osobach zaginionych, jednak dwie już się odnalazły. Okazało się, że udało im się opuścić wcześniej budynek - informuje nasza reporterka. Jedna osoba została poważnie ranna, trafiła do Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Jej stan określany jest jako ciężki. Ma poparzone ponad 60 proc. ciała. Wszyscy ranni są w stanie stabilnym.
Uwięziona kobieta na parterze
Na parterze długo była uwięziona kobieta. Strażacy czekali, aż ustabilizuje się pożar na dachu, by nic nie zagrażało wchodzącym do budynku ratownikom. Udało się już ją wydobyć i trafiła do szpitala. Cały kwartał ulic w centrum Katowic jest wyłączony z ruchu. Centrum Katowic jest sparaliżowane.
10 osób znalazło schronienie w niedalekim kościele. Nie wiadomo, ilu mieszkańców było w kamienicy w chwili wybuchu. Zameldowanych pod tym adresem było 25 osób. Jak opowiadają mieszkańcy reporterce WP.PL, dom był odnowiony z zewnątrz, ale wewnątrz "wszystko było stare".
Zastępca Komendanta Głównego PSP Wiesław Leśniakiewicz ocenił, że docelowo cały budynek trzeba będzie rozebrać. - Obiekt jest w połowie zniszczony i określone elementy konstrukcyjne ciągle grożą zawaleniem. Ściany są wypaczone i widać, że dalej się wypaczają. Szkielet jest murowany, ale wszystko było podpierane drewnianymi belkami, które teraz są zawalone - wyjaśniał.
Jedna osoba w ciężkim stanie
Stan jednej osoby poszkodowanej podczas wybuchu gazu w kamienicy w Katowicach jest ciężki, czterech - stabilny, niezagrażający życiu - podał wojewoda śląski Piotr Litwa.
W trzech szpitalach jest pięć poszkodowanych osób, w tym jedna osoba poparzona - w Centrum Leczenia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. - Stan tej osoby jest ciężki. Stan pozostałych osób stabilny - niezagrażający życiu - powiedział dziennikarzom Litwa. 10 osób jest w ośrodku Caritasu, udzielana jest im pomoc psychologiczna.
Według informacji przekazywanych przez lekarzy z Siemianowic Śląskich, mężczyzna ma poparzone ok. 60 proc. powierzchni ciała oraz podejrzenie oparzeń dróg oddechowych. Jego stan oceniany był jako poważny, stabilny.
Prezydent miasta Piotr Uszok przekazał, iż zapewnione są lokale dla mieszkańców kamienicy. - Wszyscy będą mieli takie lokale - powiedział Litwa. - Praktycznie nie ma kondygnacji drugiej, trzeciej i poddasza budynku. Część wpadła do środka, a część - ściana frontowa została wyrzucona na chodnik i ulicę - zaznaczył wojewoda. Trzeba będzie odgruzować miejsce zdarzenia - dodał. Wstrząsy na Śląsku
W nocy doszło do tąpnięcia i podziemnego wstrząsu, który z kolei mógł doprowadzić do rozszczelnienia instalacji gazowej, a w konsekwencji do wybuchu w kamienicy. Tak twierdzi część świadków. Wyższy Urząd Górniczy zapewnia jednak, że żadnego wstrząsu nie było.
- Tąpnięcie było na pewno, to ono nas obudziło, meble zaczęły się ruszać - stwierdził w TVN24 właściciel jednej z kamienic w centrum Katowic. Jak dodał, w Katowicach "co chwila dochodzi do jakichś wstrząsów". Dlatego już kilka lat temu zdecydował się odłączyć swoją kamienicę od gazu.
- Na dole mnóstwo ludzi, kamienica się sypie, nam szyby wypadły z futryn - powiedziała mieszkanka sąsiedniej kamienicy.