W poniedziałek na policję zgłosił się szef miejscowego banku, który poinformował, że w wyniku kontroli ustalono, iż ze skarbca banku zniknęło ponad 650 tys. zł.
54-letnia kasjerka Halina B. spodziewała się zatrzymania, ponieważ do pracy przyniosła przybory toaletowe, które mogły się jej przydać w areszcie.
Ze wstępnych ustaleń wynikało, że kobieta pożyczyła prywatnie od jednego z mieszkańców 300 tysięcy zł. Co tydzień miała spłacać 10 tys. zł odsetek. Do spłaty posłużyły jej pieniądze z banku.
Jej wierzyciel Adam W. przychodził do kasy pod pozorem wpłaty gotówki. Jednak nie dokonywał żadnych wpłat, przeciwnie - to na jego konto wpływały pieniądze. W ostatni poniedziałek było to 280 tys. zł.
Podejrzanej grozi kara do 10 lat pozbawienia wolności. Szczegółowa kontrola w banku i analiza zabezpieczonych przez policję dokumentów pozwoli dokładnie ustalić od jakiego czasu trwał proceder.