Kandydaci PiS rozdają dzieciom laptopy. Wmawiają, że to wcale nie jest kampania
- Nie wpraszamy się, niczego nie oczekujemy w zamian. Program nie jest kiełbasą wyborczą - tak minister cyfryzacji Janusz Cieszyński odpiera zarzuty, że kandydaci PiS prowadzą kampanię, przychodząc do szkół i wręczając laptopy z rządowego programu. Choć widać, że jest dokładnie inaczej.
03.10.2023 11:53
Według ministra komputery z rządowego programu "Laptop dla ucznia" może wręczać każdy, kto zostanie zaproszony przez władze szkoły czy lokalny samorząd. Polityk zapewnia, że nie widziałby problemu, aby laptopy wręczał samorządowiec z obozu o zupełnie innych barwach politycznych niż PiS.
Jednak najczęściej to kandydaci PiS publikują na swoich publicznych stronach w serwisie Facebook relacje, jak wręczają w szkołach komputery w imieniu rządu.
Minister Janusz Cieszyński był jednym z pierwszych. 13 września odwiedził szkołę w Dywitach pod Olsztynem (warmińsko-mazurskie), przekazał wraz z wójtem ponad 90 laptopów. Dywity i Olsztyn to okręg wyborczy, w którym polityk pracujący w Warszawie startuje w wyborach z pierwszego miejsca listy PiS. Zaprzecza, że była to część jego kampanii.
- Zostałem zaproszony na uroczystość przez wójta. Nie widzę w tym nic złego. To samorządy prowadzą szkoły i mają prawo zapraszać, kogo uważają za stosowne - wyjaśnia w rozmowie z WP Janusz Cieszyński. - Już kiedyś zaprzeczałem, ten program nie jest kiełbasą wyborczą. Nie jest to jednorazowa akcja przed wyborami. W kolejnych latach nowe roczniki IV-klasistów także otrzymają laptopy - podkreślił minister.
Janusz Cieszyński przekonuje, że w jednym wypadku nawet odmówił zaproszenia. Opisuje, że najpierw rozdano laptopy, a potem nauczycielka zaproponowała mu, że dzieci wezmą komputery do szkoły, aby pokazać się z ministrem. Polityk uznał, że to niestosowne.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kampania z laptopem. Tusk obiecywał, ale nie dał
- Za rządów PO-PSL, Donald Tusk obiecywał dzieciom tablety, a w zasadzie jedyny tablet trafił właśnie do niego. Natomiast dzieci tych urządzeń nigdy nie ujrzały. My, Prawo i Sprawiedliwość, wspieramy dzieci i młodzież, wspieramy czwartoklasistów i uznajemy, że takie sprzęty są niezwykle cenną pomocą dydaktyczną - pochwaliła się we wpisie na Facebooku posłanka PiS Anna Krupka.
Stało się tak po tym, jak osobiście wręczała laptopy uczniom w Staszowie. Posłanka nawiązała do obietnicy, która padła w 2008 roku. Donald Tusk zapowiadał program "Komputer dla każdego ucznia".
W tym samym celu odwiedziła szkolę w Osieku. Obie miejscowości leżą w świętokrzyskim okręgu wyborczym, gdzie Krupka kandyduje z drugiego miejsca listy PiS. Już opisywaliśmy, że polityczkę szczególnie upodobał sobie elektorat miasteczka Osiek. Głównie za to, że "dużo się pokazuje, otwiera sale gimnastyczne, załatwia wsparcie finansowe dla klubów sportowych". W tym samym okręgu wyborczym nr 33 laptopy rozdali także: Agata Wojtyszek, Andrzej Kryj czy Jarosław Rusiecki - wszyscy z PiS.
25 września w swoim okręgu wyborczym pojawiła się minister rodziny i polityki społecznej Marlena Maląg. Polityk wzięła udział w przekazaniu 60 laptopów dla uczniów kilku szkół gminie Łęka Opatowska.
Dramat niewybieranego działacza PiS. Wręczał laptopy bez żadnego trybu?
Wśród osób wręczających laptopy pojawił się też przypadek szczególny. Krzysztof Ciebiada, kandydat PiS z okręgu 11 (woj. łódzkie) odwiedził szkołę i wręczał laptopy, choć aktualnie nie pełni żadnej funkcji publicznej. Jedyne, co można o nim powiedzieć, to to, że kiedyś był radnym, był posłem przez cztery miesiące, natomiast jest działaczem łódzkich struktur PiS i dyrektorem w spółce PGE.
"Miałem dziś przyjemność wręczyć uczniom ze szkół w Sulmierzycach, Rząśni i Białej laptopy z rządowego programu "Laptop dla ucznia". Cieszę się, że około sześćdziesięciu uczniów będzie mogło korzystać z nowych komputerów - napisał 28 września Ciebiada na Facebooku.
Krzysztof Ciebiada ostatni raz pełnił funkcje publiczne w 2019 roku. Był posłem VIII kadencji Sejmu, ale tylko przez cztery miesiące, bo objął mandat po polityku, który został europosłem. Słynie z tego, że głównie nie jest wybierany w wyborach.
W 2011 kandydował w wyborach do Senatu, lecz zajął drugie miejsce. W 2014 ubiegał się o stanowisko prezydenta Pabianic, ale przegrał w II turze. W 2015 roku bez powodzenia kandydował w wyborach parlamentarnych. Odniósł sukces w wyborach samorządowych i jako radny został wiceprzewodniczącym sejmiku woj. łódzkiego, ale to w miejsce Joanny Kopcińskiej, która została posłanką.
Następnie objął mandat poselski zwolniony przez Witolda Waszczykowskiego, który został europosłem. Po czterech miesiącach odbyły się kolejne wybory, w których Ciebiada nie został wybrany. Ma największą szansę, aby to zmienić. Teraz kandyduje z drugiego miejsca listy PiS z niemal gwarantowanym mandatem.
Z działaczem PiS nie udało nam się skontaktować. W poniedziałek poprzez oficjalną stronę zapytaliśmy Ciebiadę, w jakiej roli pojawił się w szkole z laptopami. Nie odpowiedział.
Tymczasem część nauczycieli krytykuje uroczyste wręczanie laptopów. - W naszej szkole rozdaliśmy sprzęt o wartości 187 tys. zł. Jednoczenie jest to przykre, że z powodów finansowych mamy wakat na stanowisku nauczyciela matematyki dwóch roczników. Za pieniądze, jakie oferuje szkoła, nikt nie chce się podjąć - komentuje WP nauczyciel z Warszawy.
Wręczenia promes, przecięcia wstęg. Tym żyje kampania
Niedawno opisywaliśmy, jak kandydaci PiS budują swoje kampanie wokół dotacji na zabytki. W rządowym programie wielkim zwycięzcą okazały się parafie, do których popłynie większość z 1,8 mld zł funduszy. Polityk PiS Bartosz Kownacki sfotografował się już z 16 proboszczami, którym wręczał "promesy" informujące o przyznaniu środków na remont.
Latem głośno było o politykach Solidarnej Polski, którzy z Funduszu Sprawiedliwości fundowali garnki, patelnie i miksery kołom gospodyń wiejskich. Wykorzystano do tego konkurs na zorganizowanie w 2023 roku wydarzeń "w zakresie przeciwdziałania przyczynom przestępczości". We wsi Staszic (woj. lubelskie) przecinano wstęgę na nowiutkiej lodówce przekazanej od wiceministra Marcina Romanowskiego. O prezentach dla gospodyń zrobiło się ciszej, gdy media skrytykowały sprawę.
Tomasz Molga, dziennikarz Wirtualnej Polski