Kaczyński wyłożył karty na stół. "Skandaliczne"

"Czy popierasz wyprzedaż państwowych przedsiębiorstw?" - brzmi pierwsze z czterech pytań referendum zaplanowanego na jesieni przez PiS. Ujawnił je Jarosław Kaczyński. - Zadawanie tak sugerującego pytania jest kpiną z demokracji, robieniem z niej cyrku - komentuje w rozmowie z WP prof. Andrzej Rychard.

Jarosław Kaczyński
Jarosław Kaczyński
Źródło zdjęć: © Twitter | Rodak Wojciech
Tomasz Waleński

11.08.2023 | aktual.: 11.08.2023 16:11

W piątek punktualnie o 7.00 rano na Twitterze Prawa i Sprawiedliwości pojawiło się nagranie z prezesem Jarosławem Kaczyńskim, w którym przedstawia on pierwsze z czterech pytań, które mają składać się na zapowiedziane wcześniej referendum.

Ogłoszenie wywołało spore zaskoczenie, gdyż z wcześniejszych zapowiedzi wicepremiera wynikało, że referendum dotyczyć będzie kwestii relokacji migrantów - a nie jak w tym przypadku - "wyprzedaży" mienia państwowego.

O ocenę pytania i samego referendum zwróciliśmy się do ekspertów - prof. Andrzeja Rycharda i dr Barbary Brodzińskiej-Mirowskiej, którzy skomentowali pomysł Zjednoczonej Prawicy.

Dalsza część artykułu pod materiałem wideo

- Pytanie "Czy popierasz wyprzedaż państwowych przedsiębiorstw?" uważam za skandaliczne z punktu widzenia demokracji, ponieważ słowo "wyprzedaż" jest w polskim języku naznaczone w jednoznacznie pejoratywny sposób. Oznacza ono pozbywanie się czegoś w sposób nieuzasadniony i poniżej wartości - komentuje politolog.

- W moim przekonaniu zadawanie tak sugerującego pytania jest kpiną z demokracji, robieniem z niej cyrku. W sytuacji, w której powinniśmy zachęcać ludzi do uczestnictwa w procedurach demokratycznych, ci, którzy układali takie "wykoślawione" pytanie, przyczyniają się do jej dewastacji - podkreśla prof. Rychard.

Jak dodaje, takie pytanie "nie broni się na żadnym poziomie i jest tak absurdalne, że ludzie, którzy oceniają trzeźwo to, co się dzieje naokoło - w gospodarce - zdają sobie sprawę z jego absurdalności". - Moją jedyną nadzieją jest to, że ono w jakiś sposób obrazuje postępujący proces odklejania się od rzeczywistości twórców tego pytania od tego, jakie jest społeczeństwo. Pokazuje, że twórcy tego pytania mają niezmiernie sprymityzowany obraz polskiego społeczeństwa. Myślę, że Polacy w sporej części nie kupią jednak tego pytania - dodaje.

Podobnego zdania jest dr Barbara Brodzińska-Mirowska z Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu. - Pytanie jest co najmniej zastanawiające w kontekście faktów i polityki prowadzonej przez Zjednoczoną Prawicę - uważa rozmówczyni WP, wskazując na dokonaną za rządów PiS-u sprzedaż Lotosu.

Ekspertka podkreśla jednak, że organizacja referendum i zaplanowana przez PiS publikacja pytań "będzie wygodna" dla obozu rządzącego.

- Komunikacyjnie referendum będzie wygodne dla PiS-u. Jak skupiamy się na referendum, napięciu i publikowaniu pytań, to co robimy? Odsuwamy uwagę od rzeczy fundamentalnych, a niekoniecznie wygodnych dla Zjednoczonej Prawicy. Dziś rozmawiamy o pytaniu, a nie rozmawiamy o finansach publicznych, służbie zdrowia, perspektywach ekonomicznych czy o stosunkach międzynarodowych, czyli o kłopotliwych kwestiach dla rządu. Ja w tym widzę taktyczne rozgrywanie kampanii wyborczej, czyli przekierowywanie uwagi - wskazuje ekspertka.

Referendum "działaniem taktycznym"

Po co zatem organizować referendum? Eksperci wskazują na jego datę - odbędzie się równolegle z wyborami i daje możliwość prowadzenia obu kampanii jednocześnie.

Dr Brodzińska-Mirowska przekonuje, że nie ma w tej chwili "pilnej potrzeby" przeprowadzenia referendum.

- To jest działanie taktyczne, które jest wpisane w proces kampanii wyborczej. Ma swoje cele. Z jednej strony wzmacnia oczywiście kapitał Zjednoczonej Prawicy, jeśli chodzi o prowadzenie kampanii. Druga rzecz to możliwość budowy wokół referendum różnego przekazu. Równolegle można prowadzić obie kampanie. Dwie pieczenie na jednym ogniu - komentuje wykładowczyni z UMK.

- Nie bądźmy naiwni. Referendum jest wyłącznie po to, żeby dwie kampanie się mieszały - wtóruje prof. Rychard.

Dzięki temu obóz rządzący będzie miał możliwość uzyskania dodatkowego finansowania kampanii wyborczej, która w teorii będzie kampanią referendalną.

A jak zatem będzie wyglądała sama kampania i jaka jest w niej rola opozycji?

- Opozycja może "rozbrajać" te pytania. Ma możliwość zagrania w taki sposób, żeby obnażać politykę Zjednoczonej Prawicy i w ten sposób wykorzystywać te pytania do odbijania piłeczki. Kampania będzie sumą bitew na przekazy medialne. Kluczowa okaże się zdolność radzenia sobie z pułapkami, które partie wzajemnie będą na siebie zastawiać - podkreśla dr Brodzińska-Mirowska.

Tomasz Waleński, dziennikarz Wirtualnej Polski

Źródło artykułu:WP Wiadomości
referendumpiszjednoczona prawica
Zobacz także
Komentarze (1789)