Kaczyński: "trzeba zrobić coś z klimatem". Co robi świat? [OPINIA]
Wczoraj w publicznym radiu Jarosław Kaczyński udzielił wywiadu. Było o nim głośno głównie za sprawą komentarza prezesa PiS do sytuacji na granicy polsko-białoruskiej. Moją ciekawość przykuł jednak inny wątek, który pojawił się w rozmowie - pisze dr Paulina Sobiesiak-Penszko, Kierowniczka Programu Zrównoważonego Rozwoju i Polityki Klimatycznej, Instytut Spraw Publicznych.
17.11.2021 11:52
"Rozumiem, że jest zmiana klimatu. Każdy, kto widzi rzeczywistość, pamięta, że ten klimat był kiedyś inny" - powiedział Jarosław Kaczyński. Według niego to "czy to wina człowieka" nie jest pewne. Przyznaje jednak, że "bardzo wielu naukowców tak uważa, dlatego trzeba coś z tym zrobić". W sobotę wieczorem zakończył się gigantyczny szczyt klimatyczny i świat coś z tym klimatem robi. Czy świat "posłuchał" prezesa PiS?
Koniec z rozbudową węgla, czas na zamykanie
Jeżeli można wskazać jakiś moment w historii, który byłby symbolicznym pogrzebem węgla, to był to właśnie COP26 w Glasgow. Podczas szczytu Indie ogłosiły nowy cel neutralności klimatycznej do roku 2070, a to trzeci największy emitent CO2 na świecie, w dużej mierze dzięki ich 280 elektrowniom węglowym. Padły deklaracje odejścia od węgla, chociażby ze strony Wietnamu czy Indonezji. Posypały się zobowiązania, że kraje nie będą już finansować inwestycji węglowych poza swoimi granicami.
To dalsze zaostrzenie procesu, który doprowadził do tego, że trzy czwarte projektów budowy elektrowni węglowych na świecie po zawarciu porozumienia paryskiego się jednak nie zmaterializowało. Co więcej, tylko pięć procent węglowej energetyki na świecie znajduje się w krajach, gdzie nie ma ani daty wyłączenia węgla, ani całościowego celu osiągnięcia neutralności klimatycznej - wylicza Centre for Research on Energy and Clean Air.
Co na to Polska?
Tym bardziej dziwacznie wygląda polska data 2049 jako data wyłączenia ostatnich węglówek. Mielibyśmy osiągnąć to 15 lat później niż Ukraina i 9 lat po Indonezji. A w najbliższych dniach, jeżeli nowy rząd Niemiec przesunie także ich datę wyjścia czarnego paliwa z 2038 na 2030, polskie plany staną nie całkowicie nie do obrony.
Pięcioletni sen został odwołany
Również mocarstwowe Chiny będą miały okazję wykazać się po szczycie w Glasgow. Państwa zebrane na COP26 oficjalnie zauważyły, że cele redukcji emisji, które przysłały do ONZ, nijak nie sprawią, że zmieścimy się pod progiem wzrostu temperatury "znacznie poniżej dwóch stopni Celsjusza, a najlepiej półtora stopnia", o którym mówi porozumienie paryskie. W Paryżu w 2015 roku założono, że plany miałyby być aktualizowane raz na pięć lat. Jednak według postanowień COP26, kolejne plany mają pojawić się już w przyszłym roku."COP27 zaczyna się teraz" – powiedział sekretarz generalny ONZ Antonio Guterres na zakończenie konferencji w Glasgow, podkreślając, że nie ma chwili do stracenia.
Trajektoria jednak zakrzywiona
Słuszny jest gniew organizacji ekologicznych i młodych aktywistów, że cele porozumienia paryskiego i co za tym idzie bezpieczeństwo klimatyczne, są nadal zagrożone. Ale to nie oznacza, że nic się nie udało zrobić. Zobowiązania państw po konferencji w Glasgow sprawiają, że świat jest na ścieżce do ocieplenia o 2,4 stopnia do końca wieku. Jest lepiej, bo jeszcze dekadę temu prognozy Climate Action Tracker pokazywały ocieplenie klimatu do 2100 r. o blisko 4°C.
Czytaj też: COP26 to szczyt klimatyczny ostatniej szansy? "Ten apel musi być słyszany jeszcze bardziej"
To duża różnica. Cztery stopnie oznaczałyby zmiany, do których w zasadzie nie da się zaadaptować. Przy takim tempie ocieplenia trzy czwarte ludzkości będzie doświadczać potencjalnie śmiertelnych temperatur przez co najmniej trzy tygodnie w roku, a podtopienie wszystkich miast nadbrzeżnych i zmusi setki milionów ludzi do opuszczenia miejsca zamieszkania.
Bat na ściemę
W Glasgow ponadto zauważono, że korporacjom za łatwo przychodzi ogłaszanie celów osiągnięcia neutralności klimatycznej – i równoległe dalsze inwestowanie w gaz. Przejrzano też puste obietnice, że emisje będą kompensowane posadzeniem lasu gdzieś na drugim końcu świata. W Polsce cele neutralności klimatycznej ogłosiły już PGE - właściciel chociażby kopalni Bełchatów i Turów - a także inwestujący w gaz Orlen. I to m.in. jakość obietnic takich spółek, jak nasze "czempiony" sprawdzi nowa grupa robocza ONZ.
Mimo wszystko ze sobą rozmawiamy
Decyzje konferencji klimatycznych zapadają jednomyślnie. Każdy z uczestników może w mgnieniu oka wywrócić negocjacje, a są wśród nich także kraje będące ze sobą w stanie wojny, tak jak Rosja i Ukraina. Wypowiadają się ponure reżimy, takie jak Korea Północna. Do stołu rozmów, po krótkiej przerwie na rządy klimatosceptycznego Donalda Trumpa, wróciły Stany Zjednoczone, czyli drugi największy emitent CO2.
USA zresztą wydały wspólną deklarację z Chinami, czyli obecnie emitentem największym. "Wielka dwójka" zapowiedziała między innymi powołanie grupy, która zajmie się stworzeniem mapy drogowej działań na rzecz klimatu już w tej dekadzie. To o tyle istotne, że Chiny, w przeciwieństwie do USA, nie mają jeszcze celu ograniczenia emisji – a jedynie cel zatrzymania ich wzrostu do 2030. Wydając tę deklarację, Chiny wskazały, że nie powiedziały jeszcze ostatniego słowa.
Szansa dla Polski
Skoro zatem mocarstwa światowe i regionalne, a również państwa o mniejszym potencjale niż Polska, coraz wyżej stawiają poprzeczkę ws. klimatu, to nasz kraj też stać na coś więcej? Okoliczności - jak widać - sprzyjają. Warto zaufać naukowcom, posłuchać praktyków i dać Polsce nowy impuls do rozwoju w kierunku zgodnym ze światowymi trendami.
Źródło: dr Paulina Sobiesiak-Penszko, Kierowniczka Programu Zrównoważonego Rozwoju i Polityki Klimatycznej, Instytut Spraw Publicznych