Kaczyński o sprawie rosyjskiego szpiega. "Bezczelne łgarstwo"
Jarosław Kaczyński skomentował sprawę przekazania Pawłowi Rubcowowi akt przez prokuraturę. - Opowieści, że wszystko było w porządku, to bezczelne łgarstwo. Nic nie było w porządku - grzmiał prezes PiS.
"Rzeczpospolita" ujawniła, że rosyjski szpieg Paweł Rubcow, zanim wyjechał z Polski, przez dwa tygodnie zapoznawał się z materiałami ze śledztwa na swój temat.
- Jeżeli szpieg GRU, instytucji jeszcze groźniejszej niż FSB, dostaje wszystkie dokumenty zgromadzone w toku śledztwa przeciwko niemu, to nie jest tak, jak mówi prokuratura, że tego nie można utajnić. Można utajnić, jest odpowiedni przepis na to - mówił prezes PiS, nawiązując do czwartkowego oświadczenie prokuratury.
- Jest tylko pytanie. Dlaczego ta pani, która była związana z Rubcowem i jest mocne przypuszczenie, że nie jest nieświadomym współpracownikiem, i która ma zarzuty, legalnie chodzi na konferencje prasowe i chodzi po Sejmie? - pytał Kaczyński.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
"Nic nie było w porządku"
- Ta sprawa będzie przez nas stawiana. Opowieści, że wszystko było w porządku, to bezczelne łgarstwo. Nic tutaj nie było w porządku. Nie w porządku jest także to, że my wydajemy ważnego szpiega, a przecież w ciężkich więzieniach na Białorusi są osoby takie jak Puczobut, którego życie jest zagrożone - mówił polityk.
- Sądzę, że były zasadnicze powody, żeby nie wypuścić Rubcowa z Polski. Ale nie z punktu widzenia bezpieczeństwa rządu, który, jak to mówiłem, jest rządem bardziej niemieckim, a tutaj dochodzi jeszcze element rosyjski. Reset, likwidacja komisji badającej wpływy rosyjskie w Polsce. Nominacje na wysokie stanowiska w służbach bezpieczeństwa ludzi, którzy brali bardzo czynny udział w tym resecie, włącznie z udziałem w mocno zakrapianych biesiadach - mówił Jarosław Kaczyński.
Prezes PiS podsumował, że jest to "niedobry obraz sytuacji w Polsce" i zapowiedź tego, "co może się wydarzyć, jeśli ta władza nie zostanie odsunięta".
W PiS zawrzało
"Chcemy dialogu z Rosją. Taką, jaka ona jest' zwykł mawiać Donald Tusk. Wszystko wskazuje na to, że w myśl tego dialogu ruski agent wraca do Putina z kompletem informacji otrzymanych od bodnarowskiej prokuratury. Ta sprawa powinna doprowadzić do dymisji całego kierownictwa resortu sprawiedliwości. Rząd nie dość, że po raz kolejny się kompromituje, to dodatkowo rujnuje naszą reputację wśród sojuszników" - napisał były szef MON Mariusz Błaszczak.
Oburzony aferą jest również Jacek Sasin. "Jeżeli w reżimie Donalda Tuska rosyjski agent swobodnie może przeglądać akta śledztwa oraz gromadzić poufne i strategicznie ważne informacje o państwie polskim, to poziom bezpieczeństwa Polski sięgnął dna. Bodnarowcy w pocie czoła pracują nad upadkiem naszego autorytetu w oczach sojuszników z NATO. Donald Tusk wysłał swemu dawnemu rozmówcy z sopockiego molo drogocenny prezent. Czy dziś "dialog z Rosją, taką, jaką ona jest" to podawanie Moskwie na tacy wrażliwych danych i sekretów państwa polskiego?" - grzmiał były szef MAP na platformie X.
"Bodnar do dymisji!" - oburzył się Sebastian Kaleta.
"Tak się dba o bezpieczeństwo agentów? Polek i Polaków? Nie, tak się dba o interesy Rosji" - podsumował były premier Mateusz Morawiecki.
Oświadczenie prokuratury
Prokuratura Krajowa wydała oświadczenie. Podkreślono w nim, że prokurator ma obowiązek udostępnić akta podejrzanemu, wobec którego złożył do sądu wniosek o zastosowanie tymczasowego aresztowania (w części zawierającej treść dowodów dołączonych do wniosku).
"Udostępnienie akt podejrzanemu, wobec którego zastosowano tymczasowe aresztowanie, jest więc kodeksową zasadą. Nie ma żadnej prawnej możliwości odmowy udostępnienia akt podejrzanemu, wobec którego złożono wniosek o tymczasowe aresztowanie. W szczególności w takiej sytuacji nie znajduje zastosowania art. 156 § 5 kpk, przewidujący możliwość odmowy z uwagi na 'ochronę ważnego interesu państwa' (wobec podejrzanych odpowiadających z wolnej stopy)" - podkreślono w oświadczeniu.