Kaczyński: Morawiecki pozostanie na stanowisku premiera. Żeby go zmienić, musieliby mnie odwołać
Jarosław Kaczyński zdementował pogłoski, jakoby grupa "spiskowców w PiS" dążyła do zmiany w fotelu premiera. - Do tej pory było tak, że jednak bez mojej zgody premiera nie dało się odwołać, krótko mówiąc – takiej zgody nie ma. Mateusz Morawiecki zostaje na stanowisku premiera - mówi prezes PiS w opublikowanym we wtorek w wywiadzie dla polskatimes.pl.
W czwartek pisaliśmy, powołując się na źródła w PiS, że grupa polityków tej partii chce, by do końca roku Mateusz Morawiecki został zdymisjonowany. W rozmowie z polskatimes.pl Kaczyński odniósł się do tych doniesień.
"Jeśli byłyby knute spiski..."
"Sytuacja wygląda tak, że gdyby taka grupa miała takie cele, to musiałaby mieć na celu jeszcze jedno odwołanie. To znaczy mnie. Z tego względu, że do tej pory było tak, że jednak bez mojej zgody premiera by się nie dało odwołać. Krótko mówiąc – takiej zgody nie ma. To są wymysły" - odpowiedział Kaczyński.
"Natomiast jest tak, że spotyka się pewna grupa, zresztą to była moja inicjatywa, ale spotyka się z premierem. Mateusz Morawiecki jest jednak nowym człowiekiem w naszym środowisku, więc chętnie spotyka się z ludźmi z długim, często nawet 30-letnim stażem, ponieważ potrzebne są nawiązania. To są tzw. spotkania doradców, grupa kilkudziesięciu osób. Spotykają się też inni ludzie i pewnie będą się spotykać, ale w samym fakcie spotykania nie ma nic złego. Jeżeli byłyby knute jakieś spiski, to rzeczywiście byłoby źle" - dodał.
Pytany, czy to oznacza, że do wyborów Morawiecki zostaje na stanowisku szefa rządu, Kaczyński odpowiedział: "Tak, oczywiście. Mateusz Morawiecki zostaje na stanowisku premiera".
Dopytywany, czy będzie tak również, jeśli PiS wygra następne wybory i będzie rządzić, lider partii rządzącej odparł: "Jeżeli wygramy, to sądzę, że rzadko się zdarza, żeby ktoś zwycięskiego premiera zmieniał".
"W sprawie inflacji chodzimy po linie"
Lider PiS w wywiadzie był również pytany o kwestię inflacji, która w czerwcu sięgnęła 15,5 proc. i ocenił, że jest to na pewno przejściowe. "Nawet największe inflacje, które doprowadzały do ogromnych cen, jak w Niemczech w latach dwudziestych, wreszcie się w pewnym momencie skończyły" - zauważył.
Zapewnił jednocześnie, że rząd PiS będzie robić wszystko, co możliwe, żeby inflację z jednej strony ograniczyć i doprowadzić do jej spadku i w końcu likwidacji, a z drugiej strony – żeby pomóc społeczeństwu.
Na uwagę, że jedno z drugim stoi trochę w sprzeczności, Kaczyński przyznał, że "istnieje pewna sprzeczność, bo to jest jednak przekazywanie jakichś pieniędzy w tej czy innej formie, na przykład w postaci wakacji kredytowych".
"Najprostszym sposobem na spadek inflacji byłoby mniej pieniędzy w rękach społeczeństwa, bo wtedy ludzie mniej kupują, a jak mniej kupują, to ceny spadają. To jest bardzo prosta zależność. Ale my właśnie nie chcemy obciążać społeczeństwa i musimy prowadzić tutaj politykę, która troszkę przypomina chodzenie po linie" - zaznaczył.
"Nie chcemy, żeby Polacy się cofali w tym niezłym już, ale jednak jeszcze ciągle skromnym, poziomie, który osiągnęliśmy, tylko żebyśmy ciągle szli do przodu. Stąd różnego rodzaju trudności. W zasadzie gdyby niespełna siedem lat temu powiedzieć, że w takich warunkach różne rzeczy nam się udają, to trzeba by powiedzieć, że to cud. Nie było cudu, a się udało" - dodał.
Kto odpowiada za wzrost cen?
Kaczyński na uwagę, że zdaniem opozycji za obecne wysokie ceny odpowiada PiS oraz prezes NBP Adam Glapiński, odpowiedział, iż "opozycja musi szukać jakichś podstaw do tego, żeby nas atakować".
"To jest akurat z ich punktu widzenia dobra okazja, tylko że z prawdą nie ma nic wspólnego" - zaznaczył. Dodał, że inflacja jest przynajmniej w 3/4 wywołana przez "echa działań Rosji na Ukrainie", a także przez COVID-19. "Gdyby nie było wojny i pandemii, to nie byłoby też inflacji – poza taką naturalną, bo to przecież zjawisko wiążące się z rozwojem gospodarczym" - mówił szef PiS.
Przekaz PO według prezesa PiS
Kaczyński został też zapytany o sugestie szefa PO Donalda Tuska, że Glapiński został wybrany nielegalnie na szefa banku centralnego i że jeżeli Platforma wygra wybory, to wyprowadzi go z NBP.
"Generalnie rzecz biorąc, jeżeli by podsumowywać zapowiedzi ze strony Platformy Obywatelskiej, to wraz z ich zwycięstwem, w Polsce przestanie obowiązywać konstytucja. Przestanie w ogóle obowiązywać prawo, przestanie funkcjonować demokracja, tylko powstanie jakiś reżim, który działa metodami – łagodnie określając – całkowicie pozaprawnymi, żeby nie powiedzieć gorzej – metodami, które są po prostu zwykłym przestępstwem" - powiedział Kaczyński.
"Nawet zapowiedzi tego rodzaju są – przynajmniej w moim przekonaniu – przestępstwem. Mam nadzieję, że prokuratura wyciągnie z tego wnioski. Mam – mniejszą już – nadzieję, że wyciągną z tego wnioski sądy. To jest bardzo smutne zjawisko, pokazujące pewną bezradność intelektualną. Do kogo trafiają takie zapowiedzi? Do tych, którzy sobie tego życzą i tak naprawdę to, na co się tak często powoływali – jak konstytucja i praworządność – mają po prostu kompletnie za nic. Chodzi po prostu o to, żeby oni rządzili i dla wielu z nich chodzi o to, żeby taka sytuacja – pełnej tolerancji dla nadużyć różnego rodzaju - powróciła. O to tak naprawdę chodzi – żeby złote czasy z jednej strony – nadużyć, z drugiej strony – pewnych monopoli, wróciły" - dodał.
Źródło: PAP/Polskatimes.pl