"Kaczyński mógł nie wiedzieć". Były minister rolnictwa mówi o aferze ze zbożem
- Według mojej oceny, prezes PiS Jarosław Kaczyński był wprowadzany w błąd w sprawie ukraińskiego zboża. I informowany przez komisarza Janusza Wojciechowskiego, że wszystko jest dobrze i niczego nie można zmienić. Dopiero dramatyczny i radykalny zwrot w postaci protestów rolników to odmienił - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Artur Balazs, były minister rolnictwa.
Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski: Według ministra rolnictwa Roberta Telusa, rozmowy z Ukrainą w sprawie transportu zboża zakończyły się sukcesem. Jak zapowiedział, żadna tona ukraińskiego produktu rolnego nie zostanie w Polsce, a konwój tych towarów przez nasz kraj będzie trwał tylko przez "pewien czas". Rząd ma wprowadzić też plomby elektroniczne. Sprawa tranzytu została rozwiązana?
Artur Balazs, były minister rolnictwa w rządzie Jerzego Buzka, prezes fundacji "Europejski Fundusz Rozwoju Wsi Polskiej": Jeśli faktycznie udało się obu stronom porozumieć, to bardzo dobry sygnał. Co do tranzytu przez Polskę, uważam, że najbezpieczniejszym rozwiązaniem jest jednak kaucja tranzytowa, zwalniana po wyjściu towaru poza obszar celny Unii Europejskiej. To byłoby najlepsze z punktu widzenia naszego kraju. To, co pozostanie, to problem konkurencji w portach, między zbożem, które my chcemy wywieźć, a zbożem ukraińskim, które będzie tam zmierzało. Mam nadzieję, że rząd wziął to pod uwagę, tak by porozumienie nie przeszkadzało w rozładowaniu naszych magazynów.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Ale wtorkowe porozumienie jest mocno spóźnione, sygnały od rolników pojawiały się już od lipca ubiegłego roku…
Oczywiście. Jako fundacja wysyłaliśmy wtedy pismo do polskiego rządu i komisarza w Unii Europejskiej ds. rolnictwa Janusza Wojciechowskiego, w którym ostrzegaliśmy w sprawie konsekwencji otwarcia rynku ukraińskich zbóż bez żadnych ograniczeń. Niedługo później pojawił się dodatkowo jeszcze jeden problem, związany z nową kategorią zboża tzw. pszenicą techniczną. De facto nie odpowiadała ona żadnym parametrom, a więc nie nadawała się ani do konsumpcji, ani na paszę. A mimo to "wylądowała" w Polsce i w dużej części spowodowała destabilizację na rynku. Będzie z nią nadal duży kłopot.
Jaki?
Co prawda, nie wiem jakie ilości mamy zgromadzone w zapasach i jak to wygląda procentowo, ale jest to zboże, które nadaje się przede wszystkim do utylizacji. Problem w tym, że to właśnie tym zbożem ukraińskim zostaliśmy zasypani w największych ilościach.
Wśród tegorocznych importerów ukraińskiego zboża przeznaczonego na pasze znalazły się firmy związane z politykami PiS, co ujawniliśmy w Wirtualnej Polsce. Jest wśród nich m.in. spółka Wipasz, której prezesowi doradzał do niedawna Marek Zagórski, wówczas poseł PiS, były szef pańskiego gabinetu politycznego w resorcie rolnictwa. Według pana sprawa importu powinna być dogłębnie zbadana i upubliczniona?
Z mojej wiedzy wynika, że zakup zboża przez firmę Wipasz był zgodny z parametrami zboża paszowego i dotyczył tylko kilku procent całego skupu na rynku polskim. Nie można mieć pretensji do tej firmy i innych, wymienionych w artykule za skup zboża odpowiadającego parametrom, a tym bardziej nie można Marka Zagórskiego obciążać odpowiedzialnością za decyzje kierownictwa firmy.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Pierwsze informacje dotyczące nieprawidłowości przy imporcie ukraińskiego zboża, także o "zbożu technicznym" pojawiły się już w listopadzie ubiegłego roku. Okazało się, że taka kwalifikacja zboża to tylko formalna sztuczka, która miała przyspieszyć przepływ towaru z Ukrainy przez polską granicę.
Władze przez długi okres, praktycznie do ostatnich dni, mówiły o zbożu z Ukrainy, że jest to zboże tranzytowe. Okazało się jednak, że tranzyt nie wychodził poza obszar celny Unii Europejskiej i zostawał w naszym kraju. Ale na problem nie reagowały polskie władze, ale też Komisja Europejska.
A jak pan myśli, z czego wynikało zaniechanie ze strony polskich i unijnych władz?
Wystarczyło trochę wiedzy o rynku zbożowym, wyobraźni o potencjale produkcji Ukrainy. To kraj, który jest absolutnym potentatem w produkcji zboża, ale także w produkcji drobiu. To też rynek, który już jest lekko zdestabilizowany. Dalsza destabilizacja, będzie przenosiła się na rynek zbożowy, bo ograniczenia produkcji drobiu wpłyną na zredukowanie produkcji i zużycia pasz.
To naczynia połączone. Potencjał ukraińskiego rolnictwa jest niewyobrażalny. Kiedy podejmowano na szczeblach rządowych w państwach Unii Europejskiej, a także w Parlamencie Europejskim, decyzję o tranzycie zboża z Ukrainy, zabrakło najwyraźniej wiedzy i wyobraźni o tamtejszym rynku. Wpuszczenie ukraińskiego zboża bez żadnych ograniczeń na rynek europejski musiało go zdestabilizować. To ostatni moment, żeby jakaś refleksja nastąpiła.
Wyobraźni i wiedzy zabrakło również przedstawicielowi polskiego rządu w Komisji Europejskiej Januszowi Wojciechowskiemu? On również od lipca otrzymywał sygnały z Polski o kłopotach polskich rolników w związku z zalewem ukraińskiego zboża.
Bardzo chciałem, żeby Polska miała swojego komisarza ds. rolnictwa w UE. Uważałem, że dla takiego kraju jak nasz, jest to najważniejsze stanowisko w unijnych organach. Liczyłem, że polski komisarz rzeczywiście zreformuje wspólną politykę rolną. Dzisiaj, chyba wszyscy łącznie z PiS, który jest odpowiedzialny za wybór Wojciechowskiego, przeżywają rozczarowanie. Wybrano osobę, która okazała się być nieprzygotowana merytorycznie do pełnionej funkcji.
Pan – podobnie jak opozycja – opowiada się dzisiaj za dymisją Janusza Wojciechowskiego z funkcji komisarza?
Uważam, że PiS powinien się nad tym pochylić i zastanowić, bowiem kadencja jeszcze trochę potrwa i wiele decyzji jeszcze trzeba będzie podejmować.
A kto mógłby zastąpić Janusza Wojciechowskiego?
Jeśli mówimy o personaliach, to najpierw chciałbym podkreślić, że wymiana na stanowisku ministra rolnictwa Henryka Kowalczyka na Roberta Telusa nie jest szczęśliwym rozwiązaniem. W mojej ocenie, to Kowalczyk sygnalizował błędy, jakie Unia Europejska popełniła przy imporcie ukraińskiego zboża. Jak podawał się do dymisji, mówił, że nie mógł się dogadać ws. działań ze strony UE na granicy polsko-ukraińskiej, ale też nie porozumiał się z Wojciechowskim. Ewidentnie jest tu problem. Co do następcy Janusza Wojciechowskiego – absolutnie nie będę wyręczał PiS, ale muszą dokonać rachunku sumienia i analizy, czy powinien zostać na stanowisku komisarza.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Refleksja w sprawie zboża w rządzie przyszła bardzo późno. W pana ocenie - ostatnie decyzje m.in. o zakazie importu produktów żywnościowych z Ukrainy – zostały przyspieszone w kontekście zbliżających się jesiennych wyborów?
Moim zdaniem PiS dokonał pewnej, racjonalnej analizy. I uznał, że bez tych ruchów, nie uda się uporządkować rynku rolnego. Weryfikacji stanu rzeczy podjął się najwyraźniej osobiście prezes Jarosław Kaczyński.
A mógł on nie wiedzieć przez długi czas o zamieszaniu z ukraińskim zbożem i nie mieć realnej oceny sytuacji?
Według mojej oceny, był wprowadzany w błąd w tej sprawie. I informowany przez komisarza Janusza Wojciechowskiego, że wszystko jest dobrze i niczego nie można zmienić. Dopiero dramatyczny i radykalny zwrot w postaci protestów rolników to odmienił.
Ci sami rolnicy alarmują, że w związku ze zbliżającymi się żniwami, mogą być problemy z ich magazynowaniem. Czeka nas znowu eskalacja niezadowolenia rolników i kolejny konflikt z Ukrainą?
Dobrze, że udało się porozumieć polskiemu rządowi z ukraińskimi władzami. Nie chciałbym, żeby ocena Polski – jako sojusznika Ukrainy w obliczu dramatycznej wojny z Rosją – nagle uległa zmianie. W ostatecznym rozrachunku ucierpią polscy obywatele, którzy przyjęli do swoich domów 1,5 mln uchodźców z Ukrainy. W zasadzie zakończyliśmy historyczne spory między państwami. Byłoby ogromnym błędem, żeby w kontekście kwestii importu zboża, miały teraz odżyć. Natomiast do uporządkowania rynku zbóż droga daleka i wyboista i wymaga absolutnego profesjonalizmu, odwagi i umiejętności gry na różnych instrumentach rynku zbożowego równocześnie.
Rozmawiał Sylwester Ruszkiewicz, dziennikarz Wirtualnej Polski