Kacprzak: "Donald Tusk zszedł niżej i wrócił do tego, co lubi najbardziej" [OPINIA]
"Skoro nie gra już w pierwszej politycznej lidze ani o miejsce w pierwszej lidze póki co nie zabiega, przestał się męczyć w gorsecie poprawności i elegancji" - pisze Marek Kacprzak po najnowszym, budzącym wielkie kontrowersje wpisie Donalda Tuska na Twitterze.
06.03.2020 | aktual.: 06.03.2020 15:14
Jedno zdanie potrafi poruszyć użytkowników Twittera, polityków i komentatorów. Zwłaszcza jeśli jest to zdanie, które pisze ktoś, kto grać na emocjach potrafi. Donald Tusk napisał na Twitterze, że "po tym, jak okradli PCK, trudno się dziwić, że chcą zarobić na epidemii". Dla jednych to trafna diagnoza polskiej polityki, dla drugich całkowite odkrycie kart i pokazanie się w roli, jaką dla siebie widzi teraz niedoszły kandydat na prezydenta.
Donald Tusk jak mało który polityk ma zdolności do tego, by się wcielać co jakiś czas w zupełnie inną postać. Najwyraźniej znudziło mu się już bycie mężem stanu albo uznał, że póki co szkoda sił i środków, by na takiego się kreować. Skoro nie gra już w pierwszej politycznej lidze ani o miejsce w pierwszej lidze póki co nie zabiega, przestał się męczyć w gorsecie poprawności i elegancji. Przeszedł do ofensywy. Jeszcze nie tak dawno spora część jego wyznawców, fanów i sympatyków nie mogła się nachwalić jego konta na Instagramie, gdzie pojawiały się zdjęcia Tuska w roli polityka największego formatu. Tego, z którym liczą się najważniejsi politycy, traktujący go na równi z sobą. Z konta aż biły po oczach uśmiechnięte miny, otwarte gesty i wylewająca się niemal przez ekran serdeczność dla wszystkich i wszystkiego.
Nie były inne też jego posty na Twitterze. Poważne, merytoryczne, często po angielsku. Ale to były czasy, kiedy Tusk pełnił wysoką funkcję w Unii, a w stajni stał osiodłany biały koń, na którym miał wrócić do Warszawy, by wjechać triumfalnie do Pałacu Prezydenckiego. Wtedy Donald Tusk wzbijał się na wyżyny politycznej poprawności, zabierał głos w naprawdę ważnych sprawach i pokazywał, że jest politykiem formatu, który przewyższa swoją miarą drobne, nieistotne polityczne wojenki.
Aż nadszedł dzień, gdy konia rozsiodłał, a sam usunął się w unijny cień. Komuś, kto lubi stać w blasku reflektorów, zgaszone światła mocno nie służą. Potrzeba bycia w centrum działa jak narkotyk, który trzeba zażyć, by ponownie poczuć dreszczyk emocji. Po książce, w której już w tytule obiecywał szczerość, nastąpiło przeobrażenie.
Nazwisko zostało to samo, twarz, mimo że nieco starsza, wciąż jest ta sama, nawet konto na Twitterze ma to samo, ale jest ono od tego czasu jednak całkiem inne. Donald Tusk zszedł niżej i wrócił do tego, co lubił przez wiele lat najbardziej. Drażni tych, których nie lubi. Robi to słowem, sugestiami, niedopowiedzeniami. Musi mieć dużo czasu na czytanie tych, którzy najbardziej nie lubią jego politycznych przeciwników. Naczytał się od nich już tyle, że jest gotowy przejmować styl wielu publicystów, którzy dawno temu wyszli z roli dziennikarzy, a zamiast tego pełnią niemal oficjalną rolę rzeczników opozycji i jawnych wrogów obecnej władzy.
Gdyby na jednej stronie wypisać anonimowo najnowsze cytaty z twitterowej twórczości Donalda Tuska i kilku określonych politycznie redaktorów, trudno by rozróżnić, kto konkretnie jest ich autorem. Chyba że rozróżniać nie potrzeba. Może autorem jest jedna osoba.
W końcu to polityka. Każdy tu gra rolę, jaka akurat jest potrzebna do zwycięskiej batalii, a ktoś je rozpisuje w zaciszu jakiegoś ukrytego gabinetu. Kalkulacja zawsze wygrywa. Kto jest kim, dawno temu przestało już mieć jakiekolwiek znaczenie. Kiedyś zmieniały się tytuły, nie zmieniał się człowiek. Teraz zmieniają się tytuły, a i człowiek zmienia się w zależności od potrzeb. Zwłaszcza w polityce.
Masz newsa, zdjęcie lub filmik? Prześlij nam przez dziejesie.wp.pl