Kacprzak: "Dobry nastrój nie jest szczepionką na wirusa" [OPINIA]
Rząd złagodził dzisiaj obostrzenia związane z koronawirusem. Od weekendu znów (w otwartej przestrzeni) będziemy mogli chodzić bez zasłaniania twarzy. - Dbanie o własne bezpieczeństwo będzie teraz jeszcze ważniejsze i jeszcze trudniejsze niż do tej pory – ostrzega Marek Kacprzak.
27.05.2020 14:28
Wirus jest i długo z nami będzie, ale możemy już żyć, jakby go praktycznie nie było. Liczba nowych zakażeń nie spada, ale mamy nadzieję, że szczęście będzie nam dopisywać i w magiczny sposób tak się właśnie zacznie dziać.
Wbrew opiniom naukowców, wbrew liczbom i wbrew logice, Polska obiera własną drogę wchodzenia w czas poepidemiczny. Odmrażamy niemal wszystko. Będziemy mogli wracać do starych przyzwyczajeń i nawyków, choć według statystyk jesteśmy w gorszej sytuacji niż wtedy, gdy zamykaliśmy granice i pilnie wygaszaliśmy całą gospodarkę.
Rząd przekonuje, że najgorsze za nami, gdy w tym samym czasie specjaliści wskazują, że jak mało który kraj, nadal nie mamy "piku" zachorowań za sobą, a krzywa od wielu dni wciąż utrzymuje się na tym samym poziomie.
Luzowanie obostrzeń. Możemy zdjąć maseczki - ale nie oszukujmy się
Nic to, premier ogłosił, że Polska może już zdjąć maseczki! Dobrych wiadomości jest więcej. Polak może też iść na wesele, a nawet wybrać się do kina i na basen. Warunek jest tylko jeden. Musimy zachować dwumetrowy dystans. Co w praktyce oznacza, że żadne zakazy, czy zalecenia już nie obwiązują.
Nie oszukujmy się. Nikt chyba nie wierzy w to, że ktokolwiek w kinie będzie oglądał film w maseczce. Nie udawajmy, że podczas polskiego wesela, gdzie bawić się będzie mogło sto pięćdziesiąt osób, da się albo zachować tę bezpieczną dwumetrową odległość, albo być w maseczce. Bo że takie zalecenia da się przestrzegać na basenie, czy siłowni w ogóle nie ma co mówić.
I choć epidemiolodzy załamują ręce, to większość z nas się cieszy. Odzyskujemy wolność wyboru. Bo nawet jeśli sytuacje epidemiczna się w żaden sposób nie poprawiła, to zmieniło się sporo. Na pewno minął czas panicznego strachu. Liczby zachorowań i przypadków śmiertelnych stały się już tylko kolejną statystyką podawaną przez media. Skończyła się też cierpliwość do tych wszystkich obostrzeń, zakazów i nakazów, które postrzegane są już bardziej jako fanaberie niż prawo, które należy dla wspólnego dobra i bezpieczeństwa przestrzegać.
Poza tym wiemy, że bycie mądrym przed szkodą nigdy nie było naszą mocną narodową stroną. Wolimy naszą ułańską fantazję. Stawiamy na przekonanie, że nic złego nam już nie grozi. Nie dla nas dalsze spokojne czekanie na lepsze czasy, gdy tak mocno chce się już robić wszystko po swojemu, a kasa państwowa nie ma rezerw, które pozwalałyby na konsekwentne nakazywanie dalszego trwania w ostrożności.
Luzowanie obostrzeń. Część z nas będzie dalej nosić maseczki
Zaadoptowaliśmy się do koronawirusa, tak jak zaadoptowaliśmy się do innych nieszczęść, które towarzyszą nam w codziennym życiu. Od dawna nie robią na nas wrażenia pojedyncze ofiary wypadków drogowych. Wiedząc, że najczęstszą przyczyną jest brawura i alkohol, polscy kierowcy rzadko przestrzegają prędkości i ciągle masowo wsiadają za kierownicę mając promile we krwi. I to z ich winy najczęściej giną niewinni. Również ci, którzy przestrzegają wszystkich drogowych zasad.
Z koronawirusem będzie podobnie. Duża część z nas nadal będzie nosić maseczki. Tak jak wielu z nas wciąż będzie unikać zatłoczonych miejsc, starając się trzymać dwa metry odległości. Wielu nadal nie pójdzie na koncert, nie będzie pielgrzymować wśród innych pątników, nie wybierze na zakupy dużej galerii handlowej. Każda z tych osób, będzie wciąż myślała, by ochronić siebie i innych.
Podzielimy się na dwie grupy. Tych, którzy epidemię uznają już za zakończoną i tych, którzy rozumieją, że mniejsze szanse zarażenia się od przypadkowej osoby, to wciąż duże niebezpieczeństwo - a nie gwarancja, że nic złego się nie stanie.
Luzowanie obostrzeń. DDM: dystans, dezynfekcja, maseczki
Czekające w szpitalach wolne respiratory i łóżka to większa szansa na pomoc, ale nie gwarancja nietykalności przez wirusa, który wciąż sieje śmiertelne żniwo.
Premier co prawda mówi, że nadal obowiązuje zasada DDM, czyli "dystans, dezynfekcja, maseczki" - ale w natłoku dobrych informacji, mówiących czego już nie trzeba przestrzegać, ta zasada nie miała szansa by wybrzmieć na nowo ze zdwojoną siłą.
A teraz akurat dbanie o własne bezpieczeństwo będzie jeszcze ważniejsze i trudniejsze niż do tej pory. Zwłaszcza, że każdy, kto będzie tych zasad przestrzegał, będzie postrzegany bardziej jako dziwak, niż osoba świadoma zagrożeń. Tak jak kierowca, który jedzie w terenie zabudowanym zgodnie z przepisami, musi się liczyć z tym, że inni będą na niego trąbić, bo jedzie za wolno i toruje drogę...
Przed nami faktycznie nowa normalność. Taka, w której nie mamy pojęcia jak żyć, by nie zarazić siebie i innych. Dobry nastrój nie jest szczepionką na wirusa.