Jowity nie ma od 6 lipca. Szef wypowiedział jej umowę o pracę
Jowita Zielińska z okolic Rypina, która zaginęła półtora miesiąca temu, właśnie została zwolniona z pracy. "Ja nigdy do niej nic nie miałem" - mówi Wirtualnej Polsce jej szef.
- Właśnie przysłał rozwiązanie umowy o pracę. Byliśmy u prawnika i dowiedzieliśmy się, że mógł tak zrobić. Ale co, jeśli ona się odnajdzie, będzie miała problemy ze zdrowiem i przez to rozwiązanie umowy nie będzie miała ubezpieczenia? My przecież nie możemy iść za nią do sądu pracy - martwi się Małgorzata Zielińska, teściowa zaginionej.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Widzieliśmy wypowiedzenie umowy. Nosi tytuł "Rozwiązanie umowy o pracę bez wypowiedzenia". Ma datę 12 sierpnia. Jowita była zatrudniona na tej umowie od grudnia 2020 r.
W rubryce "powód" zostało wpisane: "usprawiedliwiona nieobecność w pracy z przyczyn innych niż choroba i upływ okresu ochronnego z tego tytułu". W dokumencie znalazła się też informacja, że zwolnionej pracownicy przysługuje możliwość odwołania do sądu pracy we Włocławku.
Szef zapewnia, że Jowita Zielińska może wrócić
Podpisany pod wypowiedzeniem Krzysztof Wrzosek, od lat pracuje w branży mięsnej. Ma dobre opinie. Rozmawia z nami spokojnie i przyznaje, że decyzja nie przyszła mu łatwo, ale uznał, że to najlepsze rozwiązanie na obecny stan wiedzy o sprawie. Jak zaznacza, brał udział w pierwszych poszukiwaniach 30-latki i bardzo by chciał, żeby się odnalazła.
- Daj Boże, żeby skończyło się to dobrze. A Jeśli Jowita się znajdzie, to ma u nas drzwi otwarte, może wrócić do pracy - zapewnia.
Kłopotem jest też ostatnia wypłata Jowity, której nie zdążyła odebrać przed zaginięciem.
- Z tym też nie wiemy, co zrobić - przyznaje Wrzosek. - Niech z tym pomoże nam jakiś prawnik lub ktoś, kto ma doświadczenie. Najchętniej byśmy rodzinie przekazali te pieniądze, ale to też nie można.
- Zdaje pan sobie sprawę, że sporo ludzi może się oburzyć, że nie ma jeszcze finału sprawy, a pan już jej umowę o pracę wypowiedział? - upewniamy się.
- Na pewno będzie się ktoś oburzał - wzdycha przedsiębiorca. - Ona ma u nas drzwi otwarte. Ja nigdy do niej nic nie miałem. Nie było do niej zastrzeżeń jako pracownicy. Nikt jej po trzech dniach przecież nie zwolnił.
Poszukiwania zaginionej nadal trwają. W grze wciąż jest kilka scenariuszy.
Jowita Zielińska z okolic Rypina
30-letnia Jowita Zielińska jest wdową od siedmiu lat. Przez cały ten czas mieszkała jednak w Lisinach, w domu teściów, państwa Zielińskich, którzy pozwolili jej tam pozostać po śmierci ich syna, który był rok młodszy od swojej małżonki. Ma pokój u nich na górze.
Zaginiona w sobotę 6 lipca wracała z pracy w sklepie mięsnym w Rypinie. Około godz. 13. znajomy podrzucił ją do Rogowa, gdzie miała przypięty rower. Pewne jest, że przejechała na nim przez wieś Rojewo. Dwie osoby twierdzą, że widziały ją, kiedy zmierzała w kierunku domu. To ostatni ślad. Do pokonania miała jeszcze niespełna dwukilometrowy odcinek przez pola i las.
Na początkowym etapie w poszukiwaniach brało udział ponad 200 osób, w tym m.in. policjanci, myśliwi, strażacy, grupa poszukiwawcza "Bizon" oraz mieszkańcy okolicznych wsi. Nikt nie znalazł nic istotnego dla sprawy.
Dopiero 10 sierpnia udało się natrafić na rower zaginionej. Ku zdziwieniu jej bliskich nie było go w pobliżu miejsca zniknięcia. Został porzucony lub podrzucony w lesie w pobliżu wsi Wierzchowiska w powiecie rypińskim. To około czterech kilometrów na południowy wschód od punktu, w którym zniknęła kobieta. Prowadzą tam mało uczęszczane drogi. W tym miejscu dominują tereny leśne i pola. Rower leżał przy leśnej drodze, którą mogą poruszać się również samochody.
Jowita Zielińska ma 170 cm wzrostu, rude włosy do ramion i zielone oczy. 6 lipca ubrana była w bluzkę w kratkę oraz czarne, krótkie spodenki.
Więcej o sprawie pisaliśmy w artykule "Tajemnicze zniknięcie Jowity. Dziwny sygnał telefonu i zagadkowe auto".
Mikołaj Podolski, dziennikarz Wirtualnej Polski
Kontakt: Mikolaj.Podolski@grupawp.pl