PolitykaJoanna Kluzik-Rostkowska o reformie edukacji: sposób przeprowadzenia skandaliczny i bezmyślny

Joanna Kluzik-Rostkowska o reformie edukacji: sposób przeprowadzenia skandaliczny i bezmyślny

• Sejmowa komisja edukacji o godz. 17 zajmie się wnioskiem posłów PO o wyrażenie wotum nieufności wobec szefowej MEN
• W czwartek ma się nim zająć cały Sejm
• Debata plenarna nad wnioskiem ma się odbyć w Sejmie w tym tygodniu
• Kluzik-Rostkowska: liczę, że rząd ma więcej roztropności niż minister Zalewska
• Szumilas: to, co proponuje minister, jest "porażające"
• Posłanka PiS Marzena Machałek: wniosek o odwołanie jest "absurdalny i nieuzasadniony"
• Reforma edukacji zakłada m.in. likwidację gimnazjów i powrót do 8-letniej szkoły podstawowej

Joanna Kluzik-Rostkowska o reformie edukacji: sposób przeprowadzenia skandaliczny i bezmyślny
Źródło zdjęć: © PAP | Tomasz Gzell
Natalia Durman

02.11.2016 | aktual.: 02.11.2016 16:38

Jednym z głównych powodów złożenia wniosku są przygotowywane przez resort edukacji zmiany w systemie oświaty - likwidacja gimnazjów oraz powrót do modelu 8-letniej szkoły podstawowej i 4-letniej szkoły średniej.

W uzasadnieniu wniosku napisano między innymi, że minister Zalewska prowadzi nieprzemyślaną politykę oświatową, zarzucono jej też chaotyczne przygotowanie reformy edukacji. Wnioskodawcy podkreślają również, że zmiany chce wprowadzić bez konsultacji z nauczycielami, rodzicami i samorządami.

- Sposób przeprowadzenia tej reformy jest skandaliczny i bezmyślny. Minister Zalewska nie powinna w tak szalonym tempie decydować się na tę reformę - oznajmiła na konferencji prasowej Joanna Kluzik-Rostkowska (PO).

- Naszym obowiązkiem jest alarmować, może uda się przekonać w tej sprawie rząd. Liczę, że ma więcej roztropności niż minister Zalewska - kontynuowała.

W jej ocenie, jeżeli ta reforma zostanie przeprowadzona, za parę lat będziemy tęsknić za wynikami w rankingach edukacji - 4. miejscu w Europie i 11. na świecie.

Według Kluzik-Rostkowskiej, zmiany w systemie oświaty trzeba przeprowadzać w odpowiedniej kolejności. Posłanka wyjaśnia, że najpierw trzeba przygotować postawę programową do wszystkich przedmiotów na każdym etapie nauczania, a następnie napisać podręczniki.

Kolejnym problemem planowanych zmian, w jej ocenie, jest brak miejsca w obecnych gmachach szkół podstawowych dla planowanych dwóch dodatkowych klas. - Szkoły, które dzisiaj i tak pękają w szwach, nie pomieszczą siódmych i ósmych klas - te klasy i tak będą musiały gdzieś wywędrować na zewnątrz. (...) Dyrektorzy już dziś pytają: co ja mam z tym zrobić? Czy mam zostawić klasy A i B, a klasy C i D przenieść do innej szkoły? - mówiła b. szefowa MEN.

Szumilas: to porażające

Krystyna Szumilas z kolei stwierdziła, że to, co proponuje Zalewska, jest "porażające". - Za te reformy zapłacą uczniowie i przedszkolaki. Będą się uczyć w nieprzygotowanych szkołach - podkreśliła.

- Klasa 6 i 7 jest tutaj w największym stopniu narażona na straty z tytułu tej reformy, ponieważ będą się od września uczyć w nieprzygotowanych szkołach, w których nie ma pracowni fizycznych, chemicznych, sal gimnastycznych, boisk szkolnych - mówiła b. minister edukacji.

Dodała, że w małych wiejskich szkołach nie będzie nauczycieli-specjalistów od tych przedmiotów, bo będą mieli za mało godzin lekcyjnych, by zatrudnić ich na etacie.

Posłanka PO zwracała ponadto uwagę na ryzyko łączenia w jednym budynku dzieci kilkuletnich i nastolatków. - W 60-70 proc. szkół podstawowych znajdują się oddziały przedszkolne i przedszkola. (...) Kiedy obniżaliśmy wiek szkolny, PiS alarmowało, że nie mogą się sześciolatki uczyć z dwunastolatkami. Dzisiaj pani minister, która wcześniej pisała w tej sprawie interpelacje, skazuje dzieci przedszkolne na wspólną naukę w budynku z trzynasto-, czternasto- i piętnastolatkami - mówiła Szumilas.

B. szefowa MEN krytykowała też obecną minister za brak nowych podstaw programowych i podręczników dla nowego systemu oświaty. - To wszystko robione jest na kolanie, eksperci są z łapanki. Jak widać - nie ma tutaj przekonanych osób do tego, żeby tę podstawę pisać - oceniła Szumilas.

"Wniosek jest absurdalny i nieuzasadniony"

Reforma systemu edukacji jest niezbędna i dobrze przygotowana; będzie wprowadzona stopniowo, ma też zapewnione finansowanie - podkreśliła posłanka PiS Marzena Machałek. Jak zaznaczyła, wniosek o odwołanie minister edukacji jest "absurdalny i nieuzasadniony".

Machałek, która jest wiceszefową sejmowej komisji edukacji, oceniła podczas briefingu w Sejmie, że wniosek jest "absurdalny i nieuzasadniony". Jak dodała, jest on "przykrywką" dla nieudolnych rządów koalicji PO-PSL, której działania w zakresie edukacji musi obecnie naprawiać rząd PiS.

- Nie może się zdarzyć, że tę reformę przełożymy, ponieważ edukacja tego nie wytrzyma. Gdybyśmy jej nie wprowadzili, system edukacji mógłby się zawalić. (...) Nastąpiłby upadek liceów i niekontrolowana likwidacja gimnazjów. Jesteśmy bardzo przygotowani - powiedziała.

Posłanka PiS zaznaczyła, że zmiany postulowane przez rząd nie są "rewolucyjne" i nie są za szybko wprowadzane. - To są zmiany, które będą przygotowane w sposób etapowy, dostosowane do cyklów kształcenia - podkreśliła.

Według niej, zmiany wzmocnią szkoły podstawowe, przywrócą "dobre kształcenie ogólne" w liceach, pozwolą na tworzenie szkół branżowych przygotowujących do zawodu. - Stopniowo wygaszamy najsłabsze ogniwo w polskiej edukacji, czyli gimnazja, które nie spełniły swojej roli - powiedziała.

Machałek podkreśliła, że rząd jest przygotowany finansowo na reformę. - Na przyszły rok to są prawie 2 miliardy złotych. Blisko 500 milionów trafi na przygotowanie szkół, oraz prawie 1,5 miliarda to jest subwencja dla samorządów na dzieci sześcioletnie - zaznaczyła.

Posłanka PiS zapewniła, że z powodu reformy nauczyciele nie będą tracić pracy. Dodała, że wiele samorządów ma już wstępnie opracowaną sieć szkół, która ma funkcjonować po wprowadzeniu zmian.

Młodzi politycy PO: gimnazja się sprawdziły, powinny pozostać

- Gimnazja się sprawdziły, apelujemy do rządu, by wycofał się z planowanej ich likwidacji - mówili wcześniej posłanka PO Kinga Gajewska-Płochocka i działacze młodzieżówki Platformy.

Gajewska-Płochocka podkreślała, że zarówno ona, jak i towarzyszący jej działacze Stowarzyszenia Młodzi Demokraci (SMD) są absolwentami wprowadzonych w 1999 roku gimnazjów.

- Nie damy sobie wmówić, że jesteśmy gorszym sortem, dlatego, że skończyliśmy gimnazjum. Podobnie jak 97 proc. naszych roczników uważamy, że gimnazjum się sprawdziło; uważamy, że oferta edukacyjna, którą oferuje nam gimnazjum, jest dobra - przekonywała posłanka PO.

Zarzuciła też szefowej MEN "mijanie się z prawdą". - Wczoraj przyłapaliśmy panią minister na kolejnym oszustwie, dlatego, że w odpowiedzi na naszą interpelację powiedziała, że gimnazja się sprawdziły - podkreśliła Gajewska-Płochocka.

Grzegorz Dobiszewski z SMD zaapelował do rządu o wycofanie się z planów likwidacji gimnazjów.

- Chcemy merytorycznej, rzetelnej, szerokiej debaty publicznej na temat przyszłości polskiej szkoły, ale debaty opartej na badaniach, a nie czyichś wyobrażeniach, czy mitach. Przede wszystkim chcemy dzisiaj odwołania ministra edukacji narodowej Anny Zalewskiej, ponieważ to ona najbardziej szkodzi polskiej szkole - podkreślił działacz młodzieżówki PO.

Zapowiedział, że Młodzi Demokraci wezmą udział w zaplanowanej na 19 listopada manifestacji przeciwko reformie oświaty.

Rząd proponuje nową strukturę szkolnictwa, na którą składać się będą: 8-letnie szkoły podstawowe, 4-letnie licea ogólnokształcące, 5-letnie technika i dwustopniowe szkoły branżowe; gimnazja mają być zlikwidowane.

Zmiany mają rozpocząć się we wrześniu 2017 r. W ten sposób uczniowie obecnych klas VI szkoły podstawowej staną się uczniami VII klasy, a nie I klasy gimnazjum. Rozpocznie się tym samym stopniowe wygaszanie gimnazjów.

Źródło artykułu:PAP
joanna kluzik rostkowskareforma edukacjianna zalewska
Zobacz także
Komentarze (597)