Joachim Brudziński z zadaniem od Jarosława Kaczyńskiego. Ma być ostrzej
Przejęcie nadzoru nad sztabem wyborczym PiS-u przez Brudzińskiego oznacza jeszcze większy wpływ na kampanię Jarosława Kaczyńskiego. Politycy partii rządzącej w nieoficjalnych rozmowach z WP twierdzą, że "przełomowej zmiany" stylu kampanii PiS-u nie będzie. W dotychczasowych tematach może być ostrzej, a organizacyjnie obóz władzy ma zostać "lepiej poukładany".
Dla sztabu wyborczego PiS-u ostatnie trzy dni były prawdziwym trzęsieniem ziemi. W piątek wieczorem europoseł tej partii Tomasz Poręba poinformował, że "po głębokim namyśle" złożył na ręce prezesa Jarosława Kaczyńskiego dymisję z funkcji szefa sztabu wyborczego PiS-u.
Na jego miejsce przyszedł Joachim Brudziński, również europoseł. I w pierwszym ruchu wyrzucił planowaną przez PiS konwencję w Łodzi - choć hala była już zarezerwowana. W mediach społecznościowych poinformował, że zmienia formułę. Spotkanie ma się odbyć "na Dolnym Śląsku".
To doskonale pokazuje, po co w sztabie pojawił się Brudziński. Tego samego dnia, niemal w tym samym czasie na wiecu we Wrocławiu będzie Donald Tusk. Jak wynika z informacji Wirtualnej Polski zmiana miejsca jest też zaskoczeniem dla niektórych działaczy. O szczegółach mają się dowiadywać dopiero w najbliższych dniach. Informacja o zmianie dotarła do nich w krótkiej wiadomości.
Jak wynika z informacji Wirtualnej Polski, Joachim Brudziński - jako nowy szef kampanii - wcale nie ma odmieniać o 180 stopni narracji PiS-u. Owszem, ma być ostrzej i sprawniej, ale wcale nie pod względem wiodących tematów.
Jak została przyjęta decyzja o powierzeniu mu tej funkcji? - Niewielu było zaskoczonych. Po rezygnacji Tomka w piątek większość osób spodziewała się, że interes przejmie teraz Joachim. I też pewnie wielu tego oczekiwało - słyszymy od naszego źródła.
Europoseł Brudziński jest bliskim współpracownikiem Jarosława Kaczyńskiego. Panowie są też blisko prywatnie - Brudziński wielokrotnie chwalił się zdjęciami z prezesem.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Brudziński wróci do Polski? W grę wchodzi Sejm
Do wyboru nowego szefa kampanii doszło błyskawicznie. Brudziński nie planował takiej zmiany, ale skoro otrzymał "ofertę" od samego Jarosława Kaczyńskiego, to nawet się nie zastanawiał. Szefował dwoma poprzednimi kampaniami - prezydencką (działał w niej z Marcinem Mastalerkiem, który doradza Andrzejowi Dudzie), a także parlamentarną. Sterowanie kampanią nie jest zatem dla "Joja", jak nazywają Brudzińskiego jego koledzy, niczym nowym.
- To była propozycja nie do odrzucenia. Szefowanie kampanią to ostra harówka, ale nie znam osoby, która nie chciałaby się tego podjąć - mówi nam polityk związany z partyjną centralą.
Jak będzie wyglądać teraz kampania PiS-u, i jak zamierza łączyć obowiązki europosła z szefowaniem sztabem sam zainteresowany? Joachim Brudziński nie odpowiedział na prośbę Wirtualnej Polski o rozmowę.
Jak jednak słyszymy, polityk będzie zmuszony co najmniej kilka dni w tygodniu spędzać w Warszawie. Zapewne uaktywni się medialnie, a być może - o czym coraz częściej mówi się w kuluarach - zrezygnuje z pracy w Brukseli i Strasburgu i wystartuje w wyborach parlamentarnych.
Oficjalnych decyzji w tym zakresie nie ma, ale wiemy, że niektórzy europosłowie byli namawiani do powrotu do Sejmu. - Pewnie prezes chciałby mieć Brudzińskiego przy sobie. A Brudziński prezesowi jeszcze nie odmówił. Zobaczymy - zastanawia się jeden z rozmówców z PiS-u.
Nasz rozmówca przypomina, że Brudziński ma wciąż mocną pozycję w partii, a wszyscy pamiętają o jego zażyłej relacji z prezesem PiS-u. I ma bardzo duże wpływy. - "Achimowi" nikt nie fiknie - mówi działacz PiS-u.
Co warto przypomnieć, Brudziński wspierał karierę polityczną wspomnianego już Marcina Mastalerka. To właśnie z jego rekomendacji Mastalerek został niemal dekadę temu zastępcą rzecznika PiS-u. W efekcie był też czołową postacią w kampaniach w 2015 roku. Wcześniej Brudziński wypatrzył go w młodzieżówce PiS-u i zaproponował pracę w partyjnej centrali przy Nowogrodzkiej. Jak słyszymy, Mastalerek do polityki nie wróci, ale z pewnością jego pomysły będą słuchane.
Z tego też względu można założyć, że nowy szef kampanii będzie mocniej "pchał" do mediów tematy związane z szeroko rozumianym bezpieczeństwem. Jako były minister spraw wewnętrznych i administracji Brudziński zrobi to chętnie.
Rządy twardej ręki
Kluczowe przy zmianie szefa kampanii jest jeszcze to, że Brudziński ma pilnować bieżącej pracy działaczy i "spiąć" partyjne struktury. Wszyscy mają się podporządkować szefowi kampanii, który słynie z tego, że ma "twardą rękę", używa mocnych słów i - jak twierdzi jeden z rozmówców - "nie da sobie wejść na głowę".
Jak słychać w PiS, "Joachim jest raczej lubiany w partii, ale nie wszyscy się przy nim czują pewnie". Dlatego też nie wszyscy ponoć przyjęli jego "awans" na szefa kampanii ze stuprocentowym spokojem.
Brudziński, jak słychać w nieoficjalnych rozmowach, ma poszerzyć skład sztabu i pozwolić wpływać na jego pracę m.in. ludziom związanym z kancelarią premiera. To być może załagodzi napięcia w obozie władzy, które narastały w ostatnich tygodniach.
Zapewne swój udział w kampanijnym torcie będą chcieli mieć także koalicjanci PiS-u z Partii Republikańskiej i Solidarnej Polski. - Wszystkie ośrodki w obozie władzy muszą zostać skoordynowane. Ta komunikacja musi wyglądać zupełnie inaczej - przyznają źródła w PiS.
Jedyne, do czego niektórzy w PiS mają obawy, to fakt, że europoseł Brudziński nie słynie ze szczególnej kreatywności. Politycznie jest mało finezyjny. Dlatego jego głównym zadaniem będzie przede wszystkim organizacja, a nie wymyślanie tematów i opakowywanie kampanijnych wydarzeń. Tym zajmują się PR-owcy związani z PiS-em.
Prezes Jarosław Kaczyński podpisze na konwencji umowy nie tylko z Republikanami i Suwerenną Polską, ale także z Od Nową Marcina Ociepy i formacjami Pawła Kukiza czy Marka Jakubiaka.
Być może lider PiS-u wystąpi na konwencji już jako wicepremier. Niektórzy są przekonani, że Kaczyński wróci do rządu przed wakacjami, a namawiać go na taki ruch miał m.in. właśnie Joachim Brudziński. W tej chwili to jednak tylko kuluarowe plotki.
Pewne jest jedno - Kaczyński i Brudziński na szpicy kampanii to zapowiedź jeszcze ostrzejszej walki z Platformą Obywatelską i twarda gra na polaryzację.
PiS, jak słyszymy, chce mieć w tych wyborach tylko jednego przeciwnika: Donalda Tuska. Brudziński jest dla prezesa PiS gwarancją tego, że po wakacjach polityczna walka będzie trwała na całego i - jak ujął to nasz rozmówca - "nikt się z nikim szczypać nie będzie".
Ale Platforma Obywatelska też nie zamierza próżnować. Przeciwnie. - Dla nas "Jojo" na czele kampanii to nie problem - przekonuje jeden z polityków. Jak dodaje, Brudziński "to żaden wirtuoz, bardziej siepacz", a "kiedy będzie brylował w mediach, to tylko na tym skorzystamy".
Michał Wróblewski, dziennikarz Wirtualnej Polski