Jest wyrok ws. kardiochirurga Mirosława G. Chodzi o przyjmowanie łapówek
Warszawski sąd rejonowy uznał kardiochirurga Mirosława G. winnym przyjęcia co najmniej 22 tys. zł łapówek od pacjentów. Wymierzył mu za to karę roku więzienia w zawieszeniu na dwa lata i 50 tys. zł grzywny.
05.06.2019 | aktual.: 05.06.2019 17:04
- Sąd nie ma wątpliwości, że pieniądze były przyjęte od pacjentów w celu osiągnięcia korzyści majątkowej, dlatego wymierzył mu też karę grzywny - zaznaczyła w uzasadnieniu wyroku sędzia Iwona Hulko.
O Mirosławie G. zrobiło się głośno 12 lat temu, gdy wyprowadzono go w kajdankach ze szpitala MSWiA przy ul. Wołoskiej w Warszawie. Jego sprawa wstrząsnęła opinią publiczną i polską służbą zdrowia. "Już nikt nigdy przez tego pana życia pozbawiony nie będzie" - mówił wówczas o zatrzymanym przez CBA kardiochirurgu ówczesny (i obecny) minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro.
Najpoważniejszym z zarzutów, jakie postawiono Mirosławowi G., było zabójstwo z zamiarem ewentualnym.
Proces w tej sprawie toczył się od 2007 roku. Dotyczyła pacjenta, który zmarł w 2006 roku, kilka dni po operacji przeszczepu serca. Okazało się, że w jego sercu po zabiegu pozostawiono gazik. Kardiochirurg został oskarżony o zabójstwo z zamiarem ewentualnym, ale później zarzut zmieniono na nieumyślne spowodowanie śmierci. Kilka miesięcy temu doktor G. - jak określany był kardiochirurg w mediach - został ostatecznie przez Sąd Najwyższy uniewinniony.
Nie był to jednak jedyny zarzut, jaki wytoczono znanemu lekarzowi. Oskarżono go także o przyjęcie 20 tys. zł łapówek. Na początku 2013 roku kardiochirurg usłyszał wyrok 12 miesięcy więzienia w zawieszeniu i grzywny za przyjmowanie pieniędzy od rodzin pacjentów. Sąd uznał jednak, że można lekarzowi udowodnić, że przyjął 17 tys. zł łapówek. Z pozostałych zarzutów korupcyjnych Mirosław G. został uniewinniony.
Sprawa trafiła do sądu II instancji, a ten skierował ją do ponownego rozpatrzenia w sądzie rejonowym.
Proces, w którym wyrok zapadł w środę, ruszył ponownie w 2016 roku. Lekarz od początku nie przyznawał się do stawianych mu zarzutów.
Źródło: interia.pl