Jednej z największych zapór wodnych w Afryce grozi zawalenie. Zagrożone trzy miliony ludzi
• Zapora Kariba w Afryce Południowej jest w coraz gorszym stanie
• Potęgowane przez globalne ocieplenie powodzie mogą doprowadzić do jej zawalenia
• Katastrofa zagraża trzem milionom ludzi
• Władze mogą nie zdążyć z planowanym remontem tamy
06.02.2016 11:36
Jednej z największych tam w Afryce grozi katastrofa - alarmuje amerykański tygodnik "The New Yorker". Chodzi o zaporę i elektrownię wodną Kariba, zbudowaną w drugiej połowie lat 50. ubiegłego wieku na granicy Zambii i Zimbabwe (wtedy oba państwa wchodziły w skład brytyjskiej Federacji Rodezji i Niasy).
Ostrzeżenie to przychodzi w o tyle dziwnym momencie, że poziom wody w jeziorze Kariba - największym sztucznym zbiorniku na świecie - z powodu rekordowej suszy osiągnął historyczne minimum. Nad hydroelektrownią, która dostarcza prawię połowę energii elektrycznej zużywanej w Zambii, zawisła groźba wyłączenia.
Kłopot w tym, że dorzecze Zambezi, na której powstała zapora, jest najbardziej wrażliwym na porę suchą i deszczową dorzeczem w Afryce. Jak pisze "New Yorker", tu odnotowuje się największe różnice poziomu wód w ciągu roku. Kiedy zbiornik Kariba znowu się zapełni, zaniedbanej hydroelektrowni może grozić katastrofa.
Groźne powodzie
Mierząca 128 metrów wysokości i prawie 600 metrów szerokości zapora została zbudowana, by zapewnić energię elektryczną kopalniom miedzi w ówczesnej Rodezji Północnej. Według projektantów miała wytrzymać nawet rekordowe powodzie. Jednak amerykański tygodnik zwraca uwagę, że szacunki inżynierów były oparte jedynie na trzech dziesięcioleciach pomiarów przepływu wody w Zambezi. Był to okres o wiele za krótki, by można było pokusić się o wiarygodne prognozy hydrologiczne.
Już w trakcie budowy tamy jej konstruktorzy musieli zmierzyć się z dwiema wielkimi powodziami, które przerosły najgorsze zakładane scenariusze. Wtedy projekt z trudem uratowano, choć przy wznoszeniu zapory życie straciło prawie 90 ludzi. Najgorsze jednak dopiero ma nadejść, bo według Międzyrządowego Zespołu ds. Zmian Klimatu przy ONZ w nadchodzących latach, z powodu globalnego ocieplenia, regionowi grożą jeszcze bardziej ekstremalne powodzie i susze.
Zambia należy do najbiedniejszych państw świata, więc przed dziesięciolecia nie było jej stać na gruntowną modernizację zapory. Tama jest zaniedbana i trapią ją dwa poważne problemy. Pierwszy, to pęcznienie betonu na skutek reakcji chemicznej przebiegającej pomiędzy kruszywem i zaczynem cementowym (fachowo proces ten określany jest akronimem ASR - z ang. alkali silica reaction). Utrudnia to działanie śluz i innych funkcji hydromechanicznych związanych z prawidłowym działaniem konstrukcji, nie mówiąc już o pękaniu jej struktury.
Ale większym zagrożeniem jest wgłębienie wyżłobione u podstawy tamy przez spuszczaną śluzami wodę (zobacz tutaj)
. To tzw. kocioł eworsyjny, który w naturze występuje zwykle u podnóży wodospadów czy progów skalnych. Przez ponad pół wieku funkcjonowania hydroelektrowni wyrwa w korycie rzeki stawała się coraz większa i powoli zaczyna zagrażać fundamentom zapory, co może doprowadzić nawet do jej zawalenia.
Zagrożone trzy miliony ludzi
Mimo że Kariba ma sześć śluz, to od lat 90. wykorzystuje się naraz maksymalnie trzy - właśnie z obaw przed niebezpiecznym pogłębianiem się kotła eworsyjnego. Gdyby tama rzeczywiście runęła, powstała fala powodziowa doprowadziłaby do zniszczenia położonej 480 kilometrów dalej innej hydroelektrowni - Cahora Bassa w Mozambiku, będącej największą tego typu konstrukcją na południe od Sahary. Konsekwencje byłyby tragiczne nie tylko w wymiarze ofiar - a zagrożone są co najmniej trzy miliony ludzi, którzy mieszkają w pobliżu Zambezi. Obie hydroelektrownie zapewniają łącznie 40 proc. energii elektrycznej wykorzystywanej przez 12 krajów Afryki Południowej. Gdyby ich nagle zabrakło, gospodarka całego regionu znalazłaby się w poważnych tarapatach.
Alarmujące sygnały z Zambii nie umknęły uwadze społecznościowi międzynarodowej. W listopadzie 2014 roku Bank Światowy i kilku innych darczyńców udzieliły afrykańskiemu państwu pożyczki wysokości niemal 300 milionów dolarów na naprawę zapory. Według "New Yorkera" projekt został oznaczony jako wymagający "natychmiastowej uwagi". Jednak zdaniem tygodnika mogą upłynąć długie lata zanim niebezpieczeństwo zostanie zażegnane.
Magazyn cytuje dyrektora przedsiębiorstwa odpowiadającego za utrzymanie zapory Kariba (a powołanego wspólnie przez rządy Zambii i Zimbabwe), który przyznaje, że jest to skomplikowany projekt obliczony na 15-20 lat. Roboty mają między innymi obejmować poszerzenie kotła eworsyjnego dalej od podnóża tamy, co miałoby zredukować erozję fundamentów struktury.
Nie ma jednak gwarancji, że to w stu procentach rozwiąże problem. Czy tama wytrzyma zanim prace remontowe zostaną ukończone? Tego nie wie nikt.