Kaczyński "śmieje się" z afer PiS‑u. Kuriozalna odpowiedź
- Z jednej strony się śmieję, a z drugiej zadaję sobie pytanie: Kto w to może uwierzyć, że jest mróz na dworze, kiedy jest upał? - powiedział Jarosław Kaczyński pytany o doniesienia na temat afer Prawa i Sprawiedliwości.
Prezes PiS był w "Gościu Wiadomości" w TVP. Jego zdaniem najbliższe wybory zadecydują o tym, "czy ten dorobek, który przyniosły ostatnie lata, ostatnie osiem lat, ten ustrój dużo bardziej sprawiedliwy i efektywny niż poprzedni zostanie utrzymany, czy zmieciony z powierzchni ziemi".
- Czyli to, co Donald Tusk zapowiada. Jest stary pomysł na Polskę nieefektywną, niesprawiedliwą, liberalną nieinteresującą się losem słabszych - powiedział Kaczyński.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
Kaczyński odniósł się też do kwestii referendum. - Bardzo ważne pytania. Jeżeli w referendum będzie uczestniczyła większość uprawnionych, to referendum będzie ważne i będzie ograniczało wszystkich, którzy będą chcieli wpuszczać migrantów, niszczyć mur, prywatyzować - stwierdził prezes PiS.
Kaczyński mówił też do kampanii, która jego zdaniem była pracowita. - Ze strony naszych przeciwników była agresywna, niebywale wulgarna. To jest coś niepokojąco smutnego, to oznacza degradowanie naszego społeczeństwa. Bardzo by było źle, gdyby ta tendencja się utrzymała, my zrobimy wszystko, żeby została cofnięta - powiedział.
Kaczyński o aferach PiS
W trakcie programu prowadząca Danuta Holecka zapytała Kaczyńskiego o "doniesienia mediów" na temat afer Prawa i Sprawiedliwości.
- To jest ich stara propaganda. Ja ją zauważam. Z jednej strony się śmieję, a z drugiej zadaję sobie pytanie: Kto w to może uwierzyć, że jest mróz na dworze, kiedy jest upał? Sytuacja gospodarcza na zewnątrz jest dobra. Odnosimy wiele sukcesów, nasze perspektywy oceniane przez innych są dobre, że nawet ja, kiedy czytam, że Polska zastępuje Niemcy w roli ośrodka przemysłu europejskiego mówię: "Daj Boże żeby tak było", ale to jeszcze musi potrwać - odpowiedział.
Holecka przypomniała, że na jednej z konwencji PiS Kaczyński mówił, że istnieje coś takiego jak "system Tuska". Zapytała, co z tego systemu, zdaniem Kaczyńskiego może wrócić, gdyby PO doszła do władzy.
- Rabunek polskich finansów publicznych, bo to kwestia być może nawet niezapisanej, niewyrażonej werbalnie umowy z grupami, które w Polsce zaczęły tryumfować i rabować przy końcu lat 80. i pewna zależność wobec Niemiec, i w jakimś stopniu wobec Moskwy - odparł lider PiS.
- Oczywiście wojna na Ukrainie dużo zmieniła, ale Niemcy niewątpliwie dążą do tego, aby wrócić do dawnych stosunków. Wtedy Polska będzie przeszkodą i będzie musiała być podporządkowana, słaba, nierozwijająca się szybko, niemająca mocnej armii, także zdezintegrowana - mówił Kaczyński.
Wymienił też "ogromny chaos", bo jego zdaniem, "partia, która ma rządzić jest w istocie 'jedenastogłowa', a to samo przez się tworzy kłopot". - Poza tym będzie też wiele innych formacji zewnętrznych wobec KO - zauważył.
- Poza tym mamy do czynienia z grupami nacisku, które uznają, że to jest znów ich czas. Więc dodając do tego wojnę z prezydentem, bankiem narodowym i Trybunałem Konstytucyjnym, a to wszystko w warunkach wojny koło polskich granic i planów chińskich na 2027 rok, żeby zając Tajwan, to naprawdę tragedia - ocenił prezes PiS.
- Polska musi mieć dzisiaj stabilny rząd, który został sprawdzony i który wie, czego chce także w sprawach polityczno-obronnych i jest niezależny, bo tylko taki rząd może podejmować dobre dla Polski decyzje - powiedział Kaczyński.
Kaczyński o bezpieczeństwie granic
Prezes PiS Jarosław Kaczyński pytany był też o to, czy granice Polski są bezpieczne. Odpowiedział: "Dzisiaj są bezpieczne, ale też trzeba jasno powiedzieć, że my jesteśmy w tej chwili w połowie drogi, jeżeli chodzi o budowę naszej armii".
- Podwoiliśmy jej liczebność, prawie podwoiliśmy. Kupiliśmy i mamy w Polsce bardzo dużo nowoczesnej broni, ale musimy tę armię jeszcze znacznie zwiększyć, już nie podwoić, ale jeszcze zwiększyć o ok. sto kilkanaście tysięcy żołnierzy i musimy jednocześnie dużą część zamówionej, po części nawet już opłaconej broni, mieć tutaj u nas, mieć po prostu w jednostkach wojskowych - wskazał.
Zaznaczył, że "to będzie jeszcze trochę trwało". - Ja robię wszystko, co mogę, bo znów jestem w rządzie, chociaż już nie jako przewodniczący odpowiedniego komitetu, odpowiadam za sprawy obronne. Chciałbym, żeby to wszystko zostało sfinalizowane do roku 2027. Dlaczego? To jest ten rok tej zapowiedzi napadu na Tajwan - wyjaśnił Kaczyński.
Ocenił, że "to może być moment, w którym zacznie się coś bardzo niedobrego i wtedy, żeby uniknąć tego nieszczęścia, jakim jest wojna, musimy być bardzo silni". - Bo bardzo silnych się nie atakuje - dodał.
Czytaj też: