Czytelniczko i Czytelniku - idźcie na wybory. Wasz głos może zadecydować o przyszłości Polski
Tuż przed wyborczą ciszą, w tej politycznej zawierusze, możecie mieć - Czytelniczko i Czytelniku - poczucie, że Polskę złamano wpół i składa się ona z dwóch niepołączalnych już nigdy kawałków. Wierzę, że wyborczy akt, choć różnorodny w wymiarze preferencji, jest jednak w swojej istocie czymś fundamentalnym i spajającym - pisze Paweł Kapusta, redaktor naczelny Wirtualnej Polski.
13.10.2023 12:23
Tuż przed niedzielnymi wyborami parlamentarnymi chcę przypomnieć, jakie wartości wyznajemy w redakcji Wirtualnej Polski, co jest dla nas ważne, co przyświeca nam w codziennej pracy.
Wierzymy w demokratyczne państwo prawa, w równość, wolność. Wierzymy w szacunek do drugiego człowieka i jego poglądów, otwartość na różnorodność. Chcemy równych i uczciwych wyborów.
Wierzymy w kraj tolerancyjny, uśmiechnięty, niepodszyty przaśną, narodową megalomanią. Wierzymy w Polskę europejską.
Potępiamy korupcję, nepotyzm, dojenie publicznych pieniędzy przez partyjnych aparatczyków. Potępiamy ogłupiającą propagandę i szczucie na drugiego człowieka. Wierzymy w kraj, w którym władza nie traktuje państwa jak swojej własności, nie zamienia publicznych mediów w propagandowy megafon, a mediów prywatnych nie traktuje jako śmiertelnych wrogów, których trzeba unicestwić.
Dalsza część artykułu pod materiałem wideo
W ostatnich latach donosiliśmy o wielu niewygodnych dla władzy sprawach, ujawnialiśmy fakty, które nigdy nie miały ujrzeć światła dziennego. Niezależnie od wyniku niedzielnych wyborów, niezależnie od tego, kto władzę sprawował będzie po 15 października, my wciąż, niezmiennie, będziemy robić swoje.
Wiele wskazuje na to, że w niedzielę wszystko rozstrzygnie się w subtelności. Trudno wyciągać jednoznaczne wnioski z zalewu wszechobecnych sondaży. Te wskazują trend, ogólne preferencje, ale nikt nie jest teraz w stanie przewidzieć wahnięć, a to one decydować będą o ostatecznym układzie sił. Te, w niektórych przypadkach zależne nawet od jednej dziesiątej procenta, mogą być skrajnie różne.
W przypadku wyborów w 2015 i 2019 roku emocje kończyły się już w wyborczy wieczór, Prawo i Sprawiedliwość uzyskiwało bezwzględną większość, można się było szybko rozejść. Teraz niepewność wyników jest gigantyczna, z wyciąganiem wniosków trzeba będzie najpewniej czekać do poniedziałkowego popołudnia, gdy Państwowa Komisja Wyborcza poda ostateczne wyniki. To wszystko udowadnia, że - i nie jest to tylko ładnie brzmiący slogan - liczyć się będzie naprawdę każdy głos.
Im większa bliskość dwóch przeciwnych bloków, tym mocniejsze heblowanie większości w atmosferze politycznego kombinatorstwa czekać nas będzie w końcówce października, listopadzie i grudniu. Dlatego tym głośniej, mocniej wybrzmiewa nawoływanie do pójścia w niedzielę do urn, udzielenie wsparcia swoim faworytom. Przy tak wyrównanej, zaciętej walce losy rzeczywistości parlamentarnej na kolejne miesiące i lata rozstrzygać się będą przy minimalnych różnicach.
A prawda jest oczywista: nie idziesz na wybory - wspierasz najgorszego dla siebie polityka. Możesz dziś myśleć, że żadna z partii nie jest z twojej bajki. Brak twojego głosu na najbliższego ci poglądami kandydata, może nie idealnego, ale akceptowalnego, umacnia jednocześnie kandydata, z którym zupełnie się nie zgadzasz. Tego, który chce meblować świat w sposób dla ciebie nieakceptowalny. Pamiętaj o tym w niedzielę, gdy będziesz się wahał, czy warto wstać z kanapy i pójść do lokalu wyborczego.
Tuż przed wyborczą ciszą, w tej politycznej zawierusze, możecie mieć - Czytelniczko i Czytelniku - poczucie, że Polskę złamano wpół i składa się ona z dwóch niepołączalnych już nigdy kawałków. Wierzę, że wyborczy akt, choć różnorodny w wymiarze politycznych preferencji, jest jednak w swojej istocie czymś fundamentalnym i spajającym. Wierzę, że zakończenie wojny polsko-polskiej będzie kiedyś możliwe. Do tego potrzebna jest jednak obywatelska aktywność. Taka jak pójście do wyborów.
Paweł Kapusta, redaktor naczelny Wirtualnej Polski