Janusz Korwin-Mikke dla WP: zwycięstwo Trumpa oznacza, że nie będzie III wojny światowej
- Zwycięstwo Donalda Trumpa oznacza dla Polski, że nie będzie III wojny światowej i spokój. To jest duży plus - mówi w rozmowie z Wirtualną Polską Janusz Korwin-Mikke i tłumaczy - U władzy nie będzie pani Hilarii Clintonowej i lobby neokonserwatystów, którzy chcą za wszelką cenę umocnić potęgę USA, choćby oznaczało to zniszczenie połowy świata. Nie będzie też lobby żydowskiego, które chce zniszczyć Iran, by Izrael mógł spać spokojnie.
WP: Jak pan przyjął zwycięstwo Donalda Trumpa w wyborach prezydenckich w USA?
Janusz Korwin-Mikke (europoseł partii Wolność): Zwycięstwo Donalda Trumpa przyjąłem z dużym spokojem. Wiadome było, że wygra...
WP: Jak to wiadomo? Przecież w sondażach kandydaci szli łeb w łeb, z lekkim wskazaniem na Hilary Clinton.
- Sondaże służą jako broń polityczna i zawsze kłamią. Tak zwana inteligencja kłamie, kłamie i jeszcze raz kłamie, a później sama wierzy we własne kłamstwa. Podobnie było z Brexitem. Sondaże kłamały na ten temat, a później było wielkie zdziwienie, że Wielka Brytania zdecydowała się opuścić Unię Europejską. Ja to wszystko przewidziałem, ale wówczas ludzie się ze mnie śmiali. Nikt mi nie wierzył, bo media są w rękach ludzi establishmentu, a ja jestem poza nim.
WP: Patrząc jednak na Brexit i wybory w Stanach Zjednoczonych widać, że ludzie przestają wierzyć establishmentowi.
- Mam wielu znajomych w USA i wszyscy oni byli przekonani, że wygra Trump. Nie sugerowali się żadnymi sondażami, tylko poszli i zagłosowali. I teraz mamy tego efekt, z czego się cieszę.
WP: Co pana zdaniem zwycięstwo Trumpa oznacza dla Polski?
- Oznacza dla nas to, że nie będzie III wojny światowej i spokój. To jest duży plus.
WP: Jak to nie będzie III wojny światowej?!
- Normalnie. U władzy nie będzie pani Hilarii Clintonowej i lobby neokonserwatystów, którzy chcą za wszelką cenę umocnić potęgę USA, choćby oznaczało to zniszczenie połowy świata. Nie będzie też lobby żydowskiego, które chce zniszczyć Iran, by Izrael mógł spać spokojnie.
WP: A jak odbiera pan słowa Donalda Trumpa, który z podziwem mówi na temat Władimira Putina?
- Ja również wypowiadam się z podziwem o Jego Ekscelencji Włodzimierzu Putinie. Swego czasu powiedziałem nawet, że byłby to bardzo dobry prezydent Polski. Jest to, tak jak ja, rozsądny imperialista. Zapewniam pana, że gdybym został prezydentem naszego kraju, to również dążyłbym do odbudowania polskiego imperium.
WP: Myśli pan, że dojście do władzy Donalda Trumpa będzie oznaczało zmiany w polityce zagranicznej USA? Mówię tu konkretnie o zobowiązaniach wobec Polski - tarczy antyrakietowej, rozmieszczeniu wojsko, zakupie uzbrojenia.
- Bazy NATO w Polsce miały być po to, by napaść na Rosję. Skoro pan Donald Trump nie chce napadać na ten kraj, to są niepotrzebne. Zwłaszcza, że ich rozmieszczenie jest niezgodne z umową z Rosją, który mówił, że nie będzie żadnych stałych instalacji NATO w Polsce. Oczywiście za rządów tych łajdaków demokratów wymyślono, że nie będzie stałego batalionu, ale rotacyjny.
WP: Równolegle do wyborów prezydenckich poszczególne stany głosują również za legalizacją marihuany oraz karą śmierci. Pan ma dość otwarte poglądy na te kwestie.
- Jestem nie tylko za legalizacją marihuany, ale wszystkich narkotyków. Jeżeli ktoś chce się zatruć na śmierć, to jego sprawa, proszę bardzo...
WP: ...i niech płaci podatki, by było za co go ratować?
- Nie, po co go ratować? Niech umiera! Albo chcemy walczyć z narkomanią, albo nie. Jeżeli narkoman chce odejść z tego świata, to im szybciej to zrobi, tym lepie, bo inaczej wciąga w to jeszcze innych ludzi.
- Wracając natomiast do pytania o karę śmierci, to wielokrotnie podkreślałem, że jestem "za". Słynny francuski filozof, śp. Karol Maurras, powiedział: "znieście karę śmierci, a przekonacie się, że rozpadnie się cały porządek społeczny". I to się właśnie dzieje na naszych oczach.