Janusz Jankowiak: wzrost może zostać zmarnowany poprzez zaniechanie

Janusz Jankowiak w Radiu ZET (RadioZET)

21.05.2004 | aktual.: 21.05.2004 11:11

Obraz

Gościem Radia Zet jest Janusz Jankowiak, główny ekonomista BRE Bank. Witam, Monika Olejnik. Dzień dobry. Dzień dobry. Jerzy Hausner ma powody do zadowolenia. Wicepremier mówi, że gospodarka rośnie. Mamy 6,5 proc. wzrost gospodarczy. Wszyscy zastanawiają się, dlaczego nie przekłada się to na zmniejszenie bezrobocia, bo nie wiem czy można się cieszyć takimi wypowiedziami, że być może przybędzie 100 tys. miejsc pracy. Po pierwsze, premier się cieszy, ale też martwi się trochę i wyraźnie o tym mówi. Ja, zresztą, też się martwię. Są powody, żeby przypuszczać, że ten wzrost, który jest rzeczywiście dobry, może zostać zmarnotrawiony, zmarnowany poprzez zaniechanie działań, które były rozpoczęte już dawno temu, a które dotyczą konsolidacji finansów publicznych. Premier może martwić się o swoje własne zaplecze, o zaplecze SLD i UP, które chce trochę zmarnować wzrost gospodarczy obiecując różne rzeczy, które mogą źle wpłynąć na finanse... Dokładnie o to chodzi. Ledwo roślina wypuszcza pierwszy korzonek i pierwsze
listki, my zjadamy tę roślinę i jeszcze się dobieramy do korzonka. To jest typowe dzielenie owoców wzrostu, takie, które już w Polsce wiele razy miało miejsce. Wtedy, kiedy zaczyna się wzrost gospodarczy, lepiej zaczynają iść dochody budżetu. Jak tylko zaczynają iść dochody budżetu, to natychmiast pojawiają się żądania, żeby te dochody ładnie zagospodarować. Premier Marek Belka - premier w stanie zawieszenia, ale jednak premier – obiecuje wymianę starego portfela. To chyba nie jest, aż takim dużym obciążeniem dla budżetu, a jest ważne dla wielu milionów Polaków? Po pierwsze, jest ważne, a ten stary portfel jest hańbą – powtarzam to wiele razy – i powinien być zlikwidowany. Po drugie, nie jest prawdą, że nie jest dużym obciążeniem, dlatego że likwidacja tego portfela będzie kosztowała ponad 3 mld złotych, rozłożonych na kilka lat. To należy żyć w tej hańbie? Nie, nie. Jest inny problem. Trzeba to oczywiście zlikwidować, tylko nie sfinansować tego z jeszcze nie zrealizowanych jeszcze oszczędności na zmianie
systemu waloryzacji emerytur i rent, dlatego że w planie Hausnera przeprowadzenie tej waloryzacji - ta ustawa, przypominam, jest w tej chwili w Sejmie i nie wiadomo jak potoczą się losy tej ustawy... Ma być szybko głosowana. Podobno tak chce Krzysztof Janik. Ale jak Pani i Państwo doskonale wiecie, tam są propozycje, które dotyczą na przykład obniżenia tego wskaźnika skumulowanej inflacji, od której ma zacząć się waloryzacja, z 5 do 3 proc. Czyli co to oznacza w przełożeniu na ludzi język? To oznacza, że jeżeli Hausner pierwotnie uważał, że taka waloryzacja będzie się odbywała raz na dwa albo trzy lata, to przy rosnącej inflacji, tak jak się teraz dzieje w Polsce, taka waloryzacja może się dokonywać normalnie co roku. To jest oczywiście pewnie dobra wiadomość dla emerytów i rencistów, ale niezbyt dobra z punktu widzenia tego planu oszczędności. To niweczy te liczby, te wyliczenia, które były u podstaw tej propozycji. A podniesienie płacy minimalnej? To jest zupełnie absurdalny pomysł. Ale Pan wie, ile wynosi
płaca minimalna? Wiem, ile wynosi płaca minimalna. No ile? Chciałem tylko powiedzieć, że podniesienia płacy minimalnej atakuje ten segment rynku pracy, w którym pracują ludzie młodzi, dlatego że kiedy pracodawca ma do wyboru zatrudnić za ustawową wysokość płacy minimalnej pracownika starszego z doświadczeniem, albo młodego bez doświadczenia, to zawsze wybierze tego starszego. A druga propozycja rządu, która dotyczy subsydiowania pracy, czyli zwrotu kosztów ubezpieczenia społecznego za nowozatrudnionych pracowników, wymierzona jest z kolei potencjalnie w pracowników starszych wiekiem, bo dokładnie na tej samej zasadzie, kiedy pracodawca będzie miał do wyboru zatrudnić kogoś, za kogo będzie miał zwracaną składkę ZUS – owską, czyli obniżyć sobie koszty pracy, albo trzymać pracownika o tych samych kwalifikacjach, który jest w wieku przedemerytalnym, to wybierze to pierwsze rozwiązanie. Te propozycje, które mają niby pokazać społeczną twarz rządu czy społeczną wrażliwość, tak naprawdę, nie są zbyt dobre z punktu
widzenia rynku pracy. Tę społeczną twarz pokazuje nam właśnie premier Marek Belka. To on zapowiada dopłacanie do ZUS – u dla nowozatrudnionych pracowników. To zły pomysł? Coś trzeba zrobić, jakoś ożywić bezrobocie... Oczywiście, że trzeba, tylko nie w ten sposób, który tak jak mówię, próbuje wypierać z rynku pracy jednych ludzi, a na to miejsce wprowadzać innych. Od mieszania, herbata słodsza się nie robi. To jaki jest pomysł? Zadałam Panu pytanie, jak to się dzieje, że jest wzrost gospodarczy, ale nie przekłada się to na zmniejszenie bezrobocia. Już odpowiadam. Ten wzrost gospodarczy zawdzięczamy głównie dynamicznie rozwijającemu się eksportowi. A eksport to była ta dziedzina gospodarki, która była poddana bardzo poważnej restrukturyzacji. Wiele wysiłku pracodawcy włożyli tam, żeby zwiększyć wydajność pracy bez wzrostu zatrudnienia i w tej chwili wykorzystują te moce produkcyjne, które mieli. Czyli to się nie przełoży? Tak długo, póki gospodarka będzie napędzana tylko eksportem, dopóki nie ruszą inwestycje
wyraźnie, tak długo sytuacja na rynku pracy z pewnością się nie poprawi. No tak, ale ruszają inwestycje. Polepszyło się budownictwo mieszkaniowe. Są jednak takie dziedziny w gospodarce, które poszły do góry. Nawet ku zaskoczeniu ekonomistów. Pierwsze jaskółki. Tak, rzeczywiście tak jest. Dlatego ta stopa bezrobocia będzie spadała, ale nie będzie to skokowy spadek. Są jednak takie sytuacje, gdzie rząd musi się wywiązać ze swoich zobowiązań, jak słynna ustawa 203. Dlaczego rząd? A kto się ma wywiązać? Dlatego, że ta ustawa, o ile sobie przypominam, nakłada obowiązek wypłaty podwyżek płac nie na rząd, tylko na płatnika, którym w tym wypadku jest sławetny Fundusz... Jak on się nazywa? Pani na pewno lepiej wie... Narodowy Fundusz Zdrowia. Myśli Pan, że Fundusz sam sobie ciuła te kasę i z nieba ją sobie bierze? Nie. Myślę, że ta sprawa tak poważnie i tak będzie ostatecznie załatwiona przez rząd, przez budżet, czyli tak naprawdę spadnie na podatnika. Z całą pewnością to nie jest powód do zadowolenia, dlatego że to
oznacza, że trzeba będzie wyasygnować dodatkowe trzy, może więcej, miliardy złotych. A wypuszczenie obligacji, żeby poprawić sytuację zdrowotną, to jest dobry pomysł? Jest to pomysł wicepremiera Hausnera. Wypuszczanie obligacji, to nie jest nic innego, jak zaciąganie długu publicznego. Oczywiście jest to jakiś sposób na uratowanie bieżącej sytuacji, ale tak naprawdę nie rozwiązuje tego problemu, o który nam wszystkim chodzi, czyli o zmniejszenie długu publicznego w relacji do PKB. Zły pomysł? Coś z tym trzeba zrobić. Powtarzam: to nie są przedsięwzięcia, które zmniejszają, tylko zwiększają dług publiczny. A co spowoduje podwyższenie stóp procentowych przez Radę Polityki Pieniężnej, jeżeli takie nastąpi? Myślę, że to jest pytanie do członków RPP. Jeżeli nastąpi, to...? Jeżeli nastąpi podwyższenie stóp procentowych, to na pewno na skutek tego, że Rada uzna, że jest zagrożony cel inflacyjny w długim okresie czasu, czyli że inflacja może wyjść poza górny przedział celu, 3,5 proc. na stałe. Co to będzie oznaczało
dla przeciętnego obywatela? Podwyżka stóp procentowych, to jest dobra wiadomość dla tych, którzy mają depozyty, bo mogą się liczyć z tym, że podniosą się... ...ale zła dla tych, którzy będą zaciągać kredyty? Bez wątpienia, tak. Czyli według Pana RPP powinna podwyższyć stopy procentowe? Myślę, że to jest normalne zjawisko. Stopy procentowe rosną, albo spadają w gospodarce w zależności od tego jak się układa cykl. Wiem, ale pytam czy według Pana RPP powinna podwyższyć. Ale według mnie to jest kwestia czasu. Oczywiście, że podwyższy te stopy. Trudno mi powiedzieć kiedy. Mam wątpliwości czy sama Rada wie kiedy – czy to będzie teraz czy w następnym miesiącu, czy jeszcze w następnym. Myślę, że sami jeszcze nie wiedzą tego dokładnie, ale na pewno je podniosą. Nieprzegłosowanie Marka Belki przy drugim podejściu spowoduje komplikacje na rynku finansowym? To by oznaczało perspektywę wyborów. Nie, bo mamy jeszcze trzeci raz. Pani mówiła o trzecim podejściu... Mówię o drugim. W drugim wypadku, jeżeli coś by się działo,
jeżeli Belka nie uzyskałby wotum zaufania, to myślę, że nie byłoby reakcji strasznie negatywnej na rynku, dlatego że wszyscy wiedzą, że w trzecim kroku będzie głosowanie, nie tyle nad rządem, co nad parlamentem i wtedy Belka przejdzie. Dziękuję bardzo. Gościem radia Zet był Janusz Jankowiak, główny ekonomista BRE Banku.

Wybrane dla Ciebie
Komentarze (0)