Jan Szyszko chciał walczyć z podpaleniami. Przestraszył się mediów i internetowych komentarzy
W Polsce szaleje plaga pożarów wysypisk śmieci. Państwo nie może poradzić sobie z powstrzymaniem podpaleń, a rozwiązanie, które miało być antidotum na takie kryzysy, leży schowane głęboko w szafie. Dlaczego PiS się go wstydzi?
29.05.2018 | aktual.: 29.05.2018 16:08
Zalogowani mogą więcej
Możesz zapisać ten artykuł na później. Znajdziesz go potem na swoim koncie użytkownika
Na przełomie roku media obiegła informacja, że pod skrzydłami ówczesnego ministra środowiska Jana Szyszki ma powstać Agencja Bezpieczeństwa Ekologicznego. "Gazeta Wyborcza" twierdziła, że "zielona policja" ma być wyposażona w setki dronów z kamerami i broń palną. Alarmowano, że nowa służba będzie mogła użyć broni przeciwko ludziom i zwierzętom - na przykład by strzelać do psów strzegących wstępu do fabryk, magazynów czy wysypisk.
Informacje o "zielonej armii" ministra krytykowanego za działania w Puszczy Białowieskiej wywołały burzę. Główny Inspektor Ochrony Środowiska (GIOŚ) Marek Haliniak szybko tłumaczył, że nielegalne podpalenia to już plaga i potrzeba nowych rozwiązań, aby móc z tym skutecznie walczyć. Dodawał, że Inspektorat musi uprzedzać o swoich kontrolach i spełniać dziesiątki wymogów, a potrzeba instytucji mającej prawo działać natychmiast. Na wyjaśnienia było jednak za późno.
"Kolejna bojówka do ochrony rabowania puszczy przez gang Szyszki" - pisali internauci i pytali, czy "panu ministrowi marzy się państwo policyjne?". "Zielona policja" została wyśmiana, a projekt schowano głęboko do szuflady. Teraz problem wraca i wygląda znacznie poważniej niż do tej pory. Czy wróci też pomysł "zielonej policji"?
Szyszko milczy
Były minister Jan Szyszko nie chciał z nami rozmawiać na ten temat. Nieoficjalnie Wirtualnej Polsce udało się dowiedzieć, że projekt przepadł. - Nie dlatego, że był zły. Problem płonących wysypisk i robienia z Polski "śmietnika Europy" to bardzo poważna sprawa. Gdy pomysł przedostał się do prasy został jednak tak stronniczo przedstawiony i wyśmiany, że nie było szans, aby go uratować. Teraz wszyscy się obudzili i przyznają, że problem podpaleń jest bardzo poważny - słyszymy w GIOŚ.
Informacje o tym, że projekt powstania Agencji Bezpieczeństwa Ekologicznego przepadł, potwierdza nam Anna Paluch. - Nie mamy go już w planach - przyznaje wiceprzewodnicząca Komisji Ochrony Środowiska, Zasobów Naturalnych i Leśnictwa. - Jeśli trwałyby nad nim jakieś prace, toczyłyby się już pewnie na etapie rządowym, ale nic mi na ten temat nie wiadomo - dodaje.
Chiny powiedziały "stop", a śmieci z Europy ruszyły do Polski
Zamiast skorzystać więc z wypracowanych wcześniej rozwiązań, PiS zaczyna tworzyć nowe. - Poprosiłem ministra Kowalczyka, by w najbliższych dwóch tygodniach przedstawił plan zmian w prawie, by wyeliminować te patologie - mówił we wtorek na konferencji dot. pożarów składowisk odpadów Mateusz Morawiecki.
Razem z ministrem środowiska Henrykiem Kowalczykiem tłumaczyli, dlaczego ten problem aż tak się nasilił. Od końca ubiegłego roku nie wolno już sprowadzać do Chin 24 kategorii odpadów, w tym niektórych rodzajów plastiku i niesortowanej makulatury.
Duża część europejskich śmieci, które dotychczas płynęły do Azji, teraz zaczęło trafiać do Polski. Niektóre osoby wyczuły w tym biznes. Skupowały odpady, a teraz próbują się ich pozbyć trując środowisko - na przykład spłonięcie 50 tys. ton odpadów w Zgierzu to zysk około 11 mln zł.
- Miarka się przebrała. Te podpalenia wyglądają na skoordynowane. Nie można niszczyć zdrowia naszego i naszych dzieci - grzmi teraz Morawiecki. Rząd obiecuje więc szereg rozwiązań takich jak wprowadzenie nakazu monitoringu na składowiskach i zwiększenie kar, skrócenie okresu pozwalającego na zagospodarowanie odpadów czy określenie kryteriów maksymalnej (jednorazowej) pojemności składowiska. Sprawą ma się też zająć Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego.