Jan Maria Rokita wyszedł z cienia żony i przemówił...
Jan Maria Rokita wreszcie wyszedł z cienia własnej żony i przemówił. Może nie tyle przemówił, co napisał. ("Dziennik", 6-7. 09). I stała się jasność. Wszystko już wiemy. Dlaczego jest źle? (Bo Tusk…). Dlaczego nic się nie dzieje? (Tusk…). Dlaczego marszałek nie ma autorytetu a Pawlak trzyma się dobrze? (Tusk, Tusk!) Czym jest prawdziwa polityka? (Czymś, co nie ma nic wspólnego z Tuskiem). Jak skończy Tusk? (Marnie). Co zbawi Polskę? A tego dowiemy się w następnych odcinkach.
Jan Maria Rokita jest konserwatystą co się zowie, bo wie, że polityka może być prawdziwa i fałszywa (np. liberalna czy lewicowa) i życie oddałby za tą pierwszą. Polityk musi mieć wizję oraz moc, a nie tylko narzędzia oraz stanowiska. Polityka ma przekuwać nasze dusze, a nie dostarczać boisk do grania w piłkę. W polityce jest miejsce na władzę wielkich osobowości, a nie na "władzę osobistą", którą sprawuje Tusk. Biedak! Nawet nie jest tyranem. Jest premierem-hegemonem, który pragnie zostać prezydentem, nie wiedząc, że to pierwsze daje więcej politycznych ("realnych", "prawdziwych") możliwości. Z drugiej jednak strony Tusk - w interpretacji Rokity - jest demoniczny niczym wampir, który wysysa z życia politycznego wszystko, co wartościowe.
To przez niego "sejm utracił znaczenie", i przez niego "nie ma już parlamentarzystów formułujących sądy", a członkowie PO nie robią nic, tylko "entuzjastycznie okazują poparcie i zaufanie do przywódcy". Przez Tuska, od roku na znaczeniu tracą kluczowe urzędy parlamentarne. Marszałek pozbawiony jest autorytetu, który jego poprzednikom (np. Lepperowi?) przypadał w sposób automatyczny. No i mamy obecnie "czas spontanicznego wymierania bądź głębokiej konspiracji interesów". Też przez Tuska. "Realne życie polityczne", to, którego świadkiem był Rokita w czasach swojego politykowania, i zapewne to, które budowała jego żona - zamarło. Tusk okazał się być królem Midasem a rebours: czego nie dotknie zamienia się w popiół. Zresztą - wieszczy Rokita - tenże popiół będzie jego udziałem, gdy zdobędzie już wszystko.
Dobrze jest gdy na początku nowego roku sejmowego ktoś podejmuje trud analizy stanu polskiej polityki. Jak marną ona jest - każdy widzi. Jeśli jednak do marnej polityki dodać marne analizy polityczne, to już lepiej cieszyć się tym co mamy, bez domniemywań, dlaczego to mamy. Analityczna latarnia Rokity świeci co prawda mocnym światłem, ale wydaje się służyć przede wszystkim do oświetlania samej siebie.
Magdalena Środa specjalnie dla Wirtualnej Polski